Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 21 stycznia 2020

Nic tam nie ma... a może jednak

Będąc w ostatnim czasie zombie, jakim jestem, postanowiłam zabrać psa na spacer i przewietrzyć nieco szare komórki, oraz pozgniatany i torturowany chęcią zostania inżynierem mózg.

Dla osób, których na grupie nie ma - obroniłam się.

Półprzytomna powlokłam się za puchatą i pozwoliłam jej prowadzić, kalkulując w głowie ile kaw będę musiała wypić, by nie spać kolejne dwie doby.

Nagle pączek na drugim końcu smyczy zatrzymał się, co sprawiło, że ja również.
Obejrzałam się za siebie i ujrzałam psi pysk wlepiony w siatkę ogrodzenia boiska szkolnego, gdzie rozstawiono niewielkie lodowisko. Po drugiej stronie ogrodzenia nie było nikogo. Spodziewałam się ujrzeć tam chociaż kreta, który mógłby przykuć uwagę córki sztormów, ale świniak wpatrywał się w przestrzeń, zerkając na mnie wyczekująco.
- Idziesz Morfi? - spytałam, widząc na psim pysku determinację. Futrzany zadek został uziemiony na chodniku, co dawało mi jasny przekaz.
"Nigdzie nie idę, chyba że masz zamiar mnie nieść".
- Dobra, o co chodzi? - spytałam, usiłując zauważyć za siatką obiekt na którym skupiła się psia uwaga.
Żadnych ludzi, zwierząt, papierków, folijek, ani świecących śmieci.
- Morfi, tam nic nie ma. Chodź - odparłam, lecz pies nigdzie się nie wybierał. Wzrokiem pełnym nadziei patrzył na mnie, oglądając się co jakiś czas na siatkę i pompując nosem (broń ostateczna w rozwiązywaniu wszelkich problemów).
- Nic tam nie... - rzekłam, zatrzymując się w połowie.
Otóż było.
Właśnie oświeciło mnie swą jasnością i zimnem, bijącym z drugiej strony ogrodzenia.
Śnieg.
Po drugiej stronie siatki znajdowały się całe zaspy śniegu i lodu, wyprodukowanego przez lodowisko. Śniegu i lodu, którego deficyt dawał się w tym roku Morfinie we znaki. Jeśli jest coś, co ten pies kocha bardziej niż piasek, to tym czymś jest właśnie śnieg.
- Mordko nie pójdziesz na śnieg, tam Ci nie wolno - powiedziałam.
Błagalne spojrzenie Puchatka mordowało moją duszę, ale przekreślony znaczek psa dawał mi jasno do zrozumienia, że w tej zaspie nie zostaną odciśnięte żadne łapki.


Nadludzką siłą woli starałam się ignorować spojrzenia pełne żalu, jakie wysyłał mi beżowy kołtun, który przecież chciał tylko na ten śnieg, co sobie tam leżał i nie było go nigdzie indziej.
Dlaczego śnieg był otoczony kratami?
Czy śnieg był niegrzeczny?
Czy można go przytulić?
Musi mu być smutno.

Do dalszego marszu nie zdołałam przekonać puchatej nawet za pomocą ciastka. Negocjacje zostały podjęte przy trzech i obietnicy zabawy kijaszkiem.
Pies ruszył po czterech i bardzo dużym kijaszku, który pozwoliłam jej nieść w pysku.

Nie dla nas śniegi za kratami. Młoda będzie musiała poczekać na cud w postaci białego puchu, sypiącego się z nieba w formie naturalnej. 
Obawiam się, że nawet jej cierpliwość może tego jednak nie przetrzymać.

3 komentarze: