Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 4 stycznia 2020

Rozmowy o niczym i o "Matce Teresie", więc dalej o niczym

Zebraliśmy się na rutynową rozmowę u Damiana. 
Taką o wszystkim i o niczym. 
Mysz miała nam do przekazania "jakieś" nowinki i chociaż nie wiedzieliśmy czy będą one istotne dla sprawy, to każda informacja związana z Matką Teresą jest warta wysłuchania.
Mieliśmy zostać na noc, więc zabrałam ze sobą drugą część mojej duszy w psiej formie.
Damianowi przedłużało się w pracy, więc czekaliśmy na niego pod blokiem.
W częściowym składzie, ponieważ reszta miała dojechać później.

- Długo czekacie? - spytał Damian, wyłaniając się zza rogu.
- Zaczęłam Ci liczyć jednego shota od każdej minuty i wychodzi, że wisisz mi już flaszkę, jak nie dwie - odparła Ruda.
- Przepraszam, zatrzymali mnie - powiedział Damian - A gdzie reszta?
- Reszta była mądrzejsza i przyjedzie za chwilę - rzekła Ruda.
- Oj ktoś tu jest dzisiaj sassy - uśmiechnął się Damian.
- Jest zimno cwaniaczku.
- A czapeczka to gdzie?
- Wiesz co się dzieje z tym żywiołem na głowie po wydobyciu go z czapki? Nie pojmujesz tej potęgi.
- Jasne, wchodźcie - odparł Damian, wpuszczając nas do środka.
Na klatce schodowej było zimno, ale prawdziwy chłód uderzył nas dopiero po otwarciu drzwi do mieszkania Damiana.
- Co tu tak piździ? - spytała Ruda.
- Pojęcia nie mam - odparł Damian, podchodząc do kaloryferów i głaszcząc po drodze łaszące się koty - Lodowate, a są na trójce.
- Nie miałeś okna otwartego? - spytałam, zastanawiając się czy zdejmować kurtkę, czy jednak w niej zostać. Panująca w mieszkaniu temperatura jakoś mnie nie przekonywała.
- Przecież tu igloo można stawiać - rzekła Ruda, sadowiąc się na kanapie i zatapiając bardziej w kurtkę - I co się gapisz sierściuchu? Taki z Ciebie cwaniak, bo masz futro? - spytała kota, który zwinięty w chlebek wpatrywał się w przybysza.
- Ja mam swój przenośny grzejnik - powiedziałam siadając i kładąc sobie połowę psa na kolanach. Niestety tylko tyle się na nich mieściło.
- Zamawiam większego kota - powiedział Oli, podchodząc do Bananki i chowając ją sobie pod kurtką, co sądząc po intensywnym mruczeniu, bardzo kotu pasowało.
- To drugi jest mój - odparł Szyszek, nim ktokolwiek zdołał zaklepać Mercy.
- Kawa, czy herbata? - spytał Damian, wchodząc do kuchni.
- Wódka - odparła Ruda - Albo wino, ale najlepiej oba.
- A może najpierw coś do rozgrzania się? - spytał Damian.
- Dobra - rzekła Ruda - Rozbieraj się, zaraz Ci skombinuję jakąś rurę.
- Czyli kawę - odparł Damian z uśmiechem.
Do drzwi rozległo się pukanie, ale kiedy nikt nie wszedł po haśle "otwarte", zorientowaliśmy się, że to może nie być pozostała część ekipy.
To była Pani Ela.
Moje guru bigosu i kompociku.
- Widziałam, że wchodzicie, to przyszłam Wam powiedzieć, że robią coś z centralnym i nie ma ogrzewania - powiedziała Pani Ela.
- No masz - odparł Damian - A długo go nie będzie? Wiadomo coś?
- Z tego co powiedzieli, to nawet do jutra, ale ja jednak liczę, że na noc włączą.
- To mamy imprezę pod patronatem burrito z koca - odparł Damian.
- Nic nie mówili wcześniej, też jestem zdziwiona - powiedziała Pani Ela.
- Jakoś sobie poradzimy.
- Przyniosłam farelkę co byście nie marzli - rzekła Pani Ela, podając Damianowi mały, biały grzejniczek - Mam dwie, to jedną mogę oddać. Jak potrzebujecie więcej koców, to też mam.
- Bardzo dziękujemy - odparł Damian - Koców powinienem mieć dostatecznie dużo, ale farelka się przyda. Pani wejdzie, kawę robię.
- Nie, nie będę Ci głowy zawracać, gości masz.
- Dzień dobry Pani Elu! - powiedziałam, wychylając się zza kanapy - To nie goście, to my.
- Proszę wejść i tak Pani muszę oddać laptopa - odparł Damian.
- I co, wyzionął ducha na dobre już? - spytała Pani Ela.
- A gdzie tam, jeszcze się trzyma.
- Naprawiłeś go?
- Tak.
- Tak szybko?
- Tak.
- O matko, Ty to jednak zdolne dziecko jesteś. A ile Ci jestem winna za tę ekspresową usługę?
- Pani mnie chce chyba obrazić - rzekł Damian.
- Ale to Twój czas jest przecież poświęcony, a w serwisie to mi powiedzieli, że takich antyków nie naprawiają.
- Czy ja mam zacząć liczyć ile muszę Pani oddać za całe to jedzenie jakie Pani przynosi i za całą resztę? Bo obawiam się, że musiałbym sprzedać mieszkanie.
- To co innego.
- To dokładnie to samo. Nawet nie chcę słyszeć żadnej dyskusji w tym temacie. Jak coś się znowu zepsuje, to Pani to tu przynosi i nawet nie wspomina o pieniądzach, bo się na siebie obrazimy. A teraz Pani wchodzi na kawkę, bo zimno - zarządził Damian.
- To za chwilkę, tylko coś z domu wezmę i zaraz przyjdę - odparła Pani Ela i powędrowała na schody.
- Twoi sąsiedzi to totalne przeciwieństwo sąsiadów Krychy - rzekła Ruda.
- To wyjątek. Pani Ela jest po prostu złotym człowiekiem - odparłam.
- Potwierdzam - odrzekł Damian i po chwili przez drzwi przeszła Pani Ela, niosąc ze sobą duży garnek i kilka talerzy, owiniętych folią.
- Rosołku mi się za dużo zrobiło, ciepły jeszcze - powiedziała kobieta, stawiając garnek na kuchennym blacie - I ciastek troszkę. Babeczek takich.
- No Pani jest nieuleczalna - rzekł Damian.
- Cicho dziecko, chudyś taki, jeść trzeba - odparła Pani Ela - A za reanimację tego komputera, to Ci powinnam przez tydzień gotować.
- Nic takiego tam się nie stało, typowa usterka dla tych modeli. Dziwi mnie, że wcześniej się nic nie pojawiło. Kawa z wkładką? - spytał Damian i Pani Ela, uśmiechając się skromnie, powiedziała cicho:
- A, jak masz... ale troszeczkę.
- A mnie to już o wkładkę nie spytasz? - rzuciła Ruda.
- Ty jak masz wytrzymać chociaż do północy, to na Twoim miejscu zacząłbym od kawy. Samej. Masz słabą głowę - odparł Damian.
- Goń się. Lej tam rum i nie dyskutuj.
- Przy okazji - zaczął Damian - Pani Elu, to wyszczekane to Ruda.
- A jakieś imię? - spytała Pani Ela, podając dziewczynie rękę.
- Wystarczy Ruda, tak mi wszyscy mówią - odparła Ruda.
- No dobrze - rzekła Pani Ela.
- Jak przypadkiem z niej wypadną jakieś niecenzuralne słowa, to proszę się nie przejmować - powiedział Damian - Była chowana w buszu.
- Komuś chyba jednak wyniosę fotel z mieszkania - odparła Ruda.
- Tych dwóch co mi próbują ukraść koty, to Oli i Szyszek.
- Miło mi - powiedział Oli, jedną ręką przytrzymując schowanego pod kurtką kota, a drugą rękę podając kobiecie. Szyszek zrobił to samo i niezadowolona Mercy zaczęła szturchać go łapą.
- No już głaszczę, głaszczę. Jakie to rozpieszczone - powiedział Szyszek, wracając do masażu mini pantery.
- To co majstruje przy farelce, to Agnieszka - kontynuował Damian.
- Witam - powiedziała Agnieszka, podając kobiecie rękę - Ciepełko, kocham ciepełko.
- Przestaw to na środek, a nie pochłaniasz całą energię - rzekła Ruda.
- Resztę Pani zna - zakończył Damian.
- Oczywiście, że tak - odparła kobieta schylając się do Morfiny - Moje pieseczku malutkie.
- Komu kocyk? - spytał Damian - Komu rosołek?
- Daj oba i nie zadawaj głupich pytań - rzekła Ruda, kiedy pukanie do drzwi rozległo się ponownie.
Tym razem weszły przez nie brakujące ogniwa w formie Łukasza, Karoliny, małej Kasi i Myszy.
- Dzień dobry! - powiedziała wesoło dziewczynka.
- A któż to? - spytał Oli.
- Moje pierworodne - odparł Łukasz.
- Mała księżniczka! - rzekł Damian, przechwytując biegnącą do niego dziewczynkę - Chodź, poznasz resztę - dodał, oprowadzając dziecko po pokoju - To jest Ruda, która będzie się zachowywać przy nieletnich - dodał z naciskiem Damian, kierując słowa do Rudej.
- Za kogo Ty mnie masz? - obruszyła się Ruda - Jakie Ty masz śliczne włosy - westchnęła Ruda - Musisz mi zdradzić w czym je myjesz, też chcę takie.
- Jestem Kasia - odparła śmiało dziewczynka - I myję włosy szamponem.
Odpowiedź wywołała ogólne rozweselenie.
- Widzisz - rzekł Damian do Rudej - Szamponem trzeba myć.
- W życiu bym na to nie wpadła - odparła Ruda.
- Tu jest Agnieszka, a tam za kotami Oli i Szyszek.
- Dzień dobry - powiedziała Kasia.
- Cześć - pomachał dziewczynce Oli.
- Kotkom zimno? - spytała Kasia.
- Nam zimno - odparł Szyszek - I się grzejemy od kotków.
- Ahaa - przytaknęła dziewczynka.
- Zostanie tylko na piętnaście minut - powiedziała Karolina, wchodząc do pokoju - Zaraz idzie na nockę do koleżanki, bo ponoć tu gdzieś blisko mieszka.
- Nie ma sprawy, niech siedzi - odrzekł Damian - Księżniczka zje rosołku pani Eli?
- Nie, ja już jadłam - odparła Kasia - Ale nie ma kotka dla Pani Rudej. Pani jest chyba zimno.
- Właśnie co tu tak zimno, lodowisko otwierasz? - spytała Mysz.
- Nawet mi nie mów, postanowili naprawiać centralne. Jedziemy na kocach i farelce - odparł Damian.
- I na kotach - dodał Oli.
- Też fajnie - rzekł Łukasz.
- A czemu Ty mi mówisz Pani Ruda? - spytała Ruda - Tak staro wyglądam?
- Nie, ale tak się mówi - rzekła Kasia - Jak ktoś jest dorosły.
- A jemu jak mówisz? - spytała Ruda, wskazując na Damiana, który przeszukiwał szafę w celu odnalezienia kolejnych koców.
- Damian - odparła dziewczynka.
- A jemu czemu nie Pan Damian? - spytała Ruda.
- Bo to nie jest Pan, tylko Damian - odpowiedziała Kasia tonem kogoś, kto dziwi się, że musi tłumaczyć takie oczywistości.
- I Cię zastrzeliła w tym momencie - rzekł Damian.
- A one? - spytała Ruda, wskazując na mnie, Sonię i Mysz.
- One też nie są Pan, ani Pani - odparła Kasia.
- To ja też nie jestem - rzekła Ruda - Normalnie mi mów Ruda i dalej chcę przepis na Twoje włosy.
- Ok - odparła Kasia.
- Nam też mów po imieniu - dorzucił Oli.
- Ok - powiedziała Kasia, zatrzymując się nagle w miejscu - Mamo! Miałaś mi przypomnieć!
- O czym? - spytała Karolina - Aaa, ok. Zapomniałam.
- Yhh - westchnęła dziewczynka, grzebiąc w plecaku i obdarowując matkę spojrzeniem dezaprobaty.
Kasia wyciągnęła z plecaka kilka bransoletek, zrobionych z gumek i podeszła do Damiana, wręczając mu jedną.
- Proszę - powiedziała.
- Dla mnie? - spytał Damian.
- Tak, bransoletka przyjaźni. Ostatnio Ci nie dałam, bo mnie nie było w domu - rzekła Kasia.
- Dziękuję Ci bardzo - powiedział z przejęciem Damian - Jest śliczna.
- Proszę - powiedziała dziewczynka, podchodząc z bransoletką do mnie i do Myszy - Wam też nie dałam.
- Ja swoją już mam - rzekła Sonia, pokazując nadgarstek.
- Ja też - dodała Baśka.
- Dziękuję, jest piękna - powiedziałam, przytulając Kasię i czując jak moje serce rozpuszcza się i kapie na żołądek.
- Bardzo ładne, masz talent - przyznała Mysz.
- Tylko teraz muszę zrobić więcej - odparła Kasia, rozglądając się po zgromadzonych - Nie wiedziałam, że będzie tyle ludzi.
- To ja też dostanę taką elegancką biżuterię? - spytała Ruda.
- No to wszyscy noszą - odparła Kasia - Mam dużo gumek, to zrobię jeszcze.
- A mama i tata czemu nie noszą? - spytała Ruda.
- Bo nie dostali - rzekła Kasia.
- A czemu?
- Bo to jest dla przyjaciół, a nie dla rodziców - odparła Kasia.
- No tak, niemądra ja - odparła Ruda.
- To ile jeszcze musisz zrobić? - spytała Karolina, zmuszając córkę do liczenia.
- Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć? - spytała Kasia - Bo jeszcze dla Pani Eli.
- Jakaś Ty kochana - odparła Pani Ela, łapiąc się za serce.
- Brawo, pięć - potwierdziła Karolina - Tylko Oliemu zrobimy naszyjnik, albo breloczek do kluczy, bo nie może nosić bransoletek, wiesz?
- A, ok. Też umiem - rzekła Kasia.
- Czuję jak dostaję cukrzycy - rozpuszczał się Oli.
- To musisz pić morwę i nie słodzić kawy - powiedziała Kasia - Moja babcia ma cukrzycę i tak robi i żyje.
- Dobra piękna, chodź - powiedział Łukasz - Odprowadzę Cię do tej koleżanki. Powiedz ładnie do widzenia i idziemy.
- Do widzenia - rzekła Kasia, zabierając plecak - Cztery bransoletki i breloczek - powtórzyła dla utrwalenia w pamięci.
- Ja też już będę się zbierać - rzekła Pani Ela, odnosząc pusty kubek do kuchni.
- Tak szybko? - spytał Damian.
- Umówiłam się z dziewczynami na pokera - odparła Pani Ela.
- Uuuu... na pieniądze czy rozbierany? - spytała Ruda.
- Ruda - upomniał dziewczynę Damian.
- Na drobniaki - odrzekła kobieta - Trochę już jestem za stara na rozbieranego pokera.
- Ale co Pani mówi. Na to się nigdy nie jest za starym - odparła Ruda.
- To by miało sens gdyby jakiś kawaler chciał z nami grać - rzekła Pani Ela - Ale same kobiety, to nie ma zabawy.
- Boją się - przyznała Ruda - Z takimi mistrzyniami. Trzeba zorganizować kogoś odważniejszego przez internet.
- A to nie jest taki zły pomysł.
- Ruda nie demoralizuj mi Pani Eli - rzucił Damian.
- Cicho nudziarzu, nie każdy jest taki święty. Daj się ludziom wyszaleć. Ja bym poszła na rozbieranego pokera - odparła Ruda.
- Jakbym była w Waszym wieku, to bym się nawet nie zastanawiała - przyznała Pani Ela - Ale wtedy były inne czasy.
- Ale co znaczy "w Waszym wieku"? - spytała Ruda - Nie wiek ustala granice, a my sami.
- Masz cięty język - rzekła Pani Ela - To dobra cecha u kobiety, zwłaszcza jak się ma do czynienia z mężczyznami, którzy myślą, że są panami świata. Mnie by się taki przydał wiele lat temu, jak jeszcze kobiety miały gorzej.
- Ta, faceci są do niczego - odparła Ruda.
- Nie, że zaraz wszyscy. Niektórzy się czasem przydają i są całkiem w porządku. Z tego tu jestem akurat całkiem dumna - przyznała Pani Ela, wskazując głową na Damiana.
- Oh stahp - odpowiedział Damian - Nie za bardzo jest z czego.
- Nie denerwuj mnie dziecko - odparła Pani Ela - Skromny sobie możesz być przy obcych, a nie przy mnie. Tylko byś sobie jeszcze jakiegoś porządnego kawalera przygruchał.
- Tak mi dobrze, nie muszę nic zmieniać - odparł Damian, zagłuszając krztuszącą się Agnieszkę.
- Czekaj, czekaj, to Pani wie? - spytała Ruda - Interesujące.
- A co, tajemnica jakaś? - spytała Pani Ela - Nikt nie powinien być sam.
- Nie jestem sam - odparł Damian - Mieszkają ze mną dwie kocice.
- To żeś wymyślił - prychnęła Ruda - Ja mu powtarzam to samo co Pani, ale nie słucha. Zrobilibyśmy mu profil na tinderze, czy innym badoo i miałby więcej ofert matrymonialnych niż niejedna gazeta.
- Ale nie można nikogo zmusić do związku - rzekł Oli - To tak nie działa.
- O, dziękuję, głos rozsądku - rzekł Damian.
- Ale szczęściu można pomóc - odparła Ruda.
- A może zmienimy temat? - spytał Damian - Krysia, zimno tu.
- Co Ty nie powiesz... aaa, czekaj, hasło szyfr - zorientowałam się - Emmm... Ruda, a jak Twoje podboje?
- Zależy o co pytasz. Związki na stałe nie są dla mnie. Moja rodzina twierdzi inaczej, bo w naszej tradycji w wieku 12, czy 13 lat się szuka dziewczynie męża.
- Jezusie, toż to jeszcze dziecko - powiedziała Pani Ela.
- Romowie tak mają - odparła Ruda - Ale ja się nie dam uwiązać na smyczy jakiemuś capowi. Co roku jest ta sama śpiewka i co roku wygrywam, bo wiedzą, że musieliby mnie zaciągnąć do ołtarza siłą, a i tak przegryzłabym liny, poderżnęła gardło przyszłemu mężowi i wymordowała tych, którzy chcieliby mnie powstrzymać. To mnie starszyzna wykluczyła ze wszystkiego jako tę czarną owcę, co nie potrafi uszanować tradycji. Nie będę niczyją własnością.
- Popieram - powiedziała Pani Ela - Tradycja tradycją, ale to jest przesada. Ja się zbieram dzieciaczki, zabieram ten mój sprzęt i jakby Wam zabrakło koców, to mam ich trochę.
- Udanej partyjki - powiedziałam - Niech ich tam Pani obegra ze wszystkich zaskórniaków.
- Taki mam zamiar - rzekła Pani Ela.

Po wyjściu sąsiadki rozdzieliliśmy między sobą koce i siedząc przy farelce jak Eskimosi przy ognisku, czekaliśmy na podgrzanie rosołku.
- A jakby tak tu strzelić taki prowizoryczny kominek? - spytała Ruda - Tak na środku pokoju.
- Jak mi spalisz mieszkanie, to się do Ciebie wprowadzę - odrzekł Damian.
- Dobra. Kto ma zapałki? - spytała Ruda.
- Moje koty idą ze mną.
- Yhh. Jakoś przeżyję.
- Ty to narzuć na siebie dwa - rzekł Szyszek do Oliego, wręczając mu swój koc - Mnie nie jest zimno, a jak się załatwisz, to miesiąc z życia wyjęty.
- Nie jesteś troszeczkę nadopiekuńczy? - spytał Oli - Tu już jest cieplej.
- Przypomnieć Ci zapalenie płuc?
- To było rok temu!
- Ale myślałem, że zejdziesz, nie dyskutuj.
- Na pół - stwierdził Oli, zarzucając część koca na Szyszka - I nie marudź.
- Co z tym zapaleniem płuc? - spytałam - Wyprawa w góry, czy kąpiel na morsa w stawiku?
- A gdzie tam - odparł Szyszek - Nie doleczył się i cud, że mu powikłania żadne nie wystąpiły. Wiedzieliście, że jak ktoś nie ma śledziony, to ma automatycznie bardzo osłabiony system immunologiczny? Ja się dowiedziałem w tamtym roku.
- Raz mi się zdarzyło gorzej zachorować. Raz - powiedział Oli - A wypominać mi będzie następne dziesięć lat.
- Każdy normalny człowiek przechodzi grypę w tydzień, góra dwa - rzekł Szyszek.
- Krysia to w jeden dzień - wtrącił Damian.
- Prawda to - potwierdziłam.
- O, widzisz? - rzekł Szyszek - U Ciebie grypa to właściwie równa się eboli.
- Matko jak Ty wyolbrzymiasz - pokręcił głową Oli.
- A, właśnie - wtrąciła Karolina - Mamy jakieś info odnośnie dziadka na spotkaniu?
- No więc tak - zaczął Oli - Zadzwoniłem do niej, niby w tajemnicy przed Łukaszem... który siedział obok i nie wyrabiał ze śmiechu i powiedziałem, że chcę jej pomóc, bo widzę w niej zmianę, bla, bla, bla, ale grupa wspominała coś o jakimś dziadku z wesela i że byłaby bardziej chętna na spotkanie, gdyby on się na nim też pojawił. Oczywiście udawałem, że nie wiem o kogo chodzi, bo skąd miałbym wiedzieć, skoro mnie na tym weselu nie było.
- A ona?
- A ona pomyślała chwilę, postękała i dała się przekonać, że to bardzo zachęcające dla reszty rozwiązanie i korzystnie wpłynie na jej wizerunek, więc jak "dziadek się będzie dobrze czuć i będzie w stanie, to go weźmie".
- Jest! - zakrzyknęła Baśka.
- Znając ją, to dziadek się pewnie będzie "źle czuł" - powiedziałam, gasząc nadzieje dziewczyny.
- To się go poprosi do telefonu, żeby potwierdził swoje złe samopoczucie - odparł Damian - I tyle.
- Tak samo pomyślałem - rzekł Oli.
- Plan zostaje bez zmian, pomimo obecności starszego pana? - spytał Szyszek.
- Stary, jak mu rzucisz "starszym panem" to dostaniesz w pysk i to od niego - powiedział Damian - To jest dziadek, radzę zapamiętać. Plan bez zmian.
- Taki agresywny? - spytał Szyszek.
- Mniej więcej tak jakbyś Rudą wołał po imieniu.
- Oł - rzekł Szyszek - Nie, to jednak lubię swoją głowę.
- Kotek zasnął - powiedział z rozczuleniem Oli, patrząc na przytuloną Banankę - O bożu...
- Mojemu też się oczy kleją - odparł Szyszek.
- Co Wy wiecie - powiedziałam, patrząc na chrapiącą Morfinę.
- Teraz nie mogę się ruszyć - powiedział szeptem Oli.
- Niby czemu? - spytała Ruda.
- Bo się obudzi.
- No i?
- Jesteś bez serca!
- Też mi nowość.
- To są koty Damiana - powiedziałam - Jak już zasnęły, to możesz sobie z nich robić szalik, a się nie obudzą.
- Potwierdzam - powiedział Damian.
- Łukasz, chyba potrzebujemy kota - powiedział Oli, zerkając na Szyszka.
- Zagranie poniżej pasa, nie możesz mnie przekonywać do zwierząt, które śpią na moich rękach. Koty hałasują w nocy. Ciebie budzi każdy szmer. Już byś w ogóle przestał spać.
- To zależy od kota - rzekł Damian - Te pomioty mają dni, że urządzają wyścigi z przeszkodami na mojej głowie w środku nocy, a innym razem śpią jak zabite i zastanawiam się czy jeszcze żyją.
- Zwierzęta mają działanie terapeutyczne, nie wiem czy słyszałeś - kontynuował Oli.
- Dzięki Damian, wszystko przez Ciebie - uśmiechnął się Szyszek.
- Nie ma sprawy - odrzekł Damian - à propos kotów, Mysz, masz jakieś informacje z frontu? 
- No przezabawne - odparła Mysz - Żebyś wiedział, chociaż niewiele.
- To dawaj - rzekła Ruda, zbliżając się do farelki.
- Otóż jak ostatnio byłam na herbatce w kawiarni z Marcelką, to minęłam się z gościem na wózku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że na kolejnej wizycie również się z nim minęłam i widziałam jak żegna się z naszą księżniczką. Jak weszłam, to on jej za coś dziękował, a ona mu mówiła coś w stylu "mam nadzieję, że będę mogła pomóc".
- Ciekawe - przyznała Ruda - Mówiła coś o nim więcej? Pytałaś o niego?
- Tak dyskretnie - odparła Mysz - Przytrzymałam mu drzwi i jak wyjechał, to niby od niechcenia spytałam kto to, to mi powiedziała, że "Ach, stary znajomy. Taka drobna przysługa" i już nigdy nie wróciła do tematu.
- Kojarzysz go? - spytał Szyszek.
- Nie, to żaden z naszych - odrzekła Mysz - Tego jestem pewna, bo mu się przyjrzałam.
- Jak wyglądał? Jaki przedział wiekowy? - spytał Damian.
- Mniej więcej w naszym wieku, może być trochę młodszy. Ciemne włosy, jasne oczy, co ciekawe, miał heterochromię.
- Co miał? - spytała Ruda.
- Różne kolory oczu. Jedno oko było dużo jaśniejsze niż drugie, ale oba zielone - odpowiedziała Mysz i od razu podłapałam jej przypuszczenia.
- Takie szczegóły zauważyłaś? - spytał Oli.
- Uznałam, że ważne dla nas będzie, jeśli mu się dobrze przyjrzę. Otwierając drzwi stałam wystarczająco blisko - odpowiedziała Mysz.
- Nie myślisz o tym, o czym myślę, że myślisz - powiedziałam.
- A znasz kogoś jeszcze z rzadką wadą tęczówki?
- Ej, ej, teraz to sobie za dużo dopowiadacie - powiedział Damian - Bez przesady, to już zaczyna być paranoja.
- Ale o co chodzi, bo się pogubiłem? - przyznał Oli.
- Damian ma heterochromię - powiedziała Mysz.
- No co Ty!
- Bardzo, bardzo drobną - odparł Damian - Widoczną tylko jak ktoś się przypatrzy. Jedno oko jest po prostu troszkę jaśniejsze. Tego normalnie nie widać.
- U tamtego gościa to jest dużo bardziej widoczne - powiedziała Mysz.
- Pokaż! - powiedział Oli.
- Yhh - westchnął Damian i podszedł do Oliego, patrząc mu głęboko w oczy.
- No faktycznie, ale to się trzeba bardzo dokładnie przyjrzeć - rzekł Szyszek.
- Mówiłem - odparł Damian.
- Też chcę, czekajcie - powiedziała Ruda, podchodząc do Damiana.
- Jak się romantycznie zrobiło - rzekła Baśka.
- Skończyliście analizować moje głębokie spojrzenie? - zaśmiał się Damian.
- Nie, stój tak - odparła Ruda.
- Starczy.
- Czekaj, czekaj, to Ty myślisz - powiedziała Ruda do Myszy - Że ten gość na wózku może mieć jakiś związek z Damianem?
- Teraz już wszystkich będziecie do mnie podpinać - powiedział Damian - Nie dajmy się zwariować.
- To jest wada GENETYCZNA - powiedziała Mysz.
- To może być wada genetyczna, a wcale nie musi być. Przyczyn jest wiele - odparł Damian.
- Ma ją jakieś 1 % populacji.
- To wciąż sporo ludzi. Błagam Cię, myślisz, że tak trudno jest znaleźć kogoś z podobną wadą? To jest Marcelina, ona ma różne sztuczki, o ile to w ogóle ma jakikolwiek związek z nami. Może to jej kolejny kochanek.
- Był do niego podobny? - spytał Szyszek.
- No przestańcie - powiedział Damian - Tworzycie teorie spiskowe, bo jakiś przypadkowy facet ma wadę genetyczną, którą ma jakieś siedem milionów ludzi.
- Jak ograniczysz zasięg do Polski, to wyjdzie Ci znacznie mniej - odparła Mysz - Ja nie mówię, że to musi mieć powiązanie, tylko że może mieć. Podobny nie był, ale rzadko to rodzeństwo nie jest do siebie podobne? Spójrzcie na Krysię i jej siostrę.
- Fakt - odparłam.
- Ona ma rację - stwierdził Szyszek - Musimy brać to pod uwagę, bo wiemy że to planowała.
- Dobrze wiemy, że nie dałaby rady tego zorganizować - odpowiedział Damian - Rozmawialiśmy o tym.
- To jest mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe - przyznałam.
- Moim zdaniem troszeczkę Was ponosi fantazja - odparł Damian.
- Cóż, to się chyba dość szybko wyjaśni - powiedział Oli - Chociaż jestem za Damianem. Moim zdaniem to zbieg okoliczności i tyle.
- Nie chcę jej za bardzo podpytywać o tego gościa, bo się zorientuje - powiedziała Mysz - Nie mogłam też za nim pójść, z tego samego powodu.
- Ale patrz jaka zajęta, ze spotkania na spotkanie, bizneswoman normalnie - zastanawiała się Sonia.
- Dobra, przerwijcie na chwilę, bo rosół wjeżdża - odparł Damian.

Po rozgrzaniu się zupą, Ruda przepuściła zmasowany atak na alkohol.
Wszyscy dobrze wiedzieliśmy kto odpadnie jako pierwszy.
- Przypominam, że jak nie wytrzymasz do północy, to wystawimy Cię na balkon - powiedział Damian.
- Nie pie*dol, lej - rzekła Ruda, podstawiając szklankę.
- Jak chcesz, ale trochę tam chłodno.
- Kostka Rubika? - spytał Oli, przechadzając się ze śpiącym kotem, trzymanym w ramionach.
- Tak - odpowiedział Damian - Gdzieś mam jeszcze drugą.
- Potrafisz ułożyć, czy w celach dekoracyjnych? - spytał Oli.
- W celach terapeutycznych - odparł Damian.
- To znaczy?
- Długa historia.
- Nie spieszy nam się nigdzie.
- Ok, skoro tak - zaczął Damian - Jak mnie wypuścili z ośrodka, to odsyłali mnie do różnych psychologów, psychiatrów i innych psycholekarzy. Z żadnym jednak nie miałem ochoty rozmawiać. Drażnili mnie. Wiecznie uśmiechnięte twarze i wiecznie te same pytania o niczym. Zacząłem omijać zajęcia i nie przychodziłem na umówione spotkania grupowe. W końcu przejął mnie ten gość, który mnie wtedy wyciągnął z tej katatonii i kazał się pojawić raz, a potem stwierdzić czy będę chciał brać udział w jego terapii, czy nie. Lubiłem go. Chodził w pomiętej koszuli, nie był nudny, ani za bardzo szczęśliwy. Nie kazał mi "mieć pozytywnych myśli" i wyobrażać sobie moich przyszłych sukcesów. Był normalny. Wszedł do gabinetu, spojrzał na mnie i powiedział, że nie po to mnie wyciągał z tego g*wna, żeby teraz mu tamci spie*dolili robotę.
- Już go lubię - odparła Ruda.
- Kazał siąść gdzie mi będzie wygodnie, albo stać jeśli wolę chodzić i odpowiedzieć na kilka prostych pytań - kontynuował Damian - Odpowiadałem na nie milion razy, więc zrobiłem to odruchowo. Spytał dlaczego nie chcę rozmawiać z innymi lekarzami, więc odpowiedziałem szczerze, że nie mam ochoty na rozmowy i udawanie, że wszystko jest w porządku kiedy nie jest. Wtedy spytał czy chce porozmawiać o czymś konkretnym i czy może mam jakieś pytanie. Miałem jedno, ale nie mogłem go zadać, bo zamknęliby mnie z powrotem, więc tylko pokręciłem głową.
- Jakie to było pytanie? - spytał Oli - Którego nie mogłeś zadać.
- Dlaczego po prostu nie dacie mi umrzeć - odparł Damian.
- Oł...
- Byłem w bardzo złym stanie Oli, ale nie miałem zamiaru dać się znowu zamknąć - odparł Damian - Wtedy gość spytał czy jestem na lekach. Odpowiedziałem, że tak. Spytał czy biorę je regularnie. Odparłem, że tak. Spytał czy dobrze się na nich czuję. Powiedziałem, że nie, co było zgodne z prawdą. Nigdy dobrze nie funkcjonowałem na lekach, ale rozumiałem dlaczego były mi potrzebne. Pomagały mi zasnąć i nie myśleć za dużo, ale jednocześnie strasznie mnie otumaniały, nie miałem ani na nic siły, ani ochoty. Nie byłem na nich głodny i często orientowałem się po kilku dniach, że powinienem spożywać posiłki raz na jakiś czas.
- Nie jadłeś po kilka dni? - spytała Agnieszka.
- Tak, orientowałem się jak mi się przypominało, że istnieje lodówka i czasem trzeba tam zajrzeć - odparł Damian - Zacząłem jeść regularnie w sumie dzięki Pani Eli, która jak mnie znalazła, to była w wielkim szoku, bo była przekonana, że zginęli wszyscy, włącznie ze mną. Dziwiło ją tylko, że nigdzie nie mogła znaleźć na nagrobkach mojego imienia. Nie miała pojęcia, że przeżyłem, tylko rok spędziłem w odizolowaniu. Na początku mnie nie poznała, a potem nie chciała mnie wypuścić z objęć. Znała moich rodziców i zobaczenie mnie żywego było dla niej jak ujrzenie ducha. Widziała w jakim jestem stanie i że bardziej wegetuję niż żyję, więc krążyła wokół, donosiła jedzenie i upewniała się, że zjadam chociaż połowę. Powinienem być wdzięczny, ale było mi tak strasznie wszystko jedno, że nawet jej opiekuńczość mnie czasem drażniła. Drażniło mnie to, że martwiła się o mnie jak o syna, który się odnalazł, kiedy już myślała, że nigdy nie wróci. W większości jednak drażniłem sam siebie.
- Kochana kobieta - powiedział Oli.
- Bardzo. Nie wiem co mógłbym zrobić, żeby jej się za to wszystko odwdzięczyć. Dalej przynosi jedzenie, chociaż wszystko jest już w porządku. Czasem uczy mnie jak coś przygotować i zanoszę jej to do sprawdzenia. To nigdy nie jest tak dobre jak jej dania, ale jest jadalne. Wtedy więcej czasu spędzała u mnie niż u siebie, chociaż wcale nie musiała. Zaczęła usuwać mi z zasięgu wzroku wszystkie ostre przedmioty jak zobaczyła moje ręce. Chciała dobrze, ale czułem się jak w więzieniu, kiedy jedynymi sztućcami w mieszkaniu były łyżki, więc powiedziałem jej, że jeśli będę miał zamiar się pociąć, to zrobię to nawet łyżką, więc jej działania są bezcelowe. Nie wiem ile razy przez to płakała. Jakiś czas później do domu trafiła Mercy. Pani Ela stwierdziła, że ona również jest samotna i nieszczęśliwa, więc możemy sobie być samotni i nieszczęśliwi razem, obok siebie. Polubiłem tego kota i był wtedy jedyną istotą na której mi zależało i o którą się troszczyłem. Pamiętałem, żeby ją regularnie karmić i w ten sposób przypominałem sobie o własnych porach posiłku. Zaczepiała mnie kiedy zbyt długo siedziałem nieruchomo i atakowała własny ogon kiedy widziała, że sam siebie nie mogę znieść... A wracając do psychologa, to powiedział mi, że to nie moja wina, że nie chcę rozmawiać i że problem leży w braku skupienia i możliwości zebrania myśli. Położył na stole trzy rzeczy: miękką piłkę z piaskiem w środku, coś na wzór fidget spinnera i kostkę Rubika i kazał wybrać jeden przedmiot, którym będę zajmował ręce podczas rozmowy. Powiedział, że będę mógł je zmieniać, jeśli nie będą mi odpowiadać. Spytałem po co to. Powiedział, że jeśli zajmę mózg czymś oprócz rozmowy, to łatwiej mi będzie mówić i nie będę na to zwracał aż takiej uwagi. Wtedy uznałem to za głupie, ale podziałało. Najbardziej pochłaniała mnie kostka, więc w końcu sięgałem tylko po nią i wycofaliśmy z użycia pozostałe przedmioty. W jakiś sposób fakt, że nie musiałem patrzeć terapeucie w oczy i mogłem zająć czymś ręce, a czasem odpłynąć na chwilę, myśląc o tym gdzie umieścić jaki kolor, pomagało mi zebrać myśli i trochę bardziej się otworzyć. Później zmienili mi psychologa, bo ten był od "trudnych przypadków", ale kostki używałem dalej, nawet kiedy prowadzili mnie inni specjaliści. Potem nauczyłem się algorytmów do niej i zamiast bez sensu ją przekładać, byłem w stanie ją rozwiązać z dowolnego przemieszania. Czasem dalej jej używam jak muszę nad czymś pomyśleć, ale nie chcę się zafiksować nad danym tematem, bo to do niczego nie prowadzi. Dobra rzecz, teraz układam ją poniżej minuty.
- Poniżej minuty?! - spytała Ruda - Pie*dolisz.
- To nie jest żaden rekord, ludzie to robią w kilkanaście sekund, ale ja tego nigdy nie robiłem na czas, tylko żeby czymś zająć ręce. Krysia też potrafi ją układać, to nie jest wcale ani skomplikowane, ani trudne do nauczenia.
- Tobie ile to zajmuje? - spytała Ruda.
- Też coś koło minuty. Kiedyś byłam w tym szybsza, ale nie ćwiczyłam regularnie - odpowiedziałam.
- Piep*zeni geniusze.
- To jest typowa pamięciówka i nawet nie musisz potem przy tym myśleć - powiedziałam.
- Mi nigdy tego nie zaproponowali - powiedział zachwycony Oli - Brzmi super. Myślisz, że mógłbyś mnie nauczyć?
- Jasne - odparł Damian - Dzisiaj?
- Ale co dzisiaj?
- Chcesz się nauczyć dzisiaj?
- Ale co, że w jedną noc?
- Krysi przyswojenie wszystkich algorytmów na LBL zajęło z cztery godziny ćwiczeń i potem tylko zerkała na kartkę jak coś jej się zapomniało.
- Nie żartuj...
- No poważnie, to nie jest ani trochę skomplikowane. Prz kostce 6x6 zaczynają się schody.
- Nie cierpię kostek 6x6, już 4x4 są ciężkie - powiedziałam, przypominając sobie torturę związaną z większymi kostkami.
- Polej mi - powiedziała Ruda - Nie będę na trzeźwo słuchać jak dwóch nerdów rozmawia o kostkach.



- Czołg - podpowiadał Oliemu Damian, podczas gdy Oli próbował swoich sił w kostce Rubika, siedząc w półmroku przy farelce i skupiając się na kolorach.
- Ale mam czołg - odpowiedział Oli.
- Nie masz dwóch rzędów.
- Aaa, bo to dwa trzeba. Ok.
- Dobra, moja kolej na pyyytanie - rzekła Ruda, opróżniając butelkę wina.
Damian miał rację, dziewczyna raczej nie miała szans dociągnąć do północy.
- Nie odpowiedziałaś na ostatnie - odparł Damian, któremu gra w dwadzieścia pytań przerodziła się nagle w dziesięć pytań i dwie odpowiedzi.
- Odpowiedziałam - zbuntowała się Ruda - Żaden mi się nie podobał.
- Miałaś mieć już z dziesięciu mężów i żaden z nich ani trochę Ci się nie spodobał?
- Nie. Ty wiesz jakii gust mają moi roziiise? - spytała Ruda - Fataaalny.
- Ale może oni mieli ciekawą osobowość - powiedziałam, przyglądając się jak Oli walczył z drugim rzędem - Przerzucasz na prawo, czy na lewo? - spytałam.
- Na prawo - odparł Oli.
- Lewo, góra, prawo, dół, prawo, obrót w lewo, lewo, obrót w prawo - podpowiedziałam.
- Czekaj, ale wolniej...
- Lewo.
- No.
- Góra, ale prawa kolumna.
- Aaaa. Prawa kolumna.
- Tak, lewą robisz, jak robisz rzut na lewo.
- Dobra to już wiem.
- Poje*ani jesteście, ale Ci moi niby męszowie, to nie potrafiliby nawet jednokolorowej takiej ułoszyć. Jezuuu jakie to debiiile były - powiedziała Ruda.
- Aż tak? - spytałam.
- Kurnnna Kruychaaa. Oni chsieli żebym im tylko pszataała i dziesi rodziła. Poebało chyba. Moje pytaaanie.
- Dobra, wal - odparł Damian.
- Co teraz jak już mam? - spytał Oli.
- Żółty krzyż - podpowiedział Damian.
- Ok, to jest to z obrotami.
- Tak.
- O, wiem - powiedziała Ruda, klaszcząc w ręce - Czy Cię kiedyś podrywaa jakaś laskaa. I jak to się skońszyło.
- Hmm - pomyślał Damian - Zazwyczaj to się kończy dość szybko, bo po prostu mówię, że nie jestem zainteresowany.
- Nie bąź nudnny.
- A Oliwia? - przypomniałam Damianowi.
- Oliwia? - spytał.
- No ta laska od biegania.
- Ooo fu*k, faktycznie - powiedział Damian - Góra, lewo, dół, prawo, obrót w lewo - podpowiedział Oliemu.
- Mhm - odparł chłopak.
- Czo za Oliwia? - spytała Ruda.
- Mysz, a co Ty robisz? - spytał Damian.
- Csii. Nie zwracaj na mnie uwagi, cykam Wam zdjęcie - odparła Mysz.
- A po co?
- No dla Marcelki przecież. Pewnie będzie mi kazała je podesłać Szyszkowi, żeby Was podkablować.
- A, ok.
- Co za Oliwia? - spytał zainteresowany Szyszek, wracając z łazienki i siadając obok Damiana.
- Taka jedna - odparł Damian.
- Ale nie maa odpowiezi taka jedna, mów - nalegała Ruda.
- No więc czasem sobie biegam - zaczął Damian - Teraz zamiana boków Oli. Żeby się pozbyć nadmiaru energii.
- Nadmiar energii - westchnęłam - Chciałabym.
- I to było nie wiem, z kilka miesięcy temu, może rok temu. Jakaś dziewczyna spytała czy może się przyłączyć. Mieliśmy podobne tempo, nikt nikomu nie przeszkadzał, ani nikogo nie spowalniał, to stwierdziłem czemu nie. Zaczęliśmy gadać i czasem umawialiśmy się na jakieś dłuższe wspólne trasy.
- Uuu dobsze się zaszyna - przyznała Ruda, zaglądając do pustej butelki.
Do drzwi rozległo się pukanie i głowy wszystkich zwróciły się w stronę korytarza.
- Otworzysz Krysia? - spytał Damian.
- Jasne - odparłam, podchodząc do drzwi z moim kocykiem. W korytarzu było dużo chłodniej, a centralne wciąż nie miało zamiaru poratować nas ciepłem.
- Nie śpicie jeszcze? - szepnęła konspiracyjnie Pani Ela, kiedy otworzyłam drzwi.
- A gdzie tam, proszę wejść - odparłam.
- Mogę? - spytała Pani Ela w przestrzeń.
- No ale Pani Elu, Pani nie musi pytać czy Pani może - odparł Damian - Pani zawsze może.
- Damian nam mówi o swojej byłej - rzekła Ruda.
- O, to o czymś nie wiem - odparła Pani Ela, wchodząc do pokoju.
- Żadnej byłej - rzekł Damian - o Oliwii mówimy.
- A, tej wariatce od biegania? - spytała Pani Ela - Natrętne dziewuszysko, nieraz to to musiałam pogonić, bo dzikie to takie było. Winko przyniosłam - dodała kobieta z uśmiechem - Zdobyczne, wygrane.
- Wygaaa pani? - spytała Ruda - No, moja kobieeta. I winoo przyniosła. Czy Pani się nie hcse przeprooowazić do mie?
- Ojoj, ale się tu już dziecinka ululała - odparła Pani Ela - głowa chyba słaba.
- Oeeeaaa tam zaraz słaba.
- Gdzie masz korkociąg? - spytała Damiana Pani Ela.
- Trzecia półka - odparł Damian.
- No kontuuuuuuuj historię - rzekła Ruda.
- Dobra. Więc Oliwia w pewnym momencie stała się trochę za bardzo natarczywa. Zapraszała mnie na kawę, ale odmawiałem, bo tylko razem biegaliśmy i nie chciałem, żeby to zostało przez nią źle odebrane.
- Ale i tak zostało - dokończyłam - Laska zaczęła do mnie wypisywać. Nie wiem skąd mnie znalazła, ale musiała mnie widzieć jak stalkowała Damiana i postanowiła "pozbyć się konkurencji", czy coś.
- O kurde - odparł Szyszek.
- Kurde to mało powiedziane - rzekłam - Pojechała mi wtedy równo. Że mam się od*ebać, bo on jest jej, że kim ja w ogóle myślę, że jestem, że on się z nią umawia i tak dalej.
- Na bogato - wybełkotała Ruda - Moszna winka?
- Można, ale nie będzie Cię rano bolała głowa? - spytała Pani Ela.
- Oj troszeszke. Czeba wypić za zwycięstwo.
- Ktoś jeszcze?
- Nie, my to dziękujemy.
- No więc odpisałam jej, że chyba nie do końca dobrze odczytuje sygnały - rzekłam - I kazałam jej z tą sprawą napisać do Damiana. Laska nie odpuszczała i dalej do mnie pisała, że mam się odczepić. Nawiedzona strasznie.
- Moszno zakochana - rzekła Ruda.
- Zrobiłam screeny i wysłałam Damianowi, bo podejrzewałam, że on nawet nie wiedział co laska wyprawiała - dokończyłam.
- No ja byłem w ciężkim szoku - przyznał Damian - Napisałem do niej, że przepraszam jeśli źle odczytała moje zamiary, ale nie jestem zainteresowany i ma przestać wypisywać do moich znajomych. Ze wspólnym bieganiem też koniec.
- Napisałeś jej czemu? - spytała Agnieszka.
- Nie, nie muszę się każdemu tłumaczyć przecież. Nie, znaczy nie. Równie dobrze mogłem być zajęty, albo ona mi się mogła nie podobać.
- Ładna była? - spytała Ruda.
- Ładna - odparłam - Tylko co z tego jak niestabilna emocjonalnie.
- Dalej do mnie pisała, że mam nie udawać, że mi się nie podoba, bo ona wie, że jest bardzo ładna - powiedział Damian.
- O jaka bezczelna - rzekła Agnieszka - Co za narcyz. Jak śmiałeś na nią nie lecieć, przecież ona ładna.
- No dokładnie - odparł Damian - bezczelny ja. Miałem dosyć dyskusji, więc ją zablokowałem i zupełnie zmieniłem trasę. Jakiś czas mnie próbowała nachodzić w domu, bo chyba wypatrzyła gdzie mieszkam, ale ją Pani Ela kilka razy przepędziła i się skończyło.
- Ty łamaszu serc niewieścich - powiedziała Ruda.
- Później ją mijałem jak biegała z jakimś innym kolesiem, więc może sobie znalazła nowy obiekt. Jak tak, to mu bardzo współczuję.
- No nieśle.
- A Ty? - spytał Damian.
- Ja ne biegam. Bieganie boli - odparła Ruda.
- Nie. Pytam czy Cię kiedyś podrywała dziewczyna.
- O, to trochę tego byyo. Ale nis siekawego. Same jakieś takie mdłe. Nisz siekawego. A chopaki, a Was? - spytała Ruda Oliego i Szyszka.
- Góra, dół, dół? - spytał Oli.
- Góra, góra, dół, dół - odparł Damian.
- Ok. No mnie to chyba nie. Raczej mnie nie zaczepiają ludzie celem podrywu - odpowiedział Oli - Na szczęście. Niezależnie od płci.
- Ja miałem jedną sytuację chyba - powiedział Szyszek - Mówiłem Ci - dodał, patrząc na Oliego.
- Mówiłeś? - zdziwił się Oli.
- No przecież. Ta dziewczyna w Maku, jak na Ciebie czekałem wtedy.
- Nie pamiętam.
- Przeciągnęło mu się i napisał mi, że będzie za godzinę - powiedział Szyszek - To poszedłem na kawę do Maka i dosiadła się jakaś dziewczyna. Zaczęła mówić, pomyślałem, że może nie ma z kim pogadać, to sobie rozmawialiśmy. W końcu spytała czy na kogoś czekam, to powiedziałem, że na chłopaka. Chyba nie zaczaiła od razu, bo myślała, że chodzi o dziecko, a potem wpadł Oli i do niej dotarło.
- A to już pamiętam - zorientował się Oli - Mocno zdezorientowana była. Chyba Ci zepsułem randkę.
- No okropny Ty - zaśmiał się Szyszek.
- A to Wy jesteście razem jednak - powiedziała Pani Ela, dolewając sobie i Rudej wina.
- No... tak - rzekł Oli.
- Bez stresu chłopaki, Pani Ela jest "nasza" - rzekł Damian.
- Tak myślałam jak weszłam - powiedziała Pani Ela - Mówię albo bracia, albo para.
- Aż tak widać? - spytał Szyszek.
- Kochany, ja na tym świecie jestem już tyle, że wstyd by było pewnych rzeczy nie widzieć. To już by ślepym trzeba być.
- Patrz, nie ukryjesz się - zaśmiał się Szyszek.
- Czasem wystarczy zobaczyć jak ktoś na kogoś patrzy. Ja znam te spojrzenia, co to ja męża nie miałam? I widziałam je już wcześniej u takich jednych młodzieniaszków - zachichotała Pani Ela, patrząc na Damiana.
- Ale Pani Elu - zaczął Damian - Kiedy to było? Lata temu.
- A coś się zmieniło synku w tej sprawie?
- No jeden z nas już nie żyje, a drugi prawie dołączył - odparł Damian.
- Aj tam - rzekła Pani Ela, dopijając lampkę wina - Nasi bliscy żyją tak długo, jak długo żyje w nas pamięć o nich. To nic, że kopnęli w kalendarz. Na każdego kiedyś przyjdzie czas. Sam przyjdzie - dodała z naciskiem Pani Ela - Jak już będziemy starzy, przekaz jasny?
- Ja nie wiem o co chodzi - stwierdził Damian - To nie ja.
- No, żebyś pamiętał, bo jak do dupska nakopię, to będzie Ci puchło jeszcze w trumnie. Jak już raz kogoś pokochaliśmy, to on zostaje z nami na zawsze. Ciałem nie, bo ciała są beznadziejne. Starzeją się, zużywają, są strasznie delikatne. Typowy błąd projektowy, ale nawet Bóg nie jest doskonały - powiedziała kobieta.
- Ja Pani poleję Panieeelu, bo Pani barzo mądrze mówi - rzekła Ruda.
- Boki robisz tak jak początek - powiedział Damian do Oliego, widząc jak Pani Ela szepcze coś do Rudej i obie robią się bardzo wesołe - To był błąd je ze sobą poznawać.
- Teraz już za późno - odparłam.
- O - rzekła Mysz, zerkając w telefon - Mówiłam? Mówiłam. "Czy jego partner o tym wie, może warto go poinformować?" odpowiedź na zdjęcie.
- To ona wie, że tu teraz jesteś? - spytałam.
- Jasne, kazała mi sama przyjść na przeszpiegi, tylko csiii. Jestem ninja. Szyszek, wysyłam Ci zdjęcie, uważaj - rzekła Mysz.
- Oh nie - odparł Szyszek - Dowód zdrady w czystej postaci. Jak on mógł - zaśmiał się chłopak.
- Ale ładnie wyszliśmy - przyznał Oli, zaglądając Szyszkowi przez ramię.
- Odczekaj chwilę i mi odpisz, bo w końcu Cię tu nie ma - powiedziała Mysz.
- No tak, mnie tu nie ma, a Ty takie rzeczy - rzekł Szyszek do Oliego - Z Damianem sobie kostki układają, ciekawe co sobie jeszcze układają jak nikt nie patrzy.
- A co to za konspiracje? - spytała rozbawiona Pani Ela.
- A to takie jedne soo - odpowiedziała Ruda - Bo my mamy taki plan, taki, plan mamy taki i że oni razem ten tego, wie Pani, ale oni nieee.
- Niee?
- Nieee. No gzie. Tak na niby tykoo.
- Jak w tych filmach. Tam też jest na niby - zachichotała Pani Ela.
- Ale w jakich filmach? Uuu Panieeeeeluuu. Nieładnie tak, a jaki tytuł?
- A nie wiem jaki, ale wszystko tam było widać.
- Wszyskoo?
- Wszystko. 
- To po to ja naprawiałem laptop? - spytał z uśmiechem Damian - No ładnie.
- Oj csiiii - odparła Pani Ela - To dziewczyny odpaliły, ja tylko patrzyłam, poza tym to są kobiece sprawy, tam. Za młody jesteś.
- Aleee on przesiesz się zalisza do kategroii oglądania - stwierdziła Ruda - Bo on to w kobietach nie gustuje przesiesz.
- A ja wiem, ale to taki film był nie dla niego - zakryła usta Pani Ela.
- Uuuuu ale Pani Eluuu - zaśmiała się Ruda - Pani to jest jednaaak taka śmiała kobitka.
- A co ja mam dziecko do stracenia, powiedz mi.
- Ruda, zepsułaś mi Panią Elę - pokręcił głową Damian - Zostawić Cię na chwilę bez opieki.
- Ej ej ej ej ej - zaczęła Ruda - Ty naprawieś latpop, a ja naprawiłaam Panią Elęęęę.
- I złożyłem - ucieszył się Oli.
- No jestem dumny - powiedział Szyszek - Niecała godzina. Gratulacje.
- Ej, poćwiczę i będę szybszy.
- Droczę się tylko, przecież sam nie wiem jak to ułożyć.
- Mogę Ci jedną pożyczyć - stwierdził Damian - Mam drugą, będziesz miał na czym ćwiczyć.
- Super, ale kota też pożyczam.
- Nie przeginaj.
- Ale całkiem nago? - spytała Pani Ela szeptem, który słyszeli wszyscy.
- Calutkoo - odpowiedziała Ruda - Wszyściutko byo widać.
- Krysia ratuj - rzekł Damian.
- A co ja mogę? Pani Ela znalazła bratnią duszę - powiedziałam.
- Chyba będzie potrzebny rosołek.
- Obawiam się, że rosołek tu może nie pomóc.
- O, czekajcie - powiedziała Mysz - Marcelka dzwoni. Tak mamo? Poczekaj wyjdę na zewnątrz, bo tu jest słaby zasięg - powiedziała konspiracyjnie Mysz, mrugając do nas.
- Chyba ją ruszyła wiadomość, że Szyszek ma Ci wjechać na chatę - powiedziałam.
- No jestem zdjęty grozą - odparł Damian.
- Bój się - rzekł Szyszek - Będziemy się bić. Nie będziesz mnie tu chłopaka podrywał kostką Rubika.
- Podryw życia - zaśmiał się Damian.
- Cicho, bo usłyszy - zganiła chłopaków Agnieszka.
- A to ta dzwoni, co z wesela? - spytała Pani Ela.
- Ta sama - odpowiedziałam.
- Ta głupia taka, co pisać nie potrafi?
- Ta sama.
- Co według niej to się wybiera orientację wedle upodobań?
- Tak, ta.
- Ojej. To chyba nie pogadają.
- To jest jeszcze nic - powiedział Damian, podchodząc do Pani Eli - Ostatnio Krysia wysłała mi artykuł, który mówił o tym, że gejem się człowiek staje, jak dostanie nieodpowiednią szczepionkę.
- Ale jak? - spytała Pani Ela - Jak to działa?
- Niektórzy ludzie twierdzą, że w szczepionkach są abortowane płody i ich DNA dostaje się podczas szczepienia do naszego DNA i jeśli to było DNA dziecka o przeciwnej płci niż nasza, to ono nam miesza w naszym DNA i nagle nam się zmienia orientacja.
- O ku*wa - rzekła Ruda i zaniosła się śmiechem - A ja myślaam, że ja gupia estem. Ja je*ie.
Pani Ela analizowała chwilę słowa Damiana i mrużąc oczy, odpowiedziała:
- Czyli jak dziewczynce wszczepią płód dziewczynki, to jest hetero i jak chłopcu płód chłopca to też.
- Tak - odparł Damian.
- Ale jak dziewczynce wszczepią płód chłopca, to zostaje lesbijką, a jak chłopcu płód dziewczynki, to zostaje gejem.
- Tak.
- A bi? - spytała Ruda.
- To chyba wtedy mieszane płody wszczepiają - odparł Damian - Trochę z chłopca, trochę z dziewczynki.
- No masz - westchnął Oli - To wszystko przez to, że byłem zaszczepiony nie tym płodem co trzeba. Może rodzicom trzeba powiedzieć, bo oni chyba nie wiedzą. Sprawę w sądzie by może założyli, jakieś odszkodowanie i na terapię by było.
- Ludzie to takie głupie czasami, że ja się zastanawiam czy to nie po Czarnobylu przypadkiem - roześmiała się Pani Ela - Przecież to się samo nie stało. Coś musiało pójść nie tak.
- Może ich źle zaszczepili. Może się skończyły płody i powrzucali tam podeszwy z butów czy coś - odparłam - Trochę kitu z okien, DNA się zmieszało i czapa.
- Taka jedna mądra książka, którą z Krysią czytaliśmy głosiła jeszcze coś innego - rzekł Damian - Że jak się dziecko za długo przegląda w lustrze i zbyt porządnie myje podczas kąpieli, to wtedy się staje homoseksualne.
- Że co? - spytał Szyszek, podczas kiedy Pani Ela z Rudą dławiły się ze śmiechu.
- No bo za długo patrzy na własne narządy płciowe i się dla niego, czy tam dla niej robią atrakcyjne.
Szyszek spojrzał na Damiana, jakby ten właśnie opowiedział mu o porwaniu przez fioletowe krowy i pokręcił głową.
- Ale Ty na mnie nie patrz, nie ja to wymyśliłem - odpowiedział Damian.
- Gdzie Wy takie perły mądrości znajdujecie? - spytał Szyszek.
- Nie pytaj - odparłam - Ale daleko szukać nie musieliśmy niestety.
- Czekaj, czekaj - rzekła Ruda, łapiąc powietrze - To jakbyście się poaatrzyli duugo. Tak duuugo duugo na kobiese nierządy...
- Narządy - poprawiła Rudą Pani Ela.
- Tesz można, to by Wam się może zmieniło. Próbowaaaeś?
- To musi zadziałać - pokiwał głową Szyszek - To ma sens.
- Jak czeba to ja się mogę poświęcić, dla dobra luckooości - powiedziała Ruda - Pani eluu, pani się poświęeci?
- Po mnie to oni by się stali aseksualni - zaśmiała się Pani Ela - To nie dla każdego takie widoki.
- Ale pani Ellluuu...
- No mówię Ci jak tu wparował, ale to co mam go zatrzymać? - pytała z przejęciem Mysz, wysyłając nam sygnały ręką - Ja go sama nie zatrzymam!
- Niech się Pani nie wystraszy Pani Elu - szepnął do sąsiadki Damian.
- Co Ty odpi*dalasz Damian?! - krzyknął Szyszek.
- Ale o co Ci chodzi człowieku? - odkrzyknął Damian, mimo iż Szyszek siedział niecały metr od niego.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi, nie rżnij niewiniątka teraz!
- Nienormalny jesteś? Co Ci się odje*ało?
- Myślisz, że nie widzę jak się do niego ślinisz psycholu?
- A co to Twoja własność? On nie ma własnej woli?
Bardzo trudno było utrzymać w sobie śmiech, widząc pękającego Oliego i zdezorientowaną Panią Elę, która z kieliszkiem w dłoni śledziła w milczeniu przebieg dyskusji.
- Muszę kończyć! - krzyknęła do słuchawki Mysz - Tu się zaraz krew poleje, oddzwonię, no pa, pa, pa - dodała, zrywając połączenie - I bardzo ładnie.
- Teraz się trzeba określić. Pobiliśmy się, czy nie? - spytał Szyszek.
- Nie, rozdzieliliśmy Was. Takie nieporozumienie to było - odparła Mysz.
- Ok.
- A co tu się odbyło? - spytała spokojnie Pani Ela.
- A to taka próba przedstawienia - rzekła Baśka.
- Ahaa - odparła Pani Ela, dalej nie rozumiejąc, ale akceptując taki stan rzeczy - Ciekawie się bawicie dzieciaczki. A może pokerek? Nie taki rozbierany - dodała, widząc ożywienie Rudej.
- Oj Pani Eluuu - rzekła Ruda.
- Nie ma tu nikogo w moim wieku, to by nie było sprawiedliwe. Na drobniaczki i o winko - zaśmiała się sąsiadka.

Pani Ela oczywiście ograła nas bardzo szybko.
Wygrane winko wypiliśmy wspólnie.
Ruda odpadła równo dziesięć minut przed północą. 
Magicznie jej telefon sam z siebie zmienił ustawienia na język koreański, a tapetę na jej własne, nieprzytomne oblicze.
Zabezpieczenie komórki jest bardzo ważne.
Marcelina dzwoniła jeszcze dwa razy, ale Mysz odpisała, że nie może "przy nich" rozmawiać i opowie jej wszystko jak wróci.

W sumie typowy wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz