Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 30 stycznia 2020

Co Rude, to wredne

Dzisiaj porozmawiamy o pewnej natarczywej kobiecie, która tak się nieszczęśliwie złożyło jest moją sąsiadką, małych, kolorowych karteczkach i rudowłosej mistrzyni konspiracji.
Gotowi?
Ok.



Na drzwiach zewnętrznych wywieszono kartkę, która głosiła iż dnia dzisiejszego przeprowadzona zostanie kontrola czujników czadu, oraz w razie potrzeby ich ewentualna wymiana.
Narodził się problem.
Zarówno ja, jak i pozostali członkowie rodziny mieliśmy pewne ważne plany, co uniemożliwiało przyjęcie pracowników gazowni, ponieważ każde z nas musiało znaleźć się o wyznaczonych godzinach w innym mieście. Jako, że Morfina nie mogła sama przyjąć kontroli, do zadania została powołana Ruda, którą już wszyscy dobrze znają (albo powinni) i która zaoferowała swoją pomoc, ponieważ jak to ujęła "i tak musiała załatwić w tym pipidowie kilka spraw".
- Jesteś tego pewna? - spytałam, zapraszając Rudą do mieszkania - Nie będzie mnie kilka godzin.
- Ta, spoko. Tylko zamknij te potwory w pokoju - odparła dziewczyna i zerknęłam na śpiącą w legowisku Morfinę, oraz zwinięte w precelki szczury, dyndające w sputniku.
- To większe ma właśnie pośniadaniową drzemkę i nie wstanie przed dwunastą, a mniejsze prowadzą nocny tryb życia i ich klatka jest zamknięta.
- A jak wstanie, to co?
- To nic. Rozejrzy się i wróci do łóżka. Jak się będziesz bardzo obawiać jej krwiożerczych zapędów, to możesz ją zamknąć w pokoju. Chociaż pewnie nawet nie zauważy, że mnie nie ma.
- Mhm.
- Ludzie z gazowni mają przyjść za jakąś godzinę, może dwie. Wpuścisz ich do łazienki, sprawdzą czujniki i wyjdą, zostawiając papierek.
- Jasne.
- Jesteś pewna, że to nie problem?
- Idź już, nie wku*wiaj.
- Ok.
- Baw się dobrze, ja na pewno będę.
- Co?
- Co? Nic. Pa pa - rzekła Ruda, zamykając za mną drzwi.

Czy jej tajemniczy uśmieszek powinien rozbudzić moją czujność?
Tak, lecz z jakiegoś powodu postanowiłam nie zwracać uwagi na czerwony alarm w mojej podświadomości i ruszyć na przystanek autobusowy.

Dojeżdżałam właśnie do innego miasta, kiedy otrzymałam te oto wiadomości:




Wiedziałam już, że decyzję podjęłam zbyt pochopnie, ale było za późno, żeby się wycofać, więc miałam tylko nadzieję, że będę miała do czego wrócić.

Kilka godzin później zapukałam do drzwi własnego mieszkania i kiedy zostałam wpuszczona do środka, ze zdziwieniem odkryłam iż nie zmieniło ono swojej aranżacji.
- Dobra, co zrobiłaś? - spytałam.
- Absolutnie nic.
- Ruda...
- Sorki, mam coś do załatwienia - rzekła Ruda, zabierając ze stołu mnóstwo kolorowych karteczek i mijając mnie w drzwiach.
- Gdzie idziesz? - spytałam, obserwując jak dziewczyna podchodzi do skrzynki na listy i upycha karteczki pod numerem, pod którym mieszkała Anonimka.
- Oszalałaś? Co Ty robisz?
- Jeszcze kilkanaście się zmieści - odparła niewinnie Ruda.
- Ale co to jest i czemu to tam wpychasz?
- To są ciasteczka z dobrymi radami, tylko bez ciasteczek, bo dupsko i tak już ma wielkie.
- Zapchałaś jej tym skrzynkę?
- Nie tylko skrzynkę. To byłoby zbyt proste.
- Czekaj, skąd wiesz pod jakim numerem mieszka?
- To akurat było proste. Przespacerowałam się po sąsiadach, pytając czy byli już panowie z gazowni, bo "wyszłam na chwilę i nie wiem czy się z nimi nie minęłam" i przy okazji podpytałam gdzie mieszka.
- Sąsiedzi Ci powiedzieli?
- Tylko jeden. Taki chłopak z góry. Jak otworzył drzwi, to spytałam czy rodzice wiedzą, że nie ma go w szkole, a jak odpowiedział, że ma dzisiaj wolne, to zagroziłam, że powiem im jakie filmy ogląda, bo grzmocenie słychać aż na dole. Był bardzo pomocny.
- Szantażowałaś nastolatka?!
- Trochę. Jako, że sąsiaduje z tą wydrą, wpuścił mnie na jego balkon, żebym nie musiała używać procy z dołu.
- Co?!
- Co, "co"? Wpuścił mnie na balkon, bo go przekonałam poinformowaniem rodziców o po*nusie, którego oglądał, wdziękiem osobistym i faktem, że mógł obczajać mój tyłek, jak się gimnastykowałam, żeby te kartki tam doleciały.
- Proca?!
- Proca. Patyk, guma? Kojarzysz?
- Co Ty chciałaś robić procą?
- Chodź - odparła Ruda, wpychając do zaśmieconej po brzegi skrzynki ostatni papierek i prowadząc mnie do mieszkania.
- Ruda co zrobiłaś?
- Słuchaj. Normalnie, to bym to załatwiła po mojemu, ale jako, że Ty tu mieszkasz, a jesteś strasznie sztywna, musiałam się wstrzymać, żebyś przypadkiem nie dostała wylewu, czy czego tam dostają starzy nudziarze.
- Masz tyle samo lat co ja.
- A wyglądam dużo młodziej. Zamiast gówna, jajek i dużej ilości kisielu, udającego spermę, musiałam jej zbombardować balkon liścikami. W myśl zasady ogień zwalczaj ogniem. Skoro tak lubi karteczki, to dałam jej karteczki.
- Ile dokładnie?
- Nie wiem. Kilka tysięcy?
- Co?!
- Plus te w skrzynce i na wycieraczce.
- Powrzucałaś jej na balkon kilka tysięcy liścików, zapchałaś nimi skrzynkę na listy i jeszcze obsypałaś wycieraczkę?
- W formie kulek, bo nie chciały dolatywać na ten balkon. 
- ...
- Wiesz ile to było wycinania? Palce mnie bolą. Trochę szacunku dla pracy.
- I co, ona się nie zorientowała?
- Albo nie ma jej w domu, albo ma bardzo twardy sen, bo poprosiłam młodego z góry o ściszenie po*no i podkręcenie tego taniego, polskiego rapu, którego słuchał. Dobre ma głośniki. 
- Wiesz, że tu mieszkają też inni ludzie? Normalni ludzie? Dzieci też. Osoby starsze.
- Ku*wa Krycha, staruszki są głuche i gówno słyszą, gnojki powinny być o tej godzinie w szkole, żłobku, albo innych instytucjach poboru wyklutych płodów, a niecała godzina na słuchawkach jeszcze nikomu nie zaszkodziła i gliny w tym czasie nie zdążyłyby przyjechać. Od Ciebie ta muzyka wychodziła? Nie. To zluzuj gacie.
- Co jest właściwie na tych kartkach? - westchnęłam.
- Prawo boże, z ambony głoszone.
Wzięłam do ręki jedną z karteczek. Informacja na niej głosiła:
(można kliknąć w obrazek, by go powiększyć)



Jeśli ktoś nie widzi, to tekst jest następujący:

"Błogosławieni Ci, którzy nie wpier*alają się w życie innych, albowiem mają ku*wa własne i lubią swoje zęby."

Musicie wiedzieć, że ocenzurowałam przekleństwa na potrzeby postu. Na karteczkach nie było cenzury.

- Co to jest? - spytałam.
- Przekaz od boga bitch - odpowiedziała Ruda - W czterech językach.
- Co?
- Polski, hebrajski...



... chiński...



... i ku*wa wingding.



 - Któryś może dotrze do tej je*anej pustki we łbie - zakończyła Ruda, podając mi karteczki - Nie marszcz się tak. Powinnaś mi właściwie podziękować, że się powstrzymałam i zrobiłam coś tak słabego. To godzi w mój honor.
- Przecież ona dostanie szału jak się zorientuje.
- Chyba już się zorientowała. Przynajmniej, że ma nowy dywan z kartek na balkonie, bo jakieś ku*wy tam leciały.
- Ruda...
- Musisz sobie wymienić tusz w drukarce, bo Ci się kończy - rzuciła Ruda, przechodząc do korytarza i ubierając kurtkę.
- Ciekawe czemu. Wpuściłaś chociaż tych z gazowni?
- Tak, wszystko spoko. Jakieś stare cepy, nawet nie było co wyrwać.
- Oni tu przychodzą pracować, a nie na podryw.
- A to się wyklucza? Od kiedy?
- Jesteś niemożliwa.
- Kartkę od nich masz na stole. Aha. Jak opróżni skrzynkę, to nawrzucaj jej nową partię. Zostało sporo u Ciebie na biurku. 
- Ruda nie będę...
- Nie bądź ku*wa c*pa Krycha. Ja spadam, na razie.
- Pa... - rzekłam, zamykając za Rudą drzwi i spoglądając na plik kolorowych papierków.

Cóż, mogło być znacznie gorzej.

1 komentarz:

  1. Ruda jesteś najlepsza !!!
    I właśnie zyskałaś fankę, ucz mnie mistrzu.

    OdpowiedzUsuń