Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 23 stycznia 2020

Akademik, winogrona i filozofia życia

Mam znajomego. Chłopak jest z Irlandii i kilka lat temu przyjechał studiować na tutejszej Uczelni. Mieszka w akademiku i kiedy ostatnio podrzucałam mu notatki z wydziału elektrycznego, na parterze dojrzałam kilkuosobową grupę, toczącą przed sobą drewnianą beczkę i wlokącą siatki z zapasem chleba dla całego budynku. Kiedy pani z portierni zapytała pielgrzymów po co im to wszystko, odpowiedzieli że "na pączki".
Nie miałam pojęcia jak można zrobić pączki z chleba w beczce, więc spytałam o to wspomnianego wyżej kumpla.
- Nie, nie - odparł - Oni tę beczkę podłączą do destylatora i będą przesączać przez chlebek alkohol, żeby aż tak te paliwo rakietowe nie wypalało gardła. Ten alkohol potem zagęszczą, zrobią z niego dżemik i powciskają do pączków.
- Co? - spytałam, usiłując to sobie wyobrazić moim ograniczonym umysłem.
- Pączki z alkoholem. Z winem, wódką, spirytusem, tak właściwie ze wszystkim. Łatwy sposób na przemycenie procentów na wykłady. Robią też pijane misie - wiesz, te żelki miśki nasączane alkoholem.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową, patrząc jak do jednego małego pokoju wciska się dziesięciu ludzi, plus sporej wielkości beczka.
- Jeden pączek i jest Ci dużo weselej. Nie polecam zjadać więcej niż trzech dziennie, bo mają niezłego kopa - dokończył kolega odbierając ode mnie notatki.
- Oni nie powinni mieć zaliczenia z chemii? Praktykę już sobie sami zrobili - spytałam, obserwując przemarsz najróżniejszej aparatury ze szklanymi rurkami.
- Niestety. Jakby tak to działało, sam bym przerobił pokój na bimbrownik.
- To tutaj normalne?
- Jak najbardziej.
- A ten płyn do mycia naczyń? - spytałam, ponieważ jego ilość również była niepokojąca.
- Pewnie będą zawody na ślizganie się po schodach.
- No tak - odparłam - Norma.
- Jak tu przyjechałem, to byłem zaskoczony i zdezorientowany przez pierwszy tydzień. Po pewnym wydarzeniu nic już nie było w stanie mnie zdziwić i postanowiłem przyjmować wszystko jako normę. Tak jest dużo prościej i mało rzeczy już mnie zaskakuje.
- Po jakim wydarzeniu?
- To było kilka dni po moim przyjęciu. Nie zdążyłem jeszcze rozpakować wszystkich klamotów, a do pokoju bez pukania wpada mi jakiś facet, dzierżąc w obu dłoniach winogrona i mówi łamanym angielskim, żebym je mu ukrył i on po nie wieczorem wpadnie. Miałem nie zadawać pytań i mu te winogrona przechować. Gość miał minę jakby mi oddawał pierworodnego, a samemu uciekał przed FBI.
- Znałeś go?
- A gdzie tam, ja tu dopiero przyjechałem.
- I co z tymi winogronami?
- Schowałem mu. Inaczej by nie wyszedł. Ja myślałem, że on zaraz na kolana padnie, taki był przejęty. Zabrałem te winogrona, a on wybiegł, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Stałem tak chwilę w bezruchu, analizując sytuację, spakowałem te winogrona do torebki i kiedy wieczorem ten sam koleś wbił mi do pokoju, to mu je oddałem. On podziękował, ukłonił się, zabrał winogrona i wyszedł. Tak bez wyjaśnienia. Do tej pory nie wiem o co chodziło z tymi winogronami.
- Nie próbowałeś się dowiedzieć?
- Na początku chciałem, ale potem dotarła do mnie pewna filozofia życia, którą praktykuję do teraz.
- Czyli?
- Nic nie ma sensu, jeśli wszystko ma sens. Wszystko ma sens, jeśli nic nie ma sensu.
- ...
- Nie da się zrozumieć wszystkiego, więc po co zaprzątać sobie głowę czymś, co mnie mało dotyczy.
- Ale to Cię dotyczyło.
- Tylko trochę. Byłem niańką dla tych zielonych kulek tylko przez niecały dzień, a potem je oddałem. Nie było ich, były, a potem znowu ich nie było. Zupełnie jak moje chęci do chodzenia na wykłady.
- Aha?
- Jeśli przyjmujesz wszystko za normę, to mało rzeczy jest w stanie Cię zaskoczyć. Gdyby tu teraz wbiło dwudziestu lekarzy w czapkach smerfów i strojach żyrafy, to zapytałbym tylko jakie badanie będzie się odbywało i poprosił, żeby mi dali pięć minut.
- Ciekawa strategia - przyznałam.
- Jedyna słuszna, jeśli nie chcesz sobie zadawać zbyt dużo pytań, na które albo nie znajdziesz odpowiedzi, albo nie jest ona wcale ważna. Życie jest za krótkie na zadawanie sobie pytań, kiedy można coś po prostu zaakceptować i żyć dalej.
Pokiwałam głową i wyszłam, mijając kolejne partie sprzętu, wkraczające do budynku.

Jest to ciekawa koncepcja. Nie powiem, że nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz