- Rośliny są strasznie niedoceniane. Traktujemy je z góry, bo nie mówią i nie mogą się z nami komunikować. Nie wykonują naszych poleceń. Właściwie nie mamy nad nimi żadnej władzy. Jedyne co możemy im nakazać, to rosnąć, co i tak już same robią. Nie możemy ich zastraszyć, przekupić, ani do siebie przekonać. Traktujemy je jak kamienie, chociaż to żywe organizmy. Nie reagują tak, jak byśmy sobie tego życzyli i są niezależne, ale mimo wszystko żyją. Po prostu żyją tyle lat, że nie mają potrzeby się spieszyć. Rosną w swoim powolnym tempie i według własnych, niespiesznych zasad. Nie biorą udziału w tym wyścigu szczurów i chyba wychodzi im to na dobre. Rośliny są spoko.
- Stary, ja i tak już jestem wege. Coś muszę jeść, nie przeżyję na piasku i kamieniach. Wszystkich nie uratuję, no sorry.
- Wiesz, że rośliny odczuwają ból?
- Przestań już...
- Ta marchewka krzyczała jak ją wyrywano z ziemi.
- Powiedziałem coś!
- Zabierano ją od jej marchwianych dzieci. Siłą.
- I potem się dziwisz, że nikt cię nie zaprasza na obiad.
Dialog odbył się w barze mlecznym, w którym stałam w kolejce po pierogi. Ostatecznie jeden z panów wyszedł z niczym i mierzył wrogo swojego kolegę, niosącego powiększony zestaw krokietów z mięsem.
Czasem to już lepiej mieć wrogów niż przyjaciół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz