Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 5 maja 2020

Jak (nie) naprawiać

Zdalne nauczanie odbywa się na naszej uczelni z użyciem trzech platform do wideokonferencji: Zoom, BBB (BigBlueButton) oraz M-Teams. Każdy z tych programów ma takie same założenia, jednak specyfika ich obsługiwania jest różna.

Jeśli wykładowca jest zmuszony do użycia programu innego niż ten, który sobie początkowo założył - pojawiają się problemy natury technicznej. Zwłaszcza przy osobach, które na co dzień nie trwają w bliskiej przyjaźni z technologią, a szczytem ich możliwości jest uruchomienie rzutnika. 

Kiedy ktoś zrywa się rano na wykład tylko po to, żeby zajrzeć w nozdrza prowadzącemu, który usiłuje uzyskać odpowiedź na pytanie "dlaczego Was nie słychać?", podejmując bliski kontakt z kamerką swojego laptopa i krzycząc do uczestników dyskusji w myśl zasady "skoro ja ich nie słyszę, to oni mnie też nie", to chociaż chce się zachować powagę, śmiech jest tutaj reakcją mimowolną.

Leżałam więc sobie dnia pewnego w pieleszach, że tak to ujmę i logowałam się na platformę, by sprawiać wrażenie osoby pilnej w nauce i uważnej. Na moim lewym policzku odgniot od poduszki i wzorki z guzików, na prawym psia morda, bo akurat w tym momencie zwierzę poczuło potrzebę okazania czułości i oślinienia mojej i tak już zdeformowanej snem twarzy. Morfina kiedy się przytula, to przytula się do największej odsłoniętej powierzchni, a jako że reszta mnie znajdowała się w tamtym czasie pod kocem, połowa mojej facjaty znalazła się pod jej faflami.

Kiedy już strona postanowiła mnie wpuścić, ujrzałam czat składający się z kilkunastu osób, które usiłowały wytłumaczyć prowadzącej jak podłączyć słuchawki do komputera. Poza poradami typu "może proszę spróbować wyłączyć program i ponownie włączyć" i prośbami o sprawdzenie slotu na słuchawki, znalazło się też kilka bardziej technicznych porad, które krok po kroku opisywały ustawienia dźwięku w samym programie. Niestety niezależnie od tego jaki mikser, słuchawki i głośniki zostały wybrane oraz jakie sterowniki zainstalowane, po piętnastu minutach progresu w odtwarzaniu dźwięku wciąż widać nie było.

W pewnym momencie jakiś geniusz klawiatury rzucił hasłem "A ma Pani laptop odgłoszony?" i moje parsknięcie zbudziło śliniącą mnie beż potworę, ponieważ właśnie to okazało się być źródłem problemu. Laptop został wyłączony z trybu wyciszenia, a my przeszliśmy do wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych i wszystko skończyło się dobrze, chociaż moja codzienna dawka śmiechu została mi dostarczona.

Kilka godzin później, kiedy już zwlokłam swe ulane miłością do pączków ciało i wyprowadziłam psa na spacer, postanowiłam wstawić mięso do piekarnika.
Po pół godzinie odkryłam, że kuchenka jest zimna, a wiatraczek termoobiegu nie pracuje. Którym pokrętłem bym nie kręciła, tak nie działało, więc postanowiłam wziąć się za naprawę sprzętu. Do sprawy podeszłam bardzo profesjonalnie i na początek wyczyściłam grzałkę i gałki. Kiedy ten sposób nie zadziałał, odsunęłam od ściany lodówkę i dwie szafki, żeby dostać się do kontaktu, po czym odłączyłam kuchenkę od prądu na trzydzieści sekund i podłączyłam ją ponownie. Dalej nic. Przysunęłam lodówkę i szafki i wzięłam do ręki śrubokręt celem rozkręcenia tyłu kuchenki, kiedy przyszedł mi do głowy inny pomysł. Poświęciłam pół godziny swojego życia by przeszukać pudło z instrukcjami do urządzeń elektrycznych, znajdujących się w naszym domu. Znalazłam nawet kartę gwarancyjną z MP3, datowane na 2009 rok. Papierów od kuchenki jednak w kartonie nie było. Wróciłam więc do pomysłu ze śrubokrętem, ale coś mnie tknęło i powciskałam guziczki w panelu głównym, ustawiając przy okazji właściwą godzinę.

Okazało się, że przycisk zabezpieczenia przed dziećmi był włączony. Ktoś musiał się przypadkowo o kuchenkę oprzeć, albo wcisnąć go podczas czyszczenia.

Jeden guzik i wiatraczek termoobiegu zaczął wesoło brzęczeć, a ciepło powróciło do wnętrza piekarnika.

Zdaje się, że karma wraca szybciej niż sądziłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz