Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 29 maja 2020

Zocha Terecha

- A co tu mamy? - pyta kobieta 45+, nachylając się nad transporterem w poczekalni weterynaryjnej.

Wielki napis na drzwiach "zachowaj bezpieczną odległość dwóch metrów" wcale jej nie przeszkadza.

- Szczura - odpowiadam, podejrzewając zbliżającą się histerię i obrzydzenie faktem, iż szczury mogą być zwierzętami domowymi

- Nie wygląda jak szczur. Ładny jest.

- Dziękuję.

No to mnie zaskoczyła, ale gardy nie opuszczam, bo zazwyczaj po takim zdaniu następuje strategiczne "ale".

- A on guza ma?

- Guza? Nie. Gdzie?

- No na brzuchu, nie?

- A nie. On po prostu taki tłusty jest. Dietę ma, bo się zaokrąglił.

- A daj mu spokój z dietą. Ja to zawsze mówię, że zanim gruby schudnie, to chudy zdechnie. Na ciężkie czasy zbiera. Zapobiegliwy.

- No tak, tylko wie pani, to się na jego zdrowiu odbije jak będzie taki utyty.

- A co on jadł takiego, że się rozlał?

- No nic złego właściwie, bo same ziarna, warzywa, owocki, czasem jakiegoś owada. Za dużo po prostu w siebie wciskał i mu wyszło boczkami.

- A to on tak jak ja ma. Na sałacie potrafię tak spuchnąć, że w dresy nie wchodzę.

- To możemy sobie rękę podać. Tylko ja do tego lubię słodkie.

- No co zrobić, że sałata z nutelką jakoś tak lepiej wchodzi.

- Czyta mi pani w myślach.

- Jaka pani, Zocha jestem - rzecze kobieta, podając mi rękę.

- Ale na pewno?

- No tak mi powiedzieli, że mam na imię, to uwierzyłam. Też mi się to wydaje podejrzane.

- Nie, ja nie o to...

- Co? Za stara ręka? Ja jeszcze nie jestem taka wiekowa. Podajesz? Bo drętwieje.

- ... Paulina - powiedziałam po chwili zastanowienia.

- A coś się zawahałaś.

- Bo tak naprawdę rzadko używam tego imienia. Znajomi mówią mi Krysia.

- Ja to bym chciała mieć Tereska. Teresa mi się zawsze podobało. I nie ma jakiejś twardej formy jak Zocha. Nikt nie mówi Terecha.

- Mnie tam "Krycha" nie przeszkadza.

- A to co temu jemu jest? To w ogóle chłopak czy dziewczyna?

- Chłopak. W domu siedzi jeszcze dwóch. Na kontrolę przyszliśmy, przy okazji jak już po leki dla psa jestem.

- To jeszcze psa masz? Fajnie, duży?

- No taki 30 kg.

- Też mam. Mały kurdupel, ale straszna pierdoła. Co chwilę sobie coś robi. Teraz łapę w gipsie ma, bo nawywijał. Po prostej łące biegł, nie? I jedna dziura co tam była, to on musiał w nią wpaść. Mały pies, wielkie pole i on sobie na tym jednym wertepie łapę złamał. Kaleka jedna.

- A to po co pani... znaczy Zosia przyszłaś?

- No nie będę tego kuternogi ciągnęła niepotrzebnie, ale po receptę na maść przyszłam, bo mu się krwiak dookoła zrobił. Trochę u góry ten gips rozcięli, ale fioletowa kula jest i trzeba smarować.

- Nam się zrobił pod gipsem kiedyś. Z dwa tygodnie schodziło.

- Też złamał?

- Nie, ale operację miała na biodra i zwichniętą rzepkę. Dawno już.

- Z kotem mniej problemów. Jakieś takie bardziej ogarnięte jako zwierzę. A takiego szczura to można chociaż pogłaskać? Czy tak się tylko trzyma, żeby patrzeć na niego. Jak pająki?

- Nie no, to są takie miziaki jak psy generalnie. Jak się je nauczy, to na zawołanie przychodzą i wszystko.

- A to ja nie wiedziałam. W głowie zawsze miałam takie kanałowe, wielkie, brzydkie. A to taki chomik wypasiony. I mówisz, że jak pies?

- Jak najbardziej.

- Musimy się kiedyś na spacer przejść, to mi więcej powiesz. Ja ci zostawię swój numer. Tylko jak ten mój już z tego gipsu wyjdzie. Jeśli ten twój inne psy toleruje i nie przeszkadza ci bujanie się z "babcią" po mieście? Żartuję z tą babcią. Jeszcze jestem młoda i rześka, zapamiętaj sobie.

- Jasne, zgadamy się. Tylko ja zazwyczaj wychodzę jak nie ma już takich upałów, bo to moje ma swoje lata.

- Pewnie, ja też gorąca nie lubię. To bajo, bo mnie wzywają chyba.

Mimo iż nasze plany musiały zostać przesunięte w czasie z powodu obecnej sytuacji w kraju, to kiedy tylko łapka Kuby została już wyciągnięta z gipsu, wyszłyśmy z Zośką na mały spacer po obrzeżach miasta. Okazało się, że dziewczyna jest pielęgniarką szpitalną i ostatnio została przeniesiona do punktu krwiodawstwa w naszym mieście, więc będziemy widywać się już nie tylko prywatnie, lecz też zawodowo. 

Zośka twierdzi, że jest typową pigułą i nie mam co liczyć na delikatne podpięcie wężyków do soczku z żyły, ale mam nadzieję, że zachowam jednak wszystkie kończyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz