Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 5 maja 2020

Krótka historia lisa i królika

W pewnym lesie, ukrytym przed światem, żyło dwóch przyjaciół.

Jeden z nich był smukłym lisem o płomiennym futrze, a drugi - popielatym królikiem. Lis i królik żyli obok siebie od lat dziecięcych i bardzo cenili swoje towarzystwo. Zajmowali sąsiadujące ze sobą nory i spędzali razem czas, kiedy deszcz uniemożliwiał im wędrówkę.

(Grafika własna. Kliknięcie powiększa obraz.)

Ta nietypowa przyjaźń była uznawana przez inne zwierzęta za wynaturzenie i czasem dwójka ssaków zastanawiała się co to właściwie może znaczyć.

- Rugo - zwrócił się szarak do towarzysza, kiedy oboje siedzieli skuleni pod wielkim dębem i przyglądali się niszczycielskiej ulewie - Znowu się z kimś gryzłeś? Futro masz zmierzwione.

- Nie moja wina Tokilu - odparł lis - Nie szukam zaczepki. To oni zaczynają.

- Poszło o teren? Jedzenie? A może lisicę? - drążył królik, lecz odpowiedziała mu cisza - Czyli znowu o mnie.

- O zasady Tokilu, o zasady. W lesie jest tyle królików, że jedzenia drapieżnikom nie braknie, jeśli zostawią w spokoju jednego.

- Nie uważasz, że to dziwne? - zamyślił się Tokilu - To, że jeden królik jest Ci kompanem, a inny obiadem?

- Deszcz jest dziwny - odparł Rugo - Kto to widział, żeby woda spadała z nieba?

- Rugo...

- Często dziwne jest dla nas tylko to, czego nie rozumiemy. Jeśli to pojmiemy, przestaje być dziwne. Jesteś moim przyjacielem, a tylko przy okazji królikiem. Żaden z nas nie wybierał ciała, w którym przyszło mu się urodzić.

Deszcz powoli przemijał, zabierając ze sobą troski zwierząt i kłębiące się w ich głowach myśli.

Mijały dni, tygodnie, miesiące i nic się nie zmieniało. Rugo dalej bronił Tokilu, a Tokilu dalej troszczył się o Rugo. Ślady lisich łap odnajdywano obok króliczych, chociaż wiatr i deszcz zacierały je regularnie.

Pewnego dnia spokój zwierząt został zmącony, kiedy rozpędzony Tokilu wpadł prosto pod łapy swojego lisiego przyjaciela.

- Rugo! Całe szczęście! - wysapał szarak, kuląc się i chowając za kompana - Coś mnie goni! Chce pożreć! Jest wielkie i szybkie!

Lis zasłonił sobą królika, gotowy nadstawić karku dla przyjaciela, ale w powietrzu nie wyczuwał niczego niepokojącego.

- Niczego nie widzę, ani nie słyszę - powiedział po chwili.

- Było tuż za mną! - wychylił się Tokilu, nastawiając uszu.

- Może to zgubiłeś. Co tak właściwie Cię goniło?

- Nie wiem. To nie był lis, wilk, ani nawet pies. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego.

- Dziwne, ale ja też spotkałem dzisiaj coś dziwnego. Zauważyłem to w jeziorze, ale kiedy próbowałem podejść, odsuwało się na głębiny. Wyglądało jak lis, chociaż mieszkało pod wodą.

- Lis z jeziora?

- Może to lisia syrenka albo lisi wodnik.

- Nie ma czegoś takiego jak lisia syrenka - zganił przyjaciela Tokilu - Za dużo czasu spędzasz na słońcu.

- To nie ja się wystraszyłem wiatru - odburknął Rugo.

- Naprawdę coś mnie goniło!

- Widziałeś to?

- Tylko cień, ale ten cień był prawdziwy! Był wielki i miał spiczaste uczy albo rogi!

Od tego czasu Rugo często udawał się nad jezioro, żeby zachęcić wodnego kolegę do opuszczenia kryjówki, lecz ten zawsze uciekał po tafli wody i chociaż lis wypływał coraz dalej, nie udawało mu się dosięgnąć syrenki. Często na przemoczonego Rugo wpadał też Tokilu, który uciekał przed nieznanym nikomu zagrożeniem.

- To bez sensu - stwierdził Rugo - Ja usilnie staram się coś dogonić, podczas kiedy Ty bardzo starasz się przed czymś uciec.

- Zamieńmy się - zaproponował Tokilu - Ja pójdę nad jezioro, zobaczyć tego wodnego lisa, a Ty pójdziesz na polanę, gdzie zazwyczaj spotykam to straszne zwierzę, kiedy tylko ciepło zachodzącego słońca zaczyna łaskotać mnie po plecach.

Tak zrobili i kiedy dotarli każdy na wyznaczone miejsce, zrozumieli.

Tokilu obchodził jezioro dookoła i spoglądał na taflę wody z każdej możliwej strony, ale widział w niej tylko swoje odbicie.

Rugo czekał cierpliwie na polanie, ale zachodzące słońce wydłużało tylko jego własny cień.

- Cały czas próbowałeś dogonić siebie - zaśmiał się Tokilu, kiedy zwierzęta się spotkały - To było Twoje odbicie w jeziorze, zdeformowane przez niestałą wodę.

- A Ty próbowałeś przed sobą uciec - dogryzł królikowi lis - Cień Twoich uszu Cię wystraszył i podążał za Tobą, kiedy biegłeś.

Zakończeń tej historii może być wiele, tak jak wiele może być w niej wniosków, morałów i konkluzji.

Jeśli pomyśleliście, że lis pewnie finalnie zjadł królika - nazywa się to uprzedzeniami.

Jeśli stwierdziliście, że zwierzęta skończyły jako gulasz, czapka na zimę lub element dekoracyjny mieszkania - nazywa się to pesymizmem.

Jeśli wierzycie, że żyły długo i szczęśliwie do późnej starości - cóż, optymizm też jest potrzebny.

To tylko legenda, bajka dla dzieci, historia wymyślona - stwierdzi realista.

Nie jest jednak ważne co myślicie o samej historii i jakie widzicie w niej zakończenie. Czasami jeśli zostawi się otwarte drzwi, daje to dużo więcej możliwości niż "przejść przez drzwi" i "przez drzwi nie przechodzić". Można je pomalować, wyjąć z zawiasów czy porąbać siekierą.

Nawet niedokończone opowieści mogą nieść ze sobą morały.

Jednych ta historia uczy współpracy, drugim pokazuje otwartość, a jeszcze innych utwierdza w przekonaniu, że często spędzamy czas na ucieczce przed sobą lub poszukiwaniu tej wersji siebie, która nie istnieje.

Interpretacja opowieści jest tutaj dowolna. Tak jak dowolny jest w niej udział.

Zakończeń i wniosków jest dokładnie tyle, ile jest woli czytelnika, by je odnaleźć.

_____________________

Tłum. z języka rosyjskiego: własne, #Connor, #Misha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz