Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 2 marca 2019

Zamykajcie drzwi na noc

W naszym domu panuje pewna zasada. Kto wieczorem wchodzi przez drzwi ostatni, zamyka je na klucz. Jako, że na Morfinowe spacery chodzę tylko ja i często opuszczamy mieszkanie po północy, obowiązek pilnowania tej reguły spada na mnie.
Tego dnia było jednak inaczej. Ostatnia wchodziła moja mama, wracająca z urodzin koleżanki. Była to godzina druga w nocy i czekając na nią, przysypiałam przed komputerem. Pies był po spacerze, siostra już spała. Rodzicielka weszła, przebrała się i udała w kimono. Słysząc jej chrapanie postanowiłam zrobić to samo. "Po drodze" odwiedziłam jeszcze lodówkę, celem przejrzenia jej zawartości i wracając korytarzem odruchowo złapałam za klamkę. Drzwi były otwarte. Przekręciłam klucz i niosąc tosty w jednej ręce, a keczup w drugiej skierowałam się do swojego pokoju. Sen całkowicie mnie opuścił. Oglądałam jakiś mało spektakularny kanał, kiedy usłyszałam mocne szarpanie za klamkę drzwi wejściowych. Dochodziła czwarta, więc albo ktoś wracając z imprezy pomylił drzwi, albo w budynku panował pożar. Podbiegłam do wizjera. Na klatce schodowej panował mrok. Światło było uruchamiane na czujnik ruchu, więc cokolwiek to było, już sobie poszło. Zakładałam pomyłkę któregoś z nietrzeźwych sąsiadów. W końcu, żeby dostać się na klatkę trzeba dysponować kluczem, albo znać pin.
Dnia następnego okazało się, że rodzina mieszkająca obok nas również słyszała szarpanie, ale kiedy podeszli do wizjera, nie ujrzeli tam nikogo. Sytuacja była na tyle dziwna, że żaden z mieszkańców nie chciał przyznać się do pomyłki, a zajście miało miejsce na długości całego bloku i tylko na parterze. Ktoś obszedł siedem klatek, dostał się do środka i próbował wejść do najbliższych mieszkań.
Tego samego dnia odwiedziła nas policja, pytając czy w nocy nie działo się nic niepokojącego. Wszyscy zgodnie opowiedzieli o zdarzeniu.
Policjanci szukali zbiegłego pacjenta z zaburzeniami psychicznymi. Mężczyzna mógł być niebezpieczny i kierował się twierdzeniem "Jeśli ktoś ma otwarte drzwi, znaczy że przyjmuje gości". Nie wiadomo jak dostawał się do klatek, ale według zeznań obiegł w ten sposób kilka bloków i cudem zawsze trafiał na zamknięte drzwi.
Ciarki przeszły mi wtedy po plecach, ponieważ gdyby nie moje nocne podjadanie, moglibyśmy mieć w nocy gościa, którego zamiarów nikt nie znał. 
Od tego dnia zawsze sprawdzam drzwi, niezależnie od tego kto wchodzi przez nie ostatni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz