Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 31 marca 2019

Morfi vel kotlecik

Wracamy z Morfiną ze spaceru. Pies jest cały w piachu i liściach, ponieważ tak zdecydował. Przechodzimy obok domków jednorodzinnych znajdujących się na obrzeżach miasta. Słyszę w oddali kobiecy głos.
- Morfi! Mooorfi!
Oho - myślę. Pewnie to kolejna Świnkowa przyjaciółka, której ja nie kojarzę, ale za to ona kojarzy mojego psa. Jako ten ludzki podmiot na drugim końcu smyczy jestem tylko dodatkiem, przywykłam do roli breloczka. Rozglądam się po okolicy, podczas kiedy Morfina wykonuje obroty wokół własnej osi usiłując zlokalizować źródło dźwięku. Ktoś ją woła i dla niej oznacza to tylko jedną rzecz - dotyk ludzkich rąk. Ogon merda, nos pracuje, głowa obraca się jak peryskop.
- Morfi chodź tu!
Psu nie trzeba dwa razy powtarzać. On już jest w drodze, on już pędzi ku głosowi.
- O, tu jesteś - mówi kobieta, schylając się bo niewielkiego Yorka i podnosząc go na ręce - Gdzie się podziewałeś, co?
Zdziwienie na pysku Morfiny jest jeszcze większe niż moje zdezorientowanie. Morświn spogląda to na kobietę, to na mnie jakby chciał powiedzieć" Ale... przecież... ale jak to?". Świnek chyba czuje się zdradzony, bo nie wyrywa już tak do przodu. Kobieta nas zauważa i podchodzi w naszą stronę.
- Ojej jaki ładny pulpecik, można pogłaskać? Tylko zamknę swojego.
- Jasne - odpowiadam, zastanawiając się czy nie powinnam zrobić badań słuchu.
- Jak się wabi? - pyta właścicielka Yorka, zamykając psa na posesji.
- Morfina. Morfi w skrócie.
Niedowierzanie malujące się na jej twarzy uświadamia mi, że jednak obejdzie się bez usług otolaryngologa.
- Ale dziwnie, to tak samo jak mój. Znaczy mój to Morfi, tak po prostu. Skąd pani wzięła to imię.
- Moja babcie jej nadała.
- Aha. Mojemu to nasza córka. Może pani babcia usłyszała jak wołaliśmy kiedyś naszego i zapożyczyła.
- Nie wydaje mi się.
- Ile lat ma ten pies?
- To suka i ma siedem lat, a pani Morfi?
Czułam się dziwnie zadając to pytanie.
- No... nasz ma trzy.
- Pewnie zbieg okoliczności, albo to pani córka gdzieś je podsłyszała. Będzie niezręcznie jak kiedyś każda z nas będzie wołała psa i przybiegną oba.
- No. Ale uroczy ten pulpecik. O, mamo! Mamo przyjdź tu! - woła kobieta do starszej pani, która wyszła właśnie z konewką na zewnątrz.
- Ty wiesz, co za przypadek. Wiesz jak się nazywa ten pulpecik?
- Co? Kotlecik?
- Nie.
- Bardzo ładny kotlecik - rzecze staruszka i maszeruje do swoich roślinek.
- Nie, mamo. To jest Morfi, tak samo jak nasz, śmiesznie nie?
Pani ogrodnik jednak nie słucha. Nuci jakąś melodię i polewa wodą spragnione zielonki.
Młodsza wersja kobiety z konewką głaszcze jeszcze chwilę psa, po czym wraca do swojej mniejszej wersji, czekającej tęsknie za bramą.
Ciekawa jestem ile jeszcze Morfinowych klonów znaleźć można tylko w naszym mieście i dla ilu psów o tym samym imieniu to mój pulpet jest klonem.
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Czy wszystkie te Morfi przejmą kiedyś świat? Czy jesteśmy zagrożeni? Czy to zorganizowana akcja?
Coś mi tu śmierdzi spiskiem puchatków, trzeba mieć je na oku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz