Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 25 marca 2019

Zamiana miejsc

Jak większość z Was zapewne wie, Morfina ma swoje legowisko. Swoją własną, prywatną przestrzeń do spania, sąsiadującą bezpośrednio z większą przestrzenią do spania - należącą do mnie. Księżniczka zazwyczaj nie pcha mi się do łóżka, ponieważ jest jej za ciepło. Woli swoje wyro gdzie może sobie położyć łeb na panelach, a tyłek na poduszce w celu zbilansowania przepływu temperatury. Nie wiem jak to działa, nie pytajcie mnie. Prawdopodobnie w sposób podobny jak u ludzi przełożenie jednej nogi na kołdrę.
Tej nocy zdecydowałam, że będę pilnym studentem i powtórzę sobie co nie co materiału. Zabrałam więc notatki i usiadłam obok psa, żeby mu poopowiadać o systemach wodociągowych, bo nikt inny by tego psychicznie nie zniósł. Morświn obrzucił mnie spojrzeniem męczennicy, westchnął tak, że aż się firany ugięły i kontynuował sen. Siedziałam na podłodze i z pasją przekazywałam chrapiącemu zwierzęciu wiedzę na temat stacji uzdatniania wód i pompowni.
Morfina tak przejęła się tematem, że przebierając łapami starała się mnie zagłuszyć głośnym fukaniem. Powiecie, że śniła jej się jakaś gonitwa, ale ja jestem przekonana, że młoda pędziła na ratunek zagrożonej tamie która mogła runąć lada moment. 
Tak gdzieś między zbiornikiem wieżowym, a systemem rozdzielczym procesy myślowe zaczęły mi zwalniać. Instynktownie postanowiłam więc przesunąć się na bardziej wygodną pozycję i robiąc sobie miejsce wokół brzucha Morfiny wcisnęłam się tam, zawinęłam w kokon i czytałam dalej.
Litery stawały się coraz bardziej rozmyte, a mój głos mniej wyraźny. Do tego dobiegał jakby z głębokiej studni. Naprawdę nie wiem kiedy urwał mi się film, ale wybudzić mnie mogły tylko dwie rzeczy:

  • odgłos pompowania wstecznego psa,
  • oraz dzwonek z napędem na psią łapę.
Trzęsienie ziemi, alarm nuklearny, czy perkusja w pokoju nie byłyby w stanie sprawić żebym otwarła w tamtej chwili powieki. 
Jak ktoś ma dzienny limit snu ograniczony do czterech godzin, to musi zasypiać szybko, skutecznie i mocno.
Tak też się stało.

Obudził mnie brutalny ucisk pęcherza i odklejając notatki od swojego czoła rozejrzałam się nieprzytomna dookoła. Poskładana jak krzesełko odkryłam, że ręka jest nogą, a noga ręką. Słońce już wschodziło, a mnie bolała każda z 206 kości w moim ciele. Kręgosłup na pewno płonąłby żywym ogniem, gdybym go w ogóle czuła. Szyja obracała się tylko w lewo, a zdrętwienie kończyn uniemożliwiało mi przemarsz do toalety.
Znajdowałam się w psim legowisku i kompletnie nie potrafiłam sobie przypomnieć dlaczego. 
Z góry zaspanym wzrokiem patrzyła na mnie zdegustowana Morfina. Jej łapy ugniatały moją poduszkę, a wzrok mówił mi: "Kiedy się tak stoczyłaś? Spójrz jak Ty wyglądasz."
Pies oczywiście się nie znał. Wyglądałam bajecznie z poprzestawianą twarzą i psim futrem na piżamie. Coś jednak nie dawało mi spokoju, coś nie pasowało do obrazka.
Po zaawansowanej gimnastyce mózgu doszłam do wniosku, że to pies powinien być tu gdzie ja, a ja powinnam być tam gdzie pies. Cóż za dedukcja, aż miałam ochotę przybić sobie piątkę. Na szczęście nie musiałam. Po to nauczyłam tego to futrzane, wyniosłe stworzenie. 
Po odzyskaniu władzy w kończynach i opanowaniu od nowa skomplikowanej sztuki chodzenia udałam się do łazienki, a po powrocie zaproponowałam miękkiemu i puchatemu zamianę miejsc, jako że odcinek lędźwiowy pożegnał mnie najwyraźniej już kilka godzin temu.
Pies z oburzeniem zwlókł się z mojego łóżka, mamrocząc coś co brzmiało jak "muemue", ale znaczyło raczej: "Zajęłaś mi bezczelnie łóżko swoim tłustym tyłkiem, więc musiałam zmienić miejscówkę na ten niższej klasy mebel użytkowy, a teraz jeszcze masz pretensje. Do tego zaśmierdłaś mi mydłem całe legowisko, jak ja mam teraz w nim spać?".
Położyłam się na całe piętnaście minut snu jakie mi zostało zanim budzik brutalnie oświadczył mi, że mnie nienawidzi i nie przestanie się wydzierać.
Żeby rozejrzeć się przed wejściem na jezdnię dalej muszę się kręcić, jakbym miała problem ze znalezieniem własnej orbity, bo moja szyja działa tylko w lewo, ale za to wraca mi czucie w prawym pośladku. Do wieczora być może obudzi się i drugi półdupek. Mam też nadzieję, że moje krzyże wrócą szybko z wakacji, bo chciałabym jeszcze w tym tygodniu móc się schylać.
Lata lecą, starość mnie dopadła na psim legowisku...

2 komentarze:

  1. no cóż ... akurat pod tym postem reklama: ubezpieczenia pogrzebowe...... że niby tak na temat?

    OdpowiedzUsuń