Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 17 marca 2019

Rant o prywatności

Lubicie jak Wam się obcy wtrącają w życie?
Nie żartujcie, że nie. Każdy to uwielbia.
To takie świetne uczucie, kiedy nieznajomi Wam ludzie (pomińmy już rodzinę) zadają pytania na tematy prywatne, które zupełnie nie powinny ich obchodzić.

Coś w stylu: "No, to kiedy sobie znajdziesz jakiegoś kawalera/pannę?", albo kiedy już kogoś macie "No, to kiedy wesele?", lub też "No, a dzieci kiedy planujecie?".
Jakby celem życiowym każdej jednostki ludzkiej było podporządkowanie się ogólnie dobranemu schematowi, bo inaczej wartość człowieka w strukturze społecznej w ogóle nie będzie brana pod uwagę.
W końcu zadaniem kobiety jest wyjście za mąż, urodzenie dziecka (najlepiej kilku) i opieka nad domem, podczas kiedy mężczyzny - zbudowanie domu, zasadzenie drzewa, spłodzenie syna i zarabianie na to wszystko. 

Mamy rok 2019, a niektórzy ludzie wciąż nie potrafią dostrzec, że podział obowiązków uległ zmianie, że mamy równość i każdy może robić co chce i z kim chce. Teraz kobieta może sadzić drzewo i budować dom, a mężczyzna opiekować się dziećmi, lub też oboje mogą podróżować po całym kraju i w nosie mieć stałe konstrukcje i roślinność.
Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy kończysz dwudziesty rok życia i jesteś singlem, posiadającym zwierzęta. Wtedy dopiero zaczyna się zabawa.
"Bo jak Ty sobie kogoś znajdziesz z tym zoo?", "Byś sobie kogoś znalazła/znalazł, a nie czas marnujesz na zwierzaki", "A co jak sobie kogoś znajdziesz i on/ona nie będzie tolerować zwierząt?" i mój osobisty faworyt: "A jak dziecko będzie, to gdzie oddasz?".
Przy tym zestawie pytań należałoby wziąć głęboki wdech i zacząć spowiadać się z życia prywatnego sąsiadowi, który akurat na fajkę wyszedł i troska o przyrost populacji zmusiła go do zadania tych pytań.
Po pierwsze skąd pomysł, że kogoś potrzebuję. To może być dla niektórych szok, ale istnieje na świecie grupa ludzi którzy samotni są z własnego wyboru, a nie dlatego że jeszcze nikogo nie znaleźli i bardzo im z tym dobrze. Ja wiem, szok, przecież nikt nie lubi być sam. Błąd. Niektórzy cenią sobie niezależność i osobistą przestrzeń na tyle, że nie mają zamiaru z nikim jej dzielić. Mają się zmienić tylko dlatego, że tak mówi pan Stanisław z klatki obok? Nie sądzę. 

Po drugie znalezienie partnera/partnerki wcale nie musi wiązać się z reprodukcją. Niektóre pary nie chcą, bądź nie mogą mieć dzieci z różnych powodów. Co jeśli takie pytanie jest dla kogoś niewygodne, czy krępujące? Co jeśli para jest homoseksualna? Co jeśli rani ich fakt, że nie mogą mieć dzieci?
Kogo to obchodzi, o tym nikt nie myśli.
Po trzecie. Jeśli ktoś nie lubi zwierząt, zwłaszcza tych które posiadam jest wielce prawdopodobne, że się nie dogadamy. Problem braku akceptacji rozwiązuje się więc sam.
Po czwarte. Dziecko? Dziecko fantastycznie chowa się ze zwierzakami. Uczy się delikatności, obycia i relacji nie tylko ze światem ludzkim. O co ta histeria?
Kiedy ludzie dowiadują się, że mam w domu sporego psa i trzy szczury, przed oczami staje im ruina jaką zwierzęta musiały zrobić z domu. Im więcej zwierząt, tym silniejsza reakcja.
"Trzy psy?" Jezu, jak Ty miejsce znajdujesz?", "Króliki i papużki? Ale to musi śmierdzieć.", "Koty? Starą panną zostaniesz.", "Szczury i myszy? To przenosi choroby przecież".
To norma. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że kogoś wrażliwego taka reakcja na członków rodziny może ranić. Natomiast o dzieciach nie można już tak powiedzieć.
"Trójka dzieci? Musisz mieć dom w strasznym stanie i na pewno wszędzie śmierdzi. Może je komuś oddaj?" - raczej by nie przeszło, nie uważacie?
Społeczność ma dziwne pojęcie, jeśli chodzi o zwierzęta egzotyczne. "Przecież szczur domowy, a dziki to właściwie to samo. Można go wypuścić na dwór i sobie poradzi". Takie perełki już słyszałam. To jak porównywanie psa do wilka. Idąc tą logiką Morfina powinna teraz poganiać za jakąś sarną w środku lasu.
Pozostaje mi tylko czekać z przygotowanym garnkiem. Dzisiaj jemy dziczyznę.
Smutne jest to, że często tą samą logiką kierują się również członkowie dalszej, lub bliższej rodziny. Te same osoby lubią również podcinać skrzydła na bardzo wczesnym etapie życia. Jeśli na pytanie "To kim będziesz w przyszłości", nie odpowiesz: prawnikiem, lekarzem, dentystą, to właściwie już przegrałeś. Tatuażysta? Animator rysunkowy? Pianista? Baletnica? A co to w ogóle za zawody, wyżyć się nie da, lepiej idź na coś co kompletnie Cię nie interesuje tylko po to żeby zadowolić otoczenie. 
Rodzina powinna wspierać, nie krytykować. Nie powinna wymuszać na kimś swoich niespełnionych ambicji, czy planów. Jeśli ktoś popełni błąd przy wyborze, albo zmieni za jakiś czas zdanie, to nie należy zaczynać od "A nie mówiłem?", tylko popierać dalsze decyzje. Wszyscy szukamy i wszyscy popełniamy błędy, dajmy popełniać je również innym.
Co właściwie ma na celu ten rant? Może kilka takich pytających, lub dręczonych pytaniami właśnie to czyta. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy robią to z troski, czy dobroci serca. Dobre intencje nie zawsze mają jednak dobre skutki. Mnóstwo młodych (i nie tylko) osób do których kierowane są takie pytania i propozycje obrania konkretnej ścieżki życiowej, ma dość takiej troski na co dzień. Jeśli słyszy się to pół swojego życia, to nie kończy się to dobrze dla żadnej ze stron.
Dajmy ludziom trochę prywatności i nie zadawajmy im pytań, na które sami najczęściej nie znają jeszcze odpowiedzi. Jest tyle tematów do rozmów, że naprawdę nie musimy uciekać akurat do tych.
Jeśli ktoś żyje z pięcioma psami i trzema kotami, niech sobie żyje. Najwidoczniej tak mu dobrze. Dwóch facetów razem? Jak najbardziej. Ważne, że są szczęśliwi. Zawód perkusista? Super sprawa, oby tak dalej.
Pamiętajmy, że niezależnie od nacisków z zewnątrz decyzja o stylu życia należy tylko i wyłącznie do jego właściciela.
Nie urabiajmy innych i nie dajmy się urobić innym.
Tyle w temacie. Życzę wszystkim miłego dnia i cierpliwości w walce z zatroskanymi sąsiadami.


4 komentarze:

  1. Popieram!!! jeszcze gorsze są propozycje typu weź ich spytaj, ty ich lepiej znasz to ci powiedzą. Oczywiście, w domyśle, natychmiast przekażesz dalej. Akurat :).Jeśli ktoś powiedział coś mi to JA o tym wiem i nie przekazę tego dalej. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jest kwestia przekonywania introwertyków, że powinni wyjść na imprezę albo inne ludzkie zgromadzenie. Do ludzi kompletnie nie dociera, że to poza ich strefą komfortu i wolą spotkać się kameralnie z przyjaciółmi w domu albo małej knajpce.

      Usuń
  2. My mamy 5 psów i 3 koty :D a jeszcze rok temu były 2 szczurki i 1 pies na tymczasie ...i...obecnie 10 miesięczne dziecko do tego ;) nie zlicze ile razy słyszałam - po co,oddaj, dziecko ci zjedzą (psy), dziecko ci zadusza ( koty), brudno musisz mieć, oddaj (tak to najczęstsza sugestia :p). Za każdym razem jak nowy pies do nas trafiał czy kot, to ukrywałam to przed rodziną, jak długo się dało...by nie słyszeć tych komentarzy.A jak byłam w ciąży to nabrałam więcej asertywności (ah hormony) i kazałam się wszystkim wypchać, bo to nasze życie nie ich :p. no także ten, ten post powinien dalej w świat pójść ;) bo ileż można wysłuchiwać jak się powinno żyć...

    OdpowiedzUsuń