Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 15 marca 2019

UFO

Odbieram gremlina imieniem Paweł ze szkoły. Lat sześć i pół, wielokrotnie notowany za dłubanie w nosie i śmianie się na lekcji. Groźny przestępca, wciąż na wolności dzięki swojej zdolności wspinania się po drzewach.
Dziecko przedstawia mi właśnie swoje umiejętności z zakresu zaawansowanej matematyki. Mistrz algebry liczy od jednego do stu. Jesteśmy w połowie drogi do domu, a Pablo dochodzi już do 64, kiedy zaczyna wiać silny wiatr i czarny złowieszczy obiekt zakrywa nam na chwilę niebo. Ptak? Batman? Sowa zwana Batmanem? Nie, to dziwny, niewielki dysk i leci prosto na nas. 
Młody wpada w panikę. Dobrze, że trzymam jego rękę bo mogłabym go nie opanować. Dziecko zapomina o liczeniu, zapomina nawet jak się nazywa i z piskiem wykluwającego się Pterodaktyla drepcze w miejscu, wskazując na dysk palcem. Czarny obiekt się zbliża, lecz dzięki refleksowi odbija się od mojej ręki zamiast od czoła chłopca. Dysk spada na ziemię i po uspokojeniu histerii oboje przyglądamy się mu badawczo.


- Ufo - ocenia Paweł i przytakuje własnemu pomysłowi.
- Nie - odpowiadam, rozglądając się dookoła - To tylko te daszki z latarni. Zobacz, tam już ich nie ma, pewnie wiatr pozrywał.
- To jest ufo, tylko takie bez ludzików w środku - upiera się dziecko.
Wędrujemy dalej. Młody wraca do liczenia, które musi zacząć od nowa, bo zostało mu brutalnie przerwane, więc już nie ciągnę dyskusji nad tajemniczym obiektem.
Coś szturcha mnie w plecy. Odwracam się, licząc że ujrzę tam człowieka który chce zapytać o drogę, godzinę, czy skąd wzięłam to dziecko, bo by się przydało. Zamiast tego widzę drugi dysk. Identyczną kopię poprzedniego. Przez chwilę podejrzewam, że to ten sam jednak widzę, że poprzednik latającego spodka leży na swoim miejscu.
- Drugie ufo - podskakuje Pawełek - Mówiłem Ci. Ten poleciał po tego poprzedniego i też się rozbił!
Staram się wytłumaczyć pędrakowi co to za obiekty, ale poddaję się będąc ignorowana. Niech dziecko ma swój kawałek wyobraźni dla siebie. 


Przez dalszą drogę chłopiec milczy. Rozgląda się po niebie w poszukiwaniu kolejnego statku kosmicznego, zapominając całkowicie o liczeniu.
Kiedy po kilku godzinach zabawy wracają jego rodzice, jedyne co słyszą od progu to:
- Mamo, nas zaatakowało ufo. Było wielkie i czarne. Niania Ci powie, pewnie chcieli nas porwać, ale im się nie udało. Najpierw było jedno, a potem drugie. Pewnie chcieli uratować tych pierwszych, no mówię Ci.
Rodzice patrzą na mnie z niedowierzaniem i nutą troski. Im zapewne dużo prościej będzie wytłumaczyć co się stało.
Wyjaśnienie jest bardzo krótkie i logiczne.
Napadło nas bezzałogowe mini ufo i dobrze, że nie chcieli okupu bo byłabym zmuszona oddać Pawełka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz