Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 22 marca 2019

Wścibstwo zerkaczy

Pisałam kiedyś o rodzajach ludzi, jakich można spotkać w komunikacji miejskiej.
(Dla zainteresowanych post TUTAJ <--)

Ostatnio miałam nieprzyjemność natrafić na taki damski przypadek "Zerkacza zaramiennego". Siedziałam przy oknie wpatrując się w telefon, a kobieta dosiadła się ze swoimi torbami i brakiem zrozumienia prywatności. Na przestrzeń osobistą nie ma co oczywiście w autobusach liczyć, ale jeśli już  chcemy bawić się w szpiega, należałoby robić to dyskretnie.
Niewiasta smyrała mnie porem wystającym z reklamówki po kolanie i wisiała nad moim ramieniem kilka przystanków. Kiedy łapałam z nią kontakt wzrokowy, przerzucała spojrzenie na pasjonujący widok za oknem ukazujący miasto z rozkopanymi ulicami i robotami drogowymi.
Mnie te widoczki nie poruszały, a że nie miałam co robić postanowiłam przejrzeć szczurze grupy na Facebooku. Oprócz dramatów i jadu, sączącego się ze strony niektórych członków można było czasem trafić na jakieś wartościowe informacje odnośnie gryzoni. Moja długoszyja obserwatorka sobie oczywiście nie przeszkadzała i przeglądała zdjęcia osesków razem ze mną. Na tym etapie, po 12 godzinach poza domem nie miałam już siły, ani ochoty z tym walczyć więc po prostu zaakceptowałam fakt, że niektórzy ludzie nie nadają się do życia w społeczeństwie. Mogłam zwrócić jej uwagę, ale pewnie niewiele by to dało. Mogłam też odpalić jakieś ciężkie porno, żeby ją zniechęcić i wywołać oburzenie doborem przeglądanej treści, ale nawet na takie zabawy brakowało mi już energii.
Ignorowałam więc wścibskość i kiedy rozczulałam się właśnie wewnętrznie nad zdjęciem kolejnego szczurka oblizującego sobie łapki po bananku, usłyszałam głos cichego do tej pory szpiega.
- O fuj. Ja to bym wytruła w pień tę całą zarazę.
Przez kilka sekund łudziłam się nawet, że to nie do mnie, że to obok, że to nie na temat. Jednak kiedy spojrzałam na królową taktu, ujrzałam jej oblicze wlepione w ekran mojej komórki. Zgasiłam ekran i kobieta zamrugała, odzyskując kontakt z rzeczywistością. Zerknęła na mnie przelotem i znowu zafascynowała się robotnikami, rozbijającymi asfalt młotem pneumatycznym.
O nie - stwierdziłam. Tak to nie będzie.
Mogłam to przemilczeć, odpuścić, albo nawet zacząć kłótnie. Zamiast tego wpatrywałam się w kobietę wymownie. Nie wypowiedziałam ani słowa, po prostu się na nią gapiłam. Musiała to zauważyć mimo udawanego zainteresowania widokiem za oknem. Toczyła się nierówna walka mojego natrętnego spojrzenia z jej uciekającym wszędzie wzrokiem. Po kilku przystankach postanowiła mnie spłoszyć, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. To było bardzo niezręczne i bardzo mało romantyczne, ale nie spuściłam wzroku. Widziałam w jej źrenicach swoje odbicie i wiedziałam, że ona w moich również widzi siebie. Przegrała. Odpuściła i zaczęła rozglądać się po autobusie, podczas kiedy ja cały czas bezgłośnie się w nią wpatrywałam.
W końcu kobieta nie wytrzymała napięcia i była zmuszona się przesiąść, spoglądając na mnie przez ramię. Śledziłam ją wzrokiem dopóki nie opuściła autobusu. 
Mam nadzieję, że chociaż czuła się niezręcznie i żałowałam, że nie wytrzymała dłużej na swoim miejscu by usłyszeć z moich ust "O fuj. Ja to bym wytruła w pień tę całą zarazę", patrząc jej głęboko w oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz