Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 2 listopada 2018

Zły dzień, dobry człowiek

Deszcz, kałuże, jeziora na ulicach, rzeki w rynnach. Biegnę na autobus który mam za pięć minut, chociaż dla mnie "biec" jest pojęciem względnym... Przemieszczam się więc szybciej niż zazwyczaj jednak wciąż wolniej niż określone, ogólnoludzkie standardy dotyczące biegania. Buty nie wytrzymują i w nich również zaczyna kreować się morze, ale to bez znaczenia, bo jak nie zdążę na pierwsze zajęcia, to mogę już na nie nigdy nie wracać. Co się stało z dawnym systemem studiów, gdzie każdy skupiał się tylko na egzaminach, a reszta była wyborem i nie stanowiła obowiązku? Nie wiem, bardzo mało ludzi praktykuje teraz takie tradycje. Wymijam większe kałuże, bo chociaż w butach alarm powodziowy, to reszta ubrań zostaje jeszcze względnie sucha. 
Nie na długo.
Samochody przejeżdżające tuż przy krawężniku nie pozostawiają płynącej tam wodzie żadnego wyboru i ta wbrew prawu grawitacji robi z siebie piękną kurtynę wodną i ląduje na ludziach znajdujących się na chodniku. Skutkuje to mokrymi włosami, lub jeśli miało się parasolkę - ubraniami, które nie zdołały się pod nią skryć. Wspomnieć należy, że woda, która płynie drogą i zbiera po drodze ziemię, liście i śmieci nie pozostaje najczystszą formą kąpieli.
Czując się jak w grze komputerowej postanawiam wymijać zarówno kałuże, jak i obryzgi kierowców, a do tego zdążyć na autobus, co jest moim głównym zadaniem. Jako, że w platformówki nigdy dobra nie byłam, kilkukrotnie obrywam wodnym wodospadem i zastanawiam się czy bardzo będzie to widoczne kiedy już uda mi się wyschnąć. Stwierdzam, że tak i przestaję walczyć z falami tworzonymi przez samochody, żeby zwiększyć szybkość i skupić się na głównej misji i dotarciu do przystanku. Autobus jak raz postanawia jednak przyjechać minutę wcześniej i widzę jak zakręca na przystanek, odjeżdża z niego, jedzie w moją stronę, wytwarza falę tsunami i zalewa mnie nią z góry do dołu, po czym odjeżdża w kierunku docelowym. 
Świetnie.
Teraz nie muszę się już spieszyć, więc człapię na przystanek zastanawiając się przy tym jak bardzo będę mieć przekichane. Ochlapuje mnie kolejny samochód i nie zwracam już na to większej uwagi. Wolę nie zastanawiać się jak wygląda skład tej wody.
Samochód jednak zjeżdża na pobocze, zatrzymuje się i wysiada z niego mężczyzna, który zaczyna coś krzyczeć w moją stronę. Niechętnie, ale odwracam się do kierowcy.
- Matko, najmocniej panią przepraszam. Nie chciałem... -
Zaczyna tłumaczyć się mężczyzna, a ja przyglądam się mu ze zdziwieniem i zastanawiam się czy w pobliżu jest gdzieś ukryta kamera.
- Wszystko gra, to nie pierwszy raz dzisiaj -
- Totalnie chciałem tę kałużę wyminąć, ale nie zauważyłem że pani idzie. Najmocniej przepraszam, cała pani mokra -
- Mokra to ja jestem bardziej od autobusu, niż od pana samochodu. Poważnie nic się nie stało -
- Jak pani gdzieś idzie, to ja panią podwiozę. Zdąży pani wyschnąć w samochodzie -
- Nie, dziękuję. Mam niedaleko - człowiek jest miły, ale wsiadanie do pojazdu dopiero co poznanego mężczyzny nie jest najrozsądniejsze nawet jeśli jest jedyną osobą, która mogłaby uratować mnie od spóźnienia. Poza tym, jego auto wyglądałoby potem strasznie.
- Rozumiem, ale nie gniewa się pani? -
- Nie, wszystko dobrze -
- To miłego dnia i jeszcze raz przepraszam -
No ten dzień to już miły nie będzie, ale uśmiecham się jako że gość takim zachowaniem zasłużył na medal dobrego obywatela. Doczłapuję do przystanku, jadę następnym autobusem, wchodzę do budynku uczelni i dostaję sms-a o treści:
"Zajęcia odwołane, facetka jest chora, nie przyjeżdżaj".
Z dwojga złego... przynajmniej mam czas doprowadzić się jakoś do stanu używalności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz