Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 24 listopada 2018

Kupka wyzwań

Przydomowy trawnik, godziny wczesnoporanne. Morfina szuka idealnego miejsca na oddanie się procesom wydalniczym. Kilkanaście metrów dalej, na wzniesieniu procedury zrzutki towaru przechodzi też kobieta z Dalmatyńczykiem. Jej pies nie jest jednak tak wybredny i już po chwili układa kręgosłup z piękny łuk i sypie Chocapicami na trawnik. Kobieta podchodzi do czekoladek, robi wdech i odwraca się jakby dostała w twarz gazem łzawiącym. Nie mogę stwierdzić tego na pewno, gdyż stoję za daleko, ale podejrzewam, że zapach wydobywający się teraz z brązowej górki mógłby być klasyfikowany pod broń chemiczną i biologiczną w jednym. Kobieta wyciąga z kieszeni woreczek, po czym stoi z nim chwilę rozmyślając nad własną egzystencją, jakby miała podjąć decyzję czy skoczyć czy nie i rozgląda się dookoła. Nie zauważa mnie, stoję za daleko. Właścicielka Dalmatyńczyka robi jeszcze pełen obrót wokół własnej osi, chowa woreczek do kieszeni i usiłuje odejść z miejsca zdarzenia, kiedy z balkonu dobiega ją głos zawsze czujnego monitoringu osiedlowego - Pani Krysi.
- Hej, o czymś chyba zapomniałaś złociutka, zbieraj te kasztany -
Kobieta przyłapana na gorącym uczynku lokalizuje źródło dźwięku i odwraca się z uśmiechem do balkonów.
- Ja... przyjdę to za chwilę zebrać, mam dziurawy woreczek. Muszę iść do domu po nowy -
- Gówno mnie to obchodzi kochana i to dosłownie. Tamta druga psiara Ci pożyczy jak nie masz -
Właścicielka psa rozgląda się i w końcu udaje jej się odnaleźć mnie wzrokiem. Nie jest tym faktem zachwycona, wie że teraz nie ma wyjścia i że zapewne ja też widziałam jej próbę przestępstwa. Modli się żebym nie posiadała wolnego woreczka, jednak ja postępuje wbrew solidarności psiarzy i wyciągam z kieszeni folijkę.
- Proszę - mówię, podchodząc i wręczając ją kobiecie, która patrząc na mnie z dezaprobatą schyla się do zapachowej klęski. Dopiero teraz czuję powód dla którego ta pani zastanawiała się nad porzuceniem złoża miedzi. Aromat wyżera nozdrza i szczypie w oczy. To jest powód dla którego nie należy karmić psa kiszoną kapustą z jajkami.
- No, szybko bo marznę. Ładny skłon i do kosza - dyryguje wszystkowidząca Pani Krysia. Morfina w międzyczasie wita się z Dalmatyńczykiem i merdaniem ogona wyraża aprobatę dla takiej zapachowej apokalipsy.  Pokonana kobieta i jej łaciaty przyjaciel kierują się do kosza, porzucają tam woreczek i odchodzą.
Pani Krysia już z zadowoleniem zbiera się, żeby opuścić stanowisko obserwacyjne i wejść do ciepłego mieszkania, ale jej misja nie jest jeszcze skończona. Kobieta wraca na balkon i ze skrzyżowanymi rękami przygląda mi się wyczekująco. Spoglądam na psa. Morfinie udaje się znaleźć idealne miejsce dokładnie w miejscu, gdzie nastąpiła poprzednia zrzutka. Widocznie ten fragment trawy posiada moc, jakiej psica nie znalazła do tej pory nigdzie indziej. Wyciągam worek, zbieram już nie tak zapachowe cukierki i również udaję się do śmietnika, wyrzucając zawiniątko tak żeby zostało to zauważone przez czujne oko balkonowej kamery. Proces został zarejestrowany, starsza pani wybiera się na posterunek, po cieplejszej stronie szyby.
Misja zakończona sukcesem, trawnik uratowany. Z poczuciem, że spełniła swój obywatelski obowiązek Pani Krysia wraca na swój ukochany fotel, by wychwytywać z niego kolejne osiedlowe przestępstwa.
Miasto nigdy nie śpi i nigdy nie śpi też Pani Krysia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz