Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 3 listopada 2018

Morfinowy biedronek kontra Halloween

Morfina czynnie uczestniczyła w tym roku w Halloween. Ubrana w skrzydła biedronki wyruszyła z dziećmi i ich opiekunami na słodyczowe polowanie, żeby swoją osobą przekonywać ludzi do zwiększenia ilości cukierkowych datków. Zeszłoroczny zbiór z Morfinkowym aniołkiem został ogłoszony sukcesem, więc również w tym roku, kiedy dzieci sąsiadów przybiegły z prośbą o udostępnienie psa na kilka godzin nie miałam z tym problemu. Popołudniem biedronek z puchatym ogonem został oddany i po kilkugodzinnym marszu od drzwi do drzwi, został odstawiony z powrotem. Pies wyminął mnie w przejściu i z burknięciem mogącym oznaczać tylko "Nie mów do mnie, nie wołaj mnie, najlepiej nie oddychaj w moim otoczeniu jestem zbyt zmęczona żeby istnieć" poszedł do legowiska. Dzieci były tak rozradowane, że żeby zrozumieć co do mnie mówią musiałam kilkukrotnie upominać je, żeby nie krzyczały jedno przez drugie. Pokazały mi torby pełne słodyczy i wręczyły jednorazówkę z jabłkami.
- A to co? - spytałam zaskoczona takim podarkiem.
- No to dla Morfi. Bo ludzie jej dawali różne przekąski... -
- No i kurczaka nawet dostała z obiadu raz! - zakrzyknęło drugie dziecko.
- I takie kulki ryżowe - wtrąciło się trzecie - ale nikt jej nie dawał słodyczy ani czekolady, ani kości, bo myśmy powiedzieli że nie wolno. Że tylko specjalne chrupki, albo mięsko, albo owoce! -
- Cicho, ja mówię! - przerwało dziecko, które opowiadało pierwsze - No i wtedy Ci co nie wiedzieli, że my chodzimy z psem i jemu też coś trzeba dać i nie mieli nic w domu, co by Morfi mogła zjeść to dawali jej jabłka... i się ich trochę nazbierało, ale tatuś niósł bo ciężkie -
- Takie psie cukierki, tylko że zdrowe - wtrąciła dziewczynka przebrana za wiedźmę
- Aha, no to dziękuję. Na pewno się skusi jak już wstanie - odpowiedziałam mimo, że jabłek było stanowczo za dużo dla jednego psa - A Wam się udało? - spytałam widząc wypchane cukierkami torby
- Jeszcze jak! - odpowiedział Dracula - Normalnie to dostajemy po jednym cukierku, ale jak Morfi zaczęła robić sztuczki i prosić to nam wrzucali po kilka -
- No, na koniec to była już tak zmęczona, że tylko jedną łapą prosiła - dopowiedział Superman
- Taka jedna pani to nam powiedziała że mamy do kościoła iść się wyspowiadać - wspomniała dziewczynka w stroju księżniczki - Bo to grzech co robimy i przywołujemy szatana czy coś. Przecież my tych cukierków na raz nie zjemy. Tatuś od Kuby musiał iść z nią pogadać i powiedział że się mamy nie przejmować -
- No, ale w następnym domu to dawali Kinder niespodzianki. Po jajku dla każdego! -
- No! -
Dzieci poopowiadały jeszcze chwilę jak to Morfina witała się ze sztucznym kotem na czyimś podwórku i prawie przewróciła ogonem lampion, który prawdopodobnie spaliłby połowę posesji i radośnie opuściły moje mieszkanie.
Świnek natomiast chrapał dalej w swoim łożu, okryty skrzydłami biedronki jak kocem i ani drgnął kiedy usiłowałam przez sen ściągnąć jej odzienie wierzchnie.
Takie zbieranie cukierków to musi być strasznie męczące zajęcie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz