Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 15 listopada 2018

Morfina na tresurze psów obronnych

Znalazłam się ostatnio przypadkiem na okolicznym pokazie szkolenia i tresury psów. Do miasta trafili szkoleniowcy, którzy chcieli zaprezentować swoje możliwości i zrobić przy okazji dobrą reklamę własnych ośrodków. Kiedy samochody zajechały na zaaranżowaną do tego celu przestrzeń, dookoła zebrał się tłum ludzi którzy chcieli popatrzeć na wielkie, masywne, wyszkolone psy. Zwierzęta opuszczały pojedynczo bagażniki pojazdów i treserzy oprowadzali je dookoła, wydając im komendy. Psy były tak skupione na przewodnikach, że nie patrzyły nawet pod łapy i często potykały się na nierównym terenie. Wykonywały wszystkie polecenia jak roboty. Biegły kiedy kazano im biec i przeskakiwały płot kiedy kazano im skakać, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z tresera. Dla osoby niewtajemniczonej i niewiele wiedzącej o psiej behawiorystyce mogło wyglądać to chorobliwie, niemal obsesyjnie. Niektórzy ludzie czuli szacunek i podziw dla bezgranicznego posłuszeństwa zwierząt, inni dezaprobatę i zaniepokojenie faktem, że psy przebierały łapami w miejscu, a w oczach miały obłęd. Po zademonstrowaniu umiejętności, przyszedł czas na pokaz obrony i ataku. Z samochodu wyszedł pozorant, odziany w puchatą kurtkę i rękaw. Psy, kiedy tylko go ujrzały zaczęły ujadać i warczeć, żeby sekundy później dopaść do mężczyzny i powalić go na ziemię. Większość zwierząt ciężko było odciągnąć od człowieka w waciaku. Psiaki musiały być zabierane siłą, ponieważ w ferworze walki stawały się głuche na komendy. Kiedy w końcu treserzy odparli atak nawet najzacieklejszych psów, na środek wyszedł mężczyzna z Malinoisem i Tervuerenem przy nodze. Psy tak samo jak ich poprzednicy wlepiały się w przewodnika i nic nie robiły sobie z publiczności, wśród której stały też inne zwierzęta. Jedne z nich tylko obserwowały, inne ujadały i chciały rozerwać ułożone Owczarki na strzępy. Morfina usadowiła się obok mnie i zyskując atencję i głaski osób dookoła zastanawiała się zapewne o co w tym wszystkim chodzi. Mężczyzna zaczął reklamować swój biznes, opisywał proces szkolenia i namawiał ludzi do przyjścia na tresurę.
- To co tutaj widzieliście, to okruch umiejętności, jakie zyskały te psy dzięki intensywnym treningom. Nie ma psa którego nie da się wyszkolić na psa obronnego. Nie wierzę w rasy niezdolne do ataku, istnieją tylko predyspozycje - prawił trener, przechadzając się po obiekcie. Psy szły tuż obok niego, niemal przyklejone pyskami do ud mężczyzny - Z każdego psa można zrobić obrońcę... -
W tym momencie gość złapał ze mną kontakt wzrokowy i spojrzał na Morfinę, po czym dodał: 
- ... nawet z takiego Goldena -
W odpowiedzi zamiast przytaknięcia i słów uznania usłyszał jednak gromki wybuch śmiechu moich znajomych, z którymi stałam w tłumie.
- Widzę tutaj niedowiarków, mogę udowodnić w pięć minut, że ten tutaj pies przejawia cechy psa obronnego i wymaga jedynie naprowadzenia na właściwe tory -
Nie zdążyłam zaprotestować i uświadomić mężczyzny, że ten pies jest już na właściwych torach i nie mam zamiaru zmieniać przekładni w najbliższym czasie. Było za późno, gość stał już przy mnie z wacianym rękawem na przedramieniu. Psy zostały przekazane pozostałym trenerom i wpatrywały się w mężczyznę z oddali.
- Niech Pani go puści - usłyszałam z ust szefa szefów i wiedziałam już że duma i wiara we własne możliwości nie pozwoli temu człowiekowi zasnąć, jeśli nie spróbuje. Morfina została oswobodzona ze smyczy i mężczyzna zaczął prowokować ją do chwycenia zębami za waciak. Kiedy nie przyniosło to pożądanego efektu, treser ściągnął rękaw i zaczął obskakiwać sukę, próbując bawić się ze świnkiem zaimprowizowanym szarpakiem i zmusić ją do użycia pyska. Morświn jednak nie wiedział o co chodzi. Wpatrywał się w mężczyznę z pustym wzrokiem i merdającym ogonem, nieświadom narastającej frustracji tresera, który robił z siebie pośmiewisko przed tłumem ludzi. Gościowi udało się nawet nakłonić Morfinę, żeby za nim pobiegła, ale kiedy waciak lądował przy jej pysku, odtrącała go nosem i zaczynała lizać nowo zapoznanego kolegę po posiniaczonych rękach. 
Trzeba przyznać, że mężczyzna walczył dzielnie i kiedy już każdy myślał że w przypływie zabawy psi pysk złapie w końcu rękaw, Morfi wywróciła się na ziemię do góry brzuchem i z wiatraczkiem zrobionym z ogona zaczęła wokalnie nalegać na brzuszne mizianie. Szkoleniowiec był zmuszony się poddać, ale nie ogłosił publicznie swojej porażki, postanowił przyznać tylko że "niektórym psom potrzeba trochę więcej czasu", oddać mi rozbawioną sukę i kontynuować wykład, jakby nic się nie wydarzyło.
Postanowiłam stamtąd odejść, zanim mężczyzna zdążyłby wpaść na kolejny, zniewalający pomysł naprostowania zakrzywionej umysłowo Morfiny.

2 komentarze:

  1. Brawo dla Psicy!!! Zrobić z Niej psa obronnego, chyba psa, który ozorem zalizałby agresora...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna ta twoja Morfinka 😘

    OdpowiedzUsuń