Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 19 listopada 2018

Psik w gołębia

Stałam na przystanku i tuptałam w miejscu, próbując zagrzać się na mrozie i przeklinając siebie za nie zabranie rękawiczek.
Wokół znajdowała się grupka ludzi, którzy również oczekiwali na spóźniony autobus. MOCNO spóźniony autobus. Między nogami spacerowały gołębie, kolebiąc synchronicznie główką w rytm przebierania nóżkami i szukając tego, co ludziom mogło spaść na ziemię, a czego już zjeść nie chcieli.
Przyglądałam się właśnie jednemu osobnikowi z rudym opierzeniem, który przechadzał się ulicą z kromką chleba na szyi. Prawdziwy Gangsta, ciekawe czy gołębice na to leciały.

- Hssst - usłyszałam syczący dźwięk za plecami. Obejrzałam się ale nikogo tam nie było.
- Hssst - dźwięk zaskoczył mnie z drugiej strony i szybko skierowałam się w jego kierunku. Nic. Chyba powinnam przestać jeść śniadanie w laboratorium. Halucynacje w tym wieku nie są dobrym objawem.
- Hsssyt, hsssyt -

Wąż? Kot? Wściekły kierowca taksówki? Nie. Tuż za wiatą kucał chłopczyk z puszką spreju w dłoni i skradał się do gołębia. Chodnik i ulica nosiły znamiona wcześniejszych, nieudanych prób przemalowania ptaka na różowo.
- Hej, nie... - krzyknęłam do chłopca, lecz nie zdążyłam dokończyć.
- Hsssyt - 
Tym razem gołąb oberwał po tyłku różową farbą, odleciał kawałek i wylądował ponownie. 



Dziecko znowu stało się ninja i zaczęło powoli zbliżać się do ptaka.
- Przestań, zostaw w spokoju tego gołębia - krzyknęła jakaś młoda dziewczyna, ściągając z głowy słuchawki i podchodząc do chłopca nim ja zdążyłam to zrobić. 

- Bo co? - warknął młodociany Picasso.
- Zostaw go, przecież się tylko bawi. Gołębiowi nic nie będzie - odezwała się stojąca pod zadaszeniem kobieta, przywdziana w cętki jaguara. Zapewne matka chłopca.
- Niech sobie psika gdzie chce, ale nie na żywe zwierzęta - odparła dziewczyna, blokując chłopcu drogę. Postanowiłam podejść i wesprzeć ją w walce.
- A Wy co? Obrońcy praw latających szczurów? Przecież to szkodnik, wszędzie sra i roznosi choroby. Poza tym on nie wylewa na niego kwasu, to tylko trochę farby -
*Klklkl* usłyszałyśmy za plecami dźwięk przeładowania amunicji.
- Psiknij tego gołębia, to ja psiknę Ciebie - rzekła nieco zdenerwowana już dziewczyna.

- Pomogę - dodałam, płosząc ptaki które mogły stać się kolejną ofiarą, gdyby tylko podeszły zbyt blisko.
- A ja widziałem ostatnio, jak po gołębiu przejechał autobus. Stał sobie i nie zdążył odlecieć i najechało na niego koło i zrobiło takie pop, pop. Jakby ktoś kruszył chrupki, a jak z niego zjechało to wszystko miał już na wierzchu - zaczął prawić chłopiec. Mówił o tym, jakby opowiadał co dostał pod choinkę. To było mocno niepokojące. Dziewczyna obok mnie zmieniała kolory na twarzy i chyba miała ochotę zwymiotować. 
- To Ci się podobało? - spytałam chłopca
- No... nie, ale co miałem zrobić, pobiec po niego? -
Czyli była jeszcze nadzieja. To jeszcze nie był psychopata.
- Zostawicie go już? - żachnęła się matka dziecka - To się zmyje kiedyś przecież, deszcz na ptaka napada i już. Jakie Wy problemy robicie, nudzi Wam się? -

- To jest zwierzę, nieważne że małe. Równie dobrze następnym razem chłopak może podbiec tak do kota, psa, czy innych ludzi i zacząć ich kolorować - odpowiedziałam, mając nadzieję, że coś jednak dotrze.
- Oj i co takiego, poza tym nie podbiegnie, ja znam chyba go lepiej. To że sobie... ej! Co Pan robi?! Czyś Ty oczadział człowieku?! - zaczęła wydzierać się lamparcica do starszego mężczyzny stojącego obok niej.
- Oj przepraszam - odpowiedział staruszek, zatykając długopis którym sekundę wcześniej maźnął kobiecie po torebce - Mam jeszcze czarny, chyba będzie lepiej odbijał -
- Oszalałeś? Jezus Maria moja torebka, cała upieprzona! Na mózg Ci się rzuciło? -
- Po co ta agresja? Zmyje się kiedyś przecież. Może na deszcz niech pani wystawi? -
- Idź się lecz stary dziadu. Pojebało człowieka do końca - warczała kobieta, odsuwając się od mężczyzny i usiłując domyć torebkę śliną.
- Przecież to nie kwas, to tylko długopis - odpowiedział staruszek
- Będziesz mi płacił za pralnię, jak to się nie dopierze, zobaczysz -
- Tak, tak - odrzekł staruszek, spoglądając na zszokowane dziecko, dalej stojące miedzy nami - Chcesz tatuaż? Albo wąsy? Chodź narysuję Ci -
Dziecko podbiegło do matki i nie oglądając się za siebie ukryło się za nią, spoglądając niepewnie na sprej, którym jeszcze przed chwilą tak świetnie się bawiło.
- Nie podchodź do niego, to wariat - instruowała chłopca kobieta, dalej śliniąc torebkę, mimo że nie przynosiło to pożądanego efektu.
- Nie to nie, za darmo bym zrobił - odrzekł mężczyzna, po czym spojrzał na nas - A Wy nie chcecie dziewczyny? -
- Nie, my to raczej podziękujemy - rzekła młodsza z nas i wróciła na swoje dawne miejsce, zakładając słuchawki. Podążyłam za nią.
Czułam nieokreśloną sympatię do tego człowieka. Może gdyby nie autobus dałabym mu wydziarać sobie gołębia niebieskim długopisem. Tego z kromką chleba na szyi.
Jak szaleć, to szaleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz