Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 20 listopada 2018

Koci akademik

W przyuczelnianych akademikach jest surowy zakaz posiadania zwierząt. Pewnie rybki jakoś by się jeszcze wymknęły prawnym regulacjom, ale wszystko powyżej żółwia nie ma tam prawa bytu.
Zakaz spowodowany jest faktem, że sprzątaczki i tak muszą już zbierać chlew po studentach, więc nie mają ani czasu, ani ochoty pilnować jeszcze ich zwierząt.
Pewien chłopak, mieszkający w jednym z takich właśnie akademików wracał późnym wieczorem po zakrapianej imprezie i już miał wejść do budynku, gdy przed drzwiami dostrzegł czarną, mechatą kulkę, która wpatrywała się w niego żółtymi oczami. Hipnoza zadziałała, bo student przykucnął obok kota i wyciągnął do niego rękę. Zwierzę natychmiast zaczęło ocierać się o kończynę i wić wokół dłoni, żądne głasków. Wtedy było już dla chłopaka jasne, że nie mógł tak futra zostawić. Rozpiął więc bluzę, upchał tam czarną kulkę i z zupełnie nowym ciążowym brzuszkiem przeszedł przez drzwi, kierując się ku schodom i jak najszybciej omijając portiernię.
- Późno się wraca - odezwała się przez okienko woźna, odrywając na chwilę oczy z przenośnego telewizorka na którym oglądała swój serial

- A no, przeciągnęło się trochę -
- A co to? Brzusio coś panu wydęło -
- A no... tak się objadłem uff. Teraz muszę to odleżeć i strawić -
- Dobra dobra, tylko te flaszki co pan tam chowa to z umiarem, żebym nie musiała po Was sprzątać, jasne? -
Chłopak był nieco zdezorientowany, ale taki obrót sprawy mu pasował i nie wzbudzał podejrzeń, więc obiecał że będzie grzeczny i ruszył schodami na górę. Kot kręcił się pod bluzą i łaskotał nowego właściciela do tego stopnia, że ten musiał ratować się udawanym kaszlem kiedy wymijał pracowników akademika na korytarzu. Kiedy student dotarł w końcu do pokoju zablokował drzwi, rozpiął bluzę i uwolnił kota, który zaciekawiony nowym miejsce poszedł rozejrzeć się po małym metrażu.
- Adam - szepnął chłopak, podchodząc do łóżka ze śpiącym współlokatorem - Adam wstawaj -
- Basiu ale jeszcze chwilę, na dziesiątą mam. Na dziesiątą - wybełkotał drugi jegomość, nie otwierając nawet oczu
- Adam, hej, wstawaj -
- Ale te wykłady z robotyki to naprawdę mogę odpuścić, nic się tam nie dzieje ciekawego -
- Adam kuźwa, wyrywaj z wyra -
Podczas, gdy proces dobudzania zaspanego kolegi trwał w najlepsze, kot postanowił wskoczyć na łóżko i poprzytulać się trochę do odsłoniętej ręki
- Mmm kochanie, ale nóżki to już musisz ogolić. Takie Ci się futerko zrobiło -
- Adam! -
Współlokator otworzył w końcu oczy i przymrużył powieki, oślepiony blaskiem żarówki
- Basia? -
- No nie zgadłeś -
- Jezus Maria - odrzekł zaspany mężczyzna, orientując się że na dłoni siedzi mu sporej wielkości czarny kot
- No też nie. Słuchaj, nie masz alergii nie? -
- Co? Nie, ale co tu robi ten kot -
- Będzie z nami mieszkał -
- Oszalałeś? W akademiku nie wolno mieć zwierząt. Wiesz co Ci zrobią jak go tu znajdą? -
- Ją... -
- Co? -
- No... to jest ona -
- Ty stary zboczeńcu, pierwsze co robisz to kotu pod ogon zaglądasz? Zresztą to może być nawet i "ono". Wywalą Cie razem z tym kotem -
- Nie, jeśli go tu nie znajdą -
- Żartujesz? Sprzątaczka go wyczuje już z parteru tym swoim wielkim nosem -
- Przeszedłem obok niej i się nie zorientowała. To co, może tu zostać? Nie wydasz mnie? -
- A w pysk chcesz? Są jakieś zasady, nie? Poza tym słodki jest, taki mięciutki -
Kot wciskał się już pod kołdrę i mościł w nowym miejscu, które zaaranżował sobie na legowisko
- To jak go nazwiemy? - spytał chłopak, owijając kicię kołdrą tak, że wystawała już tylko główka - Przecież musi mieć jakieś imię -
- Nie wiem. To musi być coś co nie wzbudzi podejrzeń. Może czarny? -
- Zawołasz tak dwa razy na korytarzu i Cię ciemnoskórzy koledzy z wymiany zapoznają bliżej z parkietem -
- No racja -
- Ruda -
- Co? -
- No, będzie Ruda. Jest pełno rudych, więc nikt się nie skapnie -
- Czarny kot ma mieć na imię Ruda? -
- Tryb incognito. Mów mi geniuszu. Tak właściwie to gdzie go znalazłeś? -
- Na ulicy -
- Co? I władował mi się do łóżka? Mogłeś go najpierw umyć chociaż -
- Daj spokój, gorzej niż Ty nie cuchnie -
Kot przez kilka kolejnych dni był niewykrywalny. Kiedy zaczynał miauczeć, jego właściciele rozpoczynali koncert karaoke, mieścił się w szafie między ubraniami podczas narkotykowych rewizji i pełnił funkcję termoforu w chłodniejsze wieczory. Szybko się jednak okazało, że kotka miała bonusa. Była w ciąży. Studenci przemycali ją do weterynarza w plecaku i choć woźne słyszały plotki o zwierzęciu w ich budynku, to do tej pory nie udało im się go znaleźć.
Wkrótce później po całym akademiku nie niosło się już tylko jedno "miau", lecz sześć. Młode po odstawieniu od matki trafiły do uczelnianych przyjaciół. Trzy małe kotki zostały jednak w tym samym budynku, zmieniając tylko jego piętra. Nagle cztery pokoje okazały się wielkimi fanami nocnego karaoke.
Ruda, Blondyna, Łysy i Grzechu - bo take imiona otrzymały mlekopijne kudełki żyły jeszcze długo w przyuczelnianym akademiku, mimo że woźne mimo studenckich starań wykryły kocią epidemię w budynku. Postanowiły udawać, że wciąż są na jej tropie, jednak wyślizguje im się z rąk.
Pewnego dnia, kiedy inicjator kociej zarazy wracał z zajęć, ujrzał swojego kota rozłożonego na kolanach portierki.
- Ruda, co Ty tu... znaczy... nie znam tego kota, tu nie można mieć kotów. Jaki ładny, czyj to? -
- Nie znasz? A to dziwne, bo z Twojego pokoju wylazł -
- Naprawdę? No coraz sprytniejsze te koty, pewnie oknem wszedł. Musiał wejść oknem, nie ma innego wyjścia. Pewnie szukał ciepła. To co? Może ja go wyniosę na zewnątrz -
- Słuchajcie nam to nie przeszkadza, ale musicie znaleźć tym kotom nowe domy w przeciągu miesiąca, bo będzie grubsza kontrola i nam Dziekan siądzie na tyłki tak że wszyscy stąd polecimy. Z tymi kotami na czele -
Koty znalazły nowe miejsca. Niektóre w rodzinnych domach swoich właścicieli, inne w mieszkaniach ich przyjaciół.
Czasem jednak w akademikach brakowało przewalających się kłębków sierści, burczących brzuszków i koncertów karaoke o północy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz