Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 27 listopada 2018

Bruno i robotnik

Morfina ma pewnego psiego przyjaciela, który gabarytowo odpowiada jej intensywnym zabawom. Tym przyjacielem jest Bruno - Berneński pies pasterski. Oba słoniki nie są delikatne w zabawie i kiedy już się spotkają trawa ze strachu wywija się na lewą stronę, a psy utaplane błotem i ziemią wyglądają jak ofiary wojny. To już nie jest berek, to są zapasy i wyścig nosorożców, od którego drży ziemia i ludzie zwalają to na tąpnięcia kopalniane.
Wracamy do domu po jednym z takich festiwali psiego tańca. Psy w dredach, świeżo po farbowaniu naturalnym brązem, jeszcze kapiące. Pierwszy idzie Bruno, tuż za nim Morfina, oba nieszczęścia na smyczy.
Słyszymy gwizd. Psy odwracają głowy w kierunku z którego dobiega dźwięk i widzą robotnika, który oparty o ogrodzenie delektuje się kanapką. Między mlaśnięciami mężczyzna cmoka i ciumka na psy.
- Proszę ich nie zaczepiać - odzywa się właściciel Bruna, ciągnąc swoją kudłatą bestię, która bardzo chcę się przywitać z człowiekiem i jego kanapką.
Robotnik jednak nie słyszy, albo nie chce słyszeć i gwiżdże dalej, kiedy tylko udaje nam się odwrócić uwagę psów i skierować je z powrotem na chodnik.
W końcu właściciel czarnego (obecnie brązowego) niedźwiedzia nie wytrzymuje i odpina psa.
- No leć się przywitać, jak pan tak bardzo chce -
Mężczyzna nie ma czasu zaprotestować. Bruno już biegnie w jego stronę.
Przebiega przez kałużę, trawnik, wykopany rów i w końcu dopada do robotnika, sprzedając mu niedźwiedziego przytulaska na dwóch łapach i przyciskając biednego mężczyznę do siatki. Gdyby nie kombinezon zrobiłby z niego frytki. Robotnik chyba nie może oddychać, ale ciężko zrozumieć jego słowa zduszone zabłoconym futrem. Jęzor psa oczyszcza już twarz mężczyzny, a ogon kręci się jak szalony. Morfina chce dołączyć, jednak ataku dwóch zapaśników człowiek mógłby już nie przeżyć.

- No wystarczy, chodź mały - wzywa psa właściciel i Bruno niechętnie stacza swe ciało z nowego przyjaciela, zabierając mu z rąk kanapkę na drogę w ramach zapłaty za usługi myjni ręcznej "Ślinjęzor Sp. z.o.o."
Robotnik jest w szoku. Obcieka śliną z twarzy, błotem z ubrania i niedowierzaniem z całego siebie. Niedźwiadek pochłania kanapkę z szynką, którą skonfiskował i zbiera się by wrócić i oblizać jeszcze paluszki. Mężczyzna widząc, że pies ponownie odwraca się w jego stronę przeciska się przez siatkę i zabezpiecza ją, będąc już po drugiej stronie.
Bruno jest smutny i spogląda smętnie na ogrodzenie. Nici z paluszków. Pies ląduje ponownie na smyczy i bez dalszych zaczepek wraca na trasę, odprowadzany wzrokiem przerażonego robotnika, który gotowy jest do ucieczki w razie nastąpienia kolejnej fali miłości.
Chyba następnym razem mocno swoją decyzję przemyśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz