Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 16 sierpnia 2017

O kurczaczek

Pewnego razu, kiedy byłam na praktykach w gabinecie weterynaryjnym, przyszedł do nas mężczyzna z owczarkiem na zwykłe, coroczne szczepienia. Widząc ONka bez kagańca i znając procedury jakie mnie obowiązują, poszłam na zaplecze znaleźć coś w tym rozmiarze. Widząc mnie z kagańcem w ręce właściciel uśmiechnął się i powiedział, że to nie będzie konieczne. Odpowiedziałam, że rozumiem ale muszę dbać o bezpieczeństwo zarówno swoje jak i psa i mimo łagodności zwierzęcia, musi mieć kaganiec na te 3 sekundy podawania zastrzyku. Standardowo przytrzymywałam łeb, lekarka podała zastrzyk, wszystko poszło gładko, sprawnie i przyjemnie, a pies nawet nie drgnął. Zdjęłam kaganiec, dałam ciasteczko dzielnemu pacjentowi i czekałam na wydruk zaświadczenia. W międzyczasie pies podszedł wesoło i zaczął nosem szturchać moją rękę. Wyżebrał głaskanie i kolejne ciastko.
- Ma Pan bardzo grzecznego psa – powiedziałam do właściciela, miziając rozłożonego już na plecach owczarka po wystawionym brzuchu.
- A widzi Pani. Chciałem obronnego, żeby pilnował posesji a mi się taka ciapa trafiła że szkoda gadać – mimo wszystko opowiadał o psie z uśmiechem, więc chyba nie miał mu tego aż tak za złe
- Chodziłem z nim nawet na szkolenie przez rok ale zamiast atakować pozoranta, zaczął się przed nim rozkładać –
- Wie Pan, czasem dopiero w sytuacji zagrożenia właściciela psu się włącza obrona – ONek przysypiał właśnie pod moim krzesłem z wywalonym jęzorem, co chwila szturchając mnie łapą żebym przypadkiem nie zapomniała  o pieszczotach.
- Oj wątpię. To jest jedyny pies, który listonoszowi piłkę przynosi. Jedynie co, to interesuje się kurami od sąsiadów. Wie Pani co on ostatnio zrobił? Cwaniak zrobił podkop pod całym naszym ogrodzeniem i pod kurnikiem sąsiadów. Czwarta rano, a tu spanikowany sąsiad wali do moich drzwi i drze się, że mój pies do jego kurnika wpadł. Ja szlafrok, wybiegam, kury to słychać już u mnie na podwórku. Cały kurnik tak dudni, jakby się zaraz miał przewrócić. W głowie już podliczam ile kur zagryzła ta menda i ile będę musiał za nie zapłacić. Sąsiad otwiera kurnik, wypadło na nas tornado pierza, wszystkie kury uciekły na zewnątrz, wszędzie pióra! Sąsiad się odsunął, ja wchodzę spodziewając się ujrzeć tam dziesiątki kurzych zwłok, a tam mój pies leży, między łapami kura a on ją sobie liże. Jak podszedłem, to położył na niej łeb jak na poduszce i zaczął skomleć jakbym mu chciał najlepszą zabawkę zabrać. W końcu udało mi się wyrwać kurę i Pani nie uwierzy. Nic jej nie było! Miała oczy jak pięć złotych i była chyba w stanie przedzawałowym ale ani jednej ranki, ani jednego wyskubanego piórka. Ciekło z niej tylko, bo była cała zaśliniona i można było ją wyżymać. Nie niosła się jeszcze przez tydzień ale teraz chodzi po podwórku jakby się nic nie stało a pies skomle za każdym razem jak sąsiad kury wypuszcza. Będę musiał podmurówkę zrobić. -
Pies jakby na potwierdzenie zaczął mnie lizać po rękach.
- Masz szczęście, że jesteś taki uroczy darmozjadzie – rzucił z wyrzutem właściciel psa. Owczarek podszedł i zaczął wymuszać na właścicielu skrobanie za uchem.
Cóż, nie zawsze dostajemy to, czego chcemy 

1 komentarz:

  1. świetne opowiadania , masz "lekkie pióro" warto nad tym popracować.... - gratuluję talentu ... i oczywiście cudownego psa .

    OdpowiedzUsuń