Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Jeże

Moja suka uważa za przyjaciół wszystko co się rusza i ma nóżki więc chce się z tym bawić/ poprzytulać lub chociaż koło tego poleżeć. Dogaduje się z gołębiami, fretkami, szczurami, kotami, królikami, kurami, lisami, wszelaką zwierzyną łowną i wolnożyjącą, nawet z bykami czy końmi jeśli akurat jesteśmy na wsi ( niestety często bez wzajemności ku jej rozpaczy... Duże, kopytne pieski nie chcą się z nią bawić patyczkiem ). Kiedyś wykopała z ziemi przerażonego kreta i była z tego powodu tak dumna jakby właśnie uratowała go od pewnej śmierci. Była wobec niego bardzo delikatna, nawet zapewniła mu kąpiel. Zwierzaczkowi nic się nie stało, lekko sparaliżowany i obśliniony trafił znowu na wolność. Mamy jednak jeden problem jeśli chodzi o stosunki międzygatunkowe. JEŻE. Nie wiem czy to dlatego że przypominają piłki z kolcami czy mają jakiś specyficzny zapach ale dostaje na ich punkcie obsesji. Właściwie wyjście z nią w lato po 19 oscyluje na granicy walki o przetrwanie i modlitwie o powrót bez igieł gdzie tylko się da. Jak tylko otworzą się drzwi nos do ziemi i zakola łapami. Znajduje je z dużą skutecznością i tym sposobem na odcinku jakiś 3 km spotykamy nawet do 20 jeży. Przed posiadaniem psa nawet nie wiedziałam że nasze miasto nocą jest nimi usiane .Czasem nawet ciężko na nie nie nadepnąć. Kiedyś stwierdziłam że jeśli się ukłuje to straci zainteresowanie. Jakże byłam w błędzie. Biedny jeż dyndał w jej pysku dopóki jej nie złapałam i nie zabrałam zwierzołka. (Był przestraszony ale nic mu się nie stało, nosiła go za łapkę). Bardzo lubię nocne spacery ale w sezonie jeżowym stały się one nie do zniesienia, postanowiliśmy więc nad tym popracować. Teraz jest znacznie lepiej i ekscytacja na widok jeża jest unormowana choć dalej wyczuwalna. Mamy taki sposób że jak znajdziemy jakiegoś kolczastego jegomościa to siadamy sobie obok niego w bezpiecznej odległości i czekam aż suka będzie w jego obecności już całkowicie odprężona i przestanie się nim interesować. Jeże na początku stają się kulką ale po chwili nie wyczuwając zagrożenia zaczynają węszyć i albo podchodzą będąc ciekawskie albo odchodzą sobie powoli w swoją stronę. Taki spacer trwa nawet kilka godzin bo czasem przystajemy nawet co kilka metrów ale są postępy więc warto. Jednak nie każde jeże są ciekawskie lub obojętne i zdarzają się i te bojowe ( większe napakowane osobniki ) nie wiem czy wiecie jak "warczy" jeż ale jest to dźwięk przypominający dmuchanie przez słomkę do butelki pełnej wody. Bardziej bulgotanie niż warczenie. Wczoraj w okolicy 1 w nocy zaliczaliśmy właśnie ostatnią prostą do domu kiedy zauważyliśmy jeżyka na trawniku. Żeby tradycji stało się zadość podchodzimy, suka się kładzie ja przy niej kucam jako że trawa była po deszczu i nie specjalnie miałam ochotę na nią siadać. Przywykłam już że tym sposobem skupiam na sobie uwagę ludzi często też słyszę komentarze albo pytanie czy coś zgubiłam. Bo kto normalny siada na trawie w środku nocy i patrzy się przed siebie pół godziny po czym wstaje, idzie kilka metrów i powtarza manewr. Tym razem wracała grupka podchmielonych jegomościów w liczbie 5, stanęła koło kebaba i widzę że mi się przyglądają i z zażyłością coś między sobą komentują. W końcu jeden z nich chwiejnym krokiem podchodzi do mnie i pyta czy wszystko w porządku. Jako że nie chciało mi się tłumaczyć co dokładnie robię osobie która ma we krwi już z połowę browarni odpowiedziałam tylko że tak dziękuję wszystko gra. Niepocieszony wrócił do towarzystwa w międzyczasie jeż się zmył więc i my wstałyśmy i ruszyłyśmy dalej. Dosłownie przy samej klatce schodowej w krzakach siedział ledwie widoczny wypasiony jeż więc powtórka z rozrywki. Ja w kucki pies leży i obserwuje. Jak to na większe osobniki przystało zaczął na nas bulgotać i to dość donośnie. Pech chciał że akurat tą trasa chwilę później wracało podchmielone towarzystwo z kebabami w ręce (u nas czynne do 3 nad ranem, wtedy najlepszy ruch zwłaszcza w weekend). Ten sam jegomość podchodzi ponownie i pyta czy aby na pewno wszystko ok, bo oni mnie mogą podprowadzić do domu jak się źle czuję. Powiedziałam że nie, dziękuję mieszkam blisko i nic mi nie jest. W tym momencie jeżyk wkurzył się zwiększająca się liczba obserwatorów gatunku ludzkiego i zaczął intensywnie "warczeć". Pan nie widząc jeża zaczął mi się z niepokojem przyglądać i w końcu oświecony stwierdził : 
- Aaa ty się czymś strułaś biedaku widzisz tak to jest jak się zje na mieście -
Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi ale potem dotarło do mnie jak musiałam wyglądać skulona i według niego wydająca z siebie takie odgłosy. Pospieszyłam z wyjaśnieniami ale mężczyzna przerwał mi wpół słowa :
- Nie spoko, nie tłumacz się wszyscy wiemy jak to jest, odprowadzić cię może jednak bo to nie brzmi dobrze? -
Naprawdę chciałam wytłumaczyć człowiekowi że to jeż wydaje takie odgłosy a nie moje domniemane problemy gastryczne ale jegomość już odwrócił się do kolegów i począł krzyczeć:
- E chłopaki! Nie jemy tych kebabów może, tu się dziewczyna od czegoś pochorowała -
- Ja tam się sraczki nie boję - usłyszał w odpowiedzi - a to po kebabie w ogóle?-
Miałam ochotę jak najszybciej się stamtąd ulotnić więc odrzekłam tylko że nie, że się spieszę i szybkim krokiem oddaliliśmy się od towarzystwa. Usłyszałam jeszcze za sobą :
- No tak trzeba lecieć jak przycisnęło -
- Żeby tylko zdążyła -
W domu czując lekkie zażenowanie zaczęłam się z tego śmiać. Kto powiedział że zwierzęta nie są mściwe. Mam wrażenie że ten jeż był całkiem zadowolony z siebie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz