Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 18 sierpnia 2017

Bo wiercić też trzeba umieć

Z ostatniej chwili. Przyrządzam sobie w kuchni kolację. Jestem między krojeniem rzodkiewek a pomidora, kiedy nagle z pokoju wybiega moja spanikowana suka i zatrzymuje się przy mnie sapiąc i popiskując (jak opuszczałam pomieszczenie to smacznie spała w legowisku). Ze strachu pokonała dystans w trzech susach. Słyszę co prawda odgłos wiertarki u sąsiadów ale pies głośnych dźwięków się nigdy nie bał, więc idę sprawdzić co tak przestraszyło mi zwierzę. W myślach obstawiałam ćmę albo ostatecznie nietoperza. Wchodzę do pokoju i zastaję widok jak na zdjęciach. Zadałam sobie bardzo proste i jednocześnie podstawowe pytanie : jak? Chcąc uzyskać odpowiedź na to pytanie stukam w drzwi sąsiada. Otwiera mi młody mężczyzna (znamy się już jakieś 1,5 roku, mają uroczego synka):
- Dobry wieczór sąsiadko, ja wiem że już trochę późno. Ja już nie będę wiercić, jeden obrazek tylko chciałem –
- Wie Pan ja nie w tej sprawie. To znaczy pośrednio w tej, tylko że problem nie leży w hałasie. Przewiercił mi się Pan do pokoju… i trochę wystraszył psa –
Zza pleców sąsiada wyłania się jego żona:
- Ale to niemożliwe tak gładko wiertło weszło –
- No można powiedzieć że aż za gładko, jakbym Pana mogła prosić żeby to obejrzeć –
Sąsiad założył buty i z lekkim niedowierzaniem wszedł do mojego mieszkania. Ujrzał dziurę i widać było, że jego świat zwolnił. Miał oczy wielkości zakrętek od słoików, i usta otwarte na rybkę. Posiniał, przełknął ślinę i  odwrócił się w moją stronę. Miał taki wyraz twarzy że nie mogłam wytrzymać i zaniosłam się śmiechem.
- Jezu… ja Panią strasznie przepraszam. Ja teraz idę do pracy ale z rana to Pani załatam. Ja naprawdę nie chciałem, ja tylko obrazek chciałem, Boże kochany –
Przerwałam mu te litanię przeprosin i mówię, że nie ma większego problemu, zdarza się. Skoro obiecał, że naprawi to do tego czasu może tam wisieć plakat albo coś.
Wtedy sąsiad znowu zaczął mnie przepraszać, uklęknął do psa, który schował się za moimi nogami i zaczął ją głaskać i przytulać oraz przepraszać za stres. Mam wrażenie że najbardziej zestresowany w tym momencie był właśnie ten mężczyzna. Kolejny raz nie mogłam powstrzymać śmiechu. Wrócił do siebie, ja również. Posprzątałam tynk i ułożyłam psa z powrotem.

Teraz mam kontakt z sąsiadami bez wychodzenia z pokoju. Właśnie słucham jak żona wyzywa go od nieudaczników i wydaje mi się że oni również słyszą mój niekontrolowany śmiech. Suka za kawałek szynki zapomniała o całej sprawie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz