Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Nie pijcie podejrzanych ziółek

Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach ale jednak nie.
Nocowałam kiedyś kolegę, który miał remont mieszkania i nie mógł znieść hałasu i pyłu. Przyszedł więc do mnie z małą walizką i terrarium z dwoma żółwiami lądowymi. Zwierzątka niewielkie i niekłopotliwe więc nie było z tym żadnego problemu. Kolega ten to moje czyste przeciwieństwo ale że spaliśmy w osobnych pokojach nasze tryby dnia ze sobą nie kolidowały. (On jest typem człowieka, który o 4 rano jest już wyspany i emanuje energią, podczas gdy ja o tej godzinie kładę się do łóżka i aktywna zaczynam być koło 10.) Właściwie cały czas się mijaliśmy i nasz kontakt sprowadzał się do smsów i zostawianych na stole karteczek.
Wstałam tego dnia o 9 rano (mój środek nocy), tylko dlatego że zmusił mnie do tego pęcherz. Zaspana zawędrowałam najpierw do łazienki a potem do kuchni, celem uzupełnienia płynów. W planach miałam jeszcze się położyć. Na stole leżała papierowa torebka, w żaden sposób nie opisana a obok niej karteczka:
 „Byłem z rana na targu i dostałem nową herbatkę. Poczęstuj się jak masz ochotę”.
Nie jestem koneserem herbat, nie odróżniam ich rodzaju i szczerze obojętne mi czy jest czarna, biała, zielona, czy owocowa. Herbata jest dla mnie herbatą ale kolega był czystym fanatykiem, potrafił odróżnić od siebie nawet najbardziej podobne gatunki, więc żeby go nie urazić postanowiłam spróbować. Otworzyłam torbę i moim oczom ukazały się wysuszone listki i coś co prawdopodobnie było ziołami. Więc to jedna z tych herbat. Wsypałam dwie łyżeczki mieszanki do kubka, zalałam wrzątkiem i wróciłam do łóżka jako że gorącej herbaty i tak nie pijam. Półtorej godziny później wstałam i tym razem gotowa, żeby żyć poszłam do kuchni po chłodną już herbatę. Upiłam łyk… świat zwolnił. Smak był okropny, krzyczały wszystkie moje kubki smakowe. Wypiłam pół litra soku, żeby zneutralizować reakcję organizmu ale dalej czułam w ustach ten ohydny posmak. Herbata wylądowała w zlewie ale żeby nie robić koledze przykrości postanowiłam nie dzielić się z nim moimi wrażeniami smakowymi. Kiedy wrócił a ja zbierałam się do wyjścia, mimowolnie spytał jak tam herbatka. Odpowiedziałam, że może być (chociaż dostawałam dreszczy na samo wspomnienie). Zauważyłam, że kolega wędruje do pokoju z papierową torebką, w której spoczywały szatańskie zioła więc spytałam:
- A Ty gdzie z tym idziesz? –
- Nakarmić żółwie –
- Herbatą? –
- Jaką herbatą? To jest karma ziołowa dla żółwi –
Nasze oczy się spotkały i chyba ujrzał w nich moje procesy myślowe, które wskazywały że ma 3 sekundy na ucieczkę.
- Nie żartuj, że to zjadłaś –
- Wypiłam! Zostawiłeś obok tego kartkę, że mam się poczęstować herbatką –
- Herbatę zostawiłem w szafce gdzie jest herbata, natomiast to – wskazał na torebkę – jest żarcie dla żółwi – widziałam że próbuje zahamować śmiech. Stąpał po bardzo cienkim lodzie. Poszłam do kuchni, otwarłam szafkę i faktycznie ujrzałam tam nowe opakowanie herbaty. Wróciłam do pokoju próbując opanować chęć mordu. Kolega wszedł za mną i próbując załagodzić sytuację z rozbawieniem powiedział:
- Wiesz, to same naturalne składniki, nic Ci z tego nie zaszkodzi –
- Zdajesz sobie sprawę, jakie to jest w smaku? –
- Powiedziałaś, że nie najgorsze – zaczynał się podśmiewywać, co jeszcze bardziej działało mi na nerwy.
- Zamilcz albo osobiście zaparzę Ci cały kubek i będziesz go musiał na moich oczach opróżnić –

To skutecznie go uciszyło ale za każdym razem kiedy się mijaliśmy wiedziałam że wewnętrznie eksploduje śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz