Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Kurtyna wodna

Ostatnie dni były bardzo gorące (35-40 stopni), więc ku wielkiemu zadowoleniu społeczności rozstawiono kurtyny wodne, w miejscach gdzie na co dzień gromadzi się najwięcej ludzi. Byłyśmy właśnie na zwykłym, regularnym spacerze kiedy sucz wypatrzyła wodę i nie mogąc przejść obojętnie, zaczęła mnie ciągnąć w tamtą stronę. Morfina (na smyczy) wparowała na środek placyku. Na pysku malowało się szczęście i miłość do strażaków, którzy właśnie poprawiali przeciekający wąż. Dorośli, dzieci, psy - wszyscy przebiegali przez kurtynę i świetnie się bawili w strumieniach wody. Jednak zawsze znajdzie się jedna osoba, która nie potrafi się cieszyć szczęściem innych. Na horyzoncie pojawiła się starsza kobieta z dwoma wnuczętami (bliźniacy w wieku ok. 5 lat). Siedziałyśmy akurat z Morfi na trawie nieopodal, żeby trochę przeschnąć ale sucz miała inne plany i wszelkimi możliwymi sposobami próbowała mi przekazać, że ona chce jeszcze do tej wody co magicznie wylatuje z ziemi. Uległam i dałam się ponownie zaciągnąć pod kurtynę. Bawiło się tam już kilku ludzi z dziećmi, więc żeby nikomu nie przeszkadzać podeszłam z psem od drugiej strony. Kobieta z bliźniakami zaczęła krzyczeć i gestykulować rękami:
- Gdzie Pani lezie z tym psem?! -
- Ochłodzić się -
- Ślepa Pani jest?! Tu się dzieci bawią! -
- Pies nie zaczepia dzieci, jest zajęty sobą-
Morfina w tym momencie kontemplowała nad kałużą, w której moczyła łapy i miała minę jakby właśnie odkryła nowe prawa fizyki.
- Tu nie można z psami wchodzić! - kobieta nie dawała za wygraną.
Moją odpowiedź wyprzedził jeden ze strażaków:
- Można z pieskami -
Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Bliźniaki nie zważając na babcię, pobiegły do kurtyny a kobieta znalazła sobie miejsce na ławce i szybko zaprzyjaźniła się z siedzącymi tam już "damami", które podzielały jej opinię. Każdy nowy pies był soczyście obgadywany tak "cicho" żeby właściciel czworonoga mógł to usłyszeć. Mam wrażenie że Panie czerpały z tego radość, chociaż nie za bardzo potrafiłam znaleźć motywy takiego zachowania. Żaden z psów nie podchodził do bawiących się dzieci i wszystkie futrzaki były na smyczach. Czworonogi były tak zajęte wodą, że nie zauważały nawet siebie nawzajem. Ostatecznie stowarzyszenie niezadowolonych kobiet przegnał z ławki wiatr, który zmienił kurs wody w ten sposób że spora fala zalała panie, które odskoczyły jakby zostały oblane kwasem i rozpierzchły się, zabierając ze sobą potomstwo.
Chyba można powiedzieć że karma działa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz