Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 21 września 2019

Zdezorientowanie na porannym spacerze

Wczesnoporanny spacer z psem. Godzina zbyt wczesna by żyć, ale los jest okrutny, a psi pęcherz pełny, więc maszeruję po chodniku, licząc płytki i obserwując futrzany krążownik, który podchodzi do lądowania na trawie.

Tuż za drzewem stoi Pan Mietek vel Kazik, organizator zbiórki charytatywnej "Kierowniku, poratuj złotóweczką". 
Mister Kazimierz ze spuszczonymi spodniami buja się przy roślinności i chyba usiłuje wykonać podobny manewr co Morfina, tylko w innej pozycji. Rzuca okiem na puchate i kucające, a następnie wędrując oczami po smyczy, dociera do mojego zaspanego oblicza. Pozdrawia mnie uniesieniem ręki i wraca do obserwacji włosianej foki, oddającej się fizjologicznej potrzebie na łonie natury.
Trwa synchroniczne oddawanie moczu i staram się nie zwracać uwagi na dźwięki Mietkowego strumienia, zraszającego korę drzewa o poranku. Najchętniej przeniosłabym psa w jakieś inne miejsce, ale jest w połowie procesu, którego nie chcę przerywać.

Wielbiciel tanich trunków alkoholowych kończy jednak szybciej i łapiąc ze mną kontakt wzrokowy, usiłuje rozpracować mechanizm działania paska od spodni, jednocześnie utrzymując pozycję względnie pionową.
- Taki pies to musi być zdezorenty... zderiente... zdenerwy... - zaczyna Kazimierz, majstrując przy rozporku.
- Zdenerwowany? - podpowiadam, bo aparat mowy nie współpracuje dobrze z mózgiem pod presją promili.
- Nie - odpowiada Kazik - Nie to słowo. Taki, że nie wie co i jak, i kiedy, i taki jest, że nie rozumie, nie?
Takie rebusy to nie o tej godzinie, ale staram się zmotywować do pracy szare komórki.
- Zdezorientowany?
- O, to to - mówi kierownik Amarena - To właśnie.
- A dlaczego? - pytam, chociaż nie oczekuję logicznej odpowiedzi.
- Co dlaczego? A, że pies. No bo on musi być zdezerter... uff
- Zdezorientowany.
- No właśnie. Jak on musi wychodzić na sikanie na zewnątrz, bo w domu mu nie wolno, ale już właścicielka wraca z dworu i sika w domu. Pewnie sobie myśli, kurde byłaś przed chwilą na dworze, nie mogłaś się normalnie wysikać, tylko w domu robisz? Przecież sama mnie tego uczyłaś.
- Nigdy tak na to nie patrzyłam. Coś w tym jest - przyznaję.
- Dlatego ja sikam na zewnątrz. Nie można łamać zasad, które się samemu ustaliło. Jak wszyscy to wszyscy.
- A ma Pan psa?
- Nie.
- Aha.

No cóż, zasady to zasady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz