Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 16 września 2019

Chrupki

Grypa.
W zależności od odporności danego osobnika, może trwać od kilku dni do kilku tygodni, a jej objawy są zależne od wielu czynników.
Mam to szczęście w nieszczęściu, że u mnie grypa trwa 1-2 dni, ale siła z jaką uderza równa się nadejściu tsunami. Objawy pogarszają się z minuty na minutę i w ciągu godziny wiem już, że jestem załatwiona.
Wysoka gorączka (mój rekord to 42 stopnie), mdłości, ból mięśni, zawroty głowy i brak łaknienia to standard. Czasem dochodzi do tego ból gardła, czy katar, ale te objawy pojawiają się u mnie naprawdę rzadko.

Tak się nieprzyjemnie złożyło, że choróbsko dopadło mnie akurat kiedy miałam bardzo ambitne plany. Byłam bardzo niezadowolona z faktu odłożenia ich w czasie na rzecz falujących ścian i bezczynnego siedzenia w łóżku. Nie mogłam czytać, nie mogłam pisać, nie mogłam nawet patrzeć w ekran. Wszystko bujało się i kołysało.
Postanowiłam to wyspać, żeby maksymalnie skrócić czas w którym musiałam użerać się z własnym organizmem. 
Ile można jednak spać? 
Musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie żeby nie oszaleć z bezczynności.
Właśnie wtedy do mojego pokoju zostały wrzucone kukurydziane chrupki.

System w naszej rodzinie jest prosty. Jeśli ktoś jest chory - izoluje się go, żeby nie zaraził reszty. Jest to bardziej opłacalne i nie napędza domina zarazy. Zakażonemu wydziela się więc przestrzeń do życia i pozwala tylko na spacery do toalety i kuchni. W ostateczności można wrzucać do pokoju przypadkowe produkty spożywcze i ograniczyć podróże po maksymalnie małym metrażu do minimum. Nie ma jednak co liczyć na rozpieszczanie, kakałko i gorące herbatki. Takich opcji nie ma w pakiecie.

Nie byłam głodna, ale i tak sięgnęłam po chrupki. Musiałam jakoś zabić nudę, a to był jedyny obiekt w pokoju, który falował jakby mniej. Może ze względu na swój kształt.

Wtedy mój ugotowany wysoką temperaturą mózg wpadł na genialny pomysł.
Rzeźby z chrupek.
Zanim zaczniecie oceniać, niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie sklejał kukurydzianych chrupek na ślinę.
Jako że byłam chora, postanowiłam użyć wody jako kleju, zamiast rozsiewającego zdradzieckie zarazki płynu gębowego i przysunęłam kubek bliżej siebie.

Nie wiem dlaczego, ale w tamtym momencie przypomniały mi się zajęcia z AutoCada i nasze zaliczenie w postaci kubeczków.
Ukleiłam więc to:




Żeby kubeczek nie był pusty, dokleiłam kwiatuszki.



Potem powstała miseczka...



... i sztućce.



I na tym skończyła się moja twórczość, bo paczka chrupek została opróżniona.
Praktyczne?
Nie.
Ładne?
Też nie, ale i tak zostało zjedzone, więc to bez znaczenia.

Właśnie dlatego nie mogę chorować...

1 komentarz: