Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 7 września 2019

Kiedy jesteś opiekunką... (cz. 2)

Historii z bycia nianią ciąg dalszy. Nietypowi klienci nigdy się nie kończą.

Część pierwsza tutaj:


Klient nr 9.

Powtarzający się notorycznie.

Sytuacja 1:

- Dzień dobry, pilnuje pani dzieci? Dobrze się dodzwoniłam?
- Tak, niestety przez najbliższy miesiąc nie przyjmuję zleceń. Mam grypę i nie chcę zarazić żadnego dziecka. Odezwę się kiedy już kontakt ze mną będzie bezpieczny.
- Rozumiem, świetnie. Do widzenia.

Sytuacja 2:

- Potrzebowałabym całodniowej opieki nad dziećmi. Hubercik, lat 3 i Cecylia lat 5. One teraz troszkę chorują. Trzeba im sprawdzać temperaturę, podawać leki, takie tam. A córeczka ma jakąś wysypkę, chyba uczulenie.
- Chyba? Nie ma diagnozy lekarza?
- No nie, ale mamy iść.
- Przepraszam, ale nie pilnuję chorych dzieci. Mam kontakt z wieloma dziećmi dziennie i nie chciałabym niczego przenieść do innej rodziny. Taka zasada.
- To co ja mam z nimi zrobić? Jest pani bez serca, to tylko dzieci.
- Dzieci, które mogą zarazić inne dzieci, którymi będę się zajmować tego samego dnia.
- To niech się pani nie zajmuje innymi.
- To tak nie działa.
- Bo chore to już trędowate! Boisz się, że się sama zarazisz? Przecież to tylko dzieci, żegnam.

Klient 10.

Musiałam odebrać jednego pierwszoklasistę wcześniej ze szkoły, ponieważ wdał się w bójkę. Nauczycielka dzwoniła bezpośrednio do mnie, ponieważ wiedziała, że matka chłopca nie może odbierać telefonów poza przerwą.
Zadzwoniłam do rodzicielki kiedy ta kończyła zmianę.
- Tak, słucham? 
- Dzień dobry, musiałam dzisiaj odebrać Maćka dwie godziny wcześniej bo brał udział w bójce na szkolnym korytarzu.
- Jezus Maria! Nic mu nie jest? Ktoś go pobił? Pewnie te rozwydrzone bachory z wyższych klas. Zawsze dokuczają młodszym. Jak tam wejdę jutro, to nie ręczę za siebie. To jest bezczelność, a nauczyciele oczywiście nie reagują, bo mają ciekawsze rzeczy do robienia na korytarzu. Co z moim synem? Wszystko z nim w porządku.
- Tak, nic mu nie jest, ma kilka siniaków.
- Ja ich zabiję. To się tak nie skończy. Staną przed sądem za naruszenie ciała mojego syna.
- Ale to Maciek zaczął...
- Słucham?
- Jego kolega nie chciał się z nim wymienić kartą, więc zaczął go okładać.
- Niemożliwe, mój syn by nigdy...
- Wsadził tamtemu chłopcu ołówek do nosa i dziecko zaczęło krwawić. Nauczycielka kazała pani przekazać, że matka drugiego chłopca żąda konfrontacji. Z tego co wiem nic się poważnego nie stało, ale w szpitalu byli zdziwieni.
- Cóż, to musiało być przypadkiem i niechcący...

Klient 11. 

Dziecko podczas zabawy na placu zabaw przewróciło się i wpadło na drewnianą konstrukcję zjeżdżalni, rozcinając sobie wargę. Fontanna krwi, krzyk przebijający głośnością lot odrzutowca i piach w ranie. Porwałam kołującego rannego, przemyłam mu skaleczenie butelkowaną wodą, przycisnęłam chusteczkę do krwawiącego miejsca i posadziłam młodego na kolanach, żeby się przez chwilę nie ruszał.
Próbując go uspokoić, zadzwoniłam do matki dziecka, ponieważ większość rodziców chce być informowana o takich sytuacjach na bieżąco.
- Tak, słucham?
- Dzień dobry. Jest taka sytuacja, że byłam z Kubą na placu zabaw i mały przypadkowo wyrżnął w zjeżdżalnię, rozcinając sobie wargę. Sytuacja jest opanowana, ale będzie ślad. Uznałam, że chciałaby Pani wiedzieć.
- Ach, tak. Proszę się nie martwić, on cały czas sobie coś rozbija. Ma grację po ojcu.
- Rozumiem, że mamy wrócić do domu?
- A po co? Jak już nie krwawi to go wypuścić i powiedzieć mu, że ma bardziej uważać, bo jest gapa. Zaraz sobie i tak coś znowu rozwali, ślamazara.

Klient 12.

- Dzień dobry, opieka do dziecka?
- Tak, słucham.
- Czy ma pani wolny piątek za tydzień? 3 godziny od 17?
- Już sprawdzę. Pani dzwoni z polecenia?
- Tak, zajmowała się pani dziećmi kuzynki. Wolę, żeby to był ktoś młody, bo mam bardzo energicznego syna i chciałabym żeby ktoś za nim nadążał, a nie tylko siedział i się złościł. Na niego trzeba uważać, bo ma głupie pomysły.
- Rozumiem. Mam wolne tego dnia...
- Adaś! Odstaw to do jasnej cholery! Co ja Ci powiedziałam? Odłóż to! Już! Przepraszam, proszę mówić.
- Więc mam w tych godzinach wolne w piątek.
- Och, to świetnie. K*rwa mać co ja Ci powiedziałam? I czego ryczysz? Sam to sobie zrobiłeś, mówiłam nie biegaj. Skaranie boskie z Tobą, przecież ja muszę porozmawiać. Ekhm. Tak jak mówiłam syn jest bardzo żywiołowy, wymaga dużej cierpliwości i należy go wyprowadzać na spacery w takich specjalnych szelkach...

Klient 13.

Zjawiam się w przedszkolu po małego pędraka.
Dziecko jak tylko mnie widzi, rzuca wszystko co ma w rączkach i pędzi w moje objęcia jakby mnie nie widziało co najmniej kilka lat.
- A kto to po Ciebie przyszedł Kajtuś? - odzywa się przedszkolanka, podnosząc upuszczone przez chłopca przedmioty.
- Mama - woła dziecko.
- Nie, to nie jest mama - poprawia go kobieta - To niania.
- Mama! - mówi dziecko z większą złością.
- Twoja mama jest w pracy Kajtuś, to jest Twoja niania.
- Mama! - krzyczy głośniej chłopiec i zaczyna wylewać z siebie krokodyle łzy, trzęsąc wargą. Uspakaja się dopiero, kiedy przedszkolanka odpuszcza.

Klient 14.

- Kiedy będziesz mieć dzieci? - spytał bez pardonu chłopiec, którego pilnowałam, układając klocki.
- Ja? No ja to na razie nie planuję mieć...
- Nie lubisz dzieci.
- Nie, to wcale nie o to chodzi.
- Moja mama też nie lubi, dlatego nie mam braciszka.
- ...

Klient 15.

- Dzień dobry. Zajmuje się pani zwierzętami?
- Tak, słucham?
- Potrzebuję opieki do węża na kilka miesięcy.
- Wie pan co, nie specjalizuję się w gadach i zwierzętach egzotycznych. Mogę dać namiar do kolegi.
- Nie, to musi być kobieta.
- Dlaczego?
- Bo Rysiek zje tylko, jak mu jedzenie poda kobieta.

(Rysiek był 1,5 kg Pytonem Królewskim)

Klient 16.

- Żółwikami się pani zajmuje?
- Miałam już żółwie pod opieką.
- A będzie je Pani masować?
- Słucham?
- Bo one bardzo lubią jak się je masuje po skorupie.

Klient 17.

- Mamy w domu półroczne dziecko.
- Rozumiem.
- Pieluchy Pani zmienia?
- Oczywiście.
- Jaka dopłata?
- Za co?
- Za przewijanie.
- Przewijanie dzieci jest w cenie.
- A rzyga Pani wtedy?
- Przepraszam? Nie, dlaczego?
- Ja to się zawsze porzygam jak mam go przewijać. To się nie da.

Już mało co jest mnie w stanie zaskoczyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz