Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 24 września 2019

Morfina na misji

Dzisiejszego dnia, Morfina odkryła istnienie kasztanów.
Widziała je oczywiście wcześniej. Ten pies ma już za sobą 7 jesieni, ale dopiero dziś zwrócił uwagę na te dziwne, kolczaste kulki, leżące w trawie.

Puchatek podszedł do nich i przekrzywiając swoją nieskalaną pomysłem głowę, zaczął się przyglądać dziwnym tworom. Nie wiem czy bardziej skojarzyły jej się z jeżykami, czy kolczastymi piłkami, ale jej merdający ogon uświadomił mi, że bardzo jej się spodobały.

Morfina zadecydowała, że chce mieć te dziwne, zielone kuleczki, więc bez większego namysłu wzięła je do pyska. Kasztany opuściły wrota piekieł równie szybko jak w nie trafiły i pies z głośnym piskiem odskoczył w bok. Zielone kulki bezczelnie ją zaatakowały. Na puchatym pysku malowało się pytanie "Jak mogły?". Po kilku mlaśnięciach wata cukrowa postanowiła jednak spróbować ponownie. Morświn nie należy do psów, które szybko się poddają. Jeśli nie da się czegoś zrobić, należy próbować tak długo aż ktoś się zlituje i pomoże w osiągnięciu celu. Córa wikinga dość niepewnie podeszła do zielonych jeżyków i powąchała je, sprawdzając czy dalej chcą atakować i gryźć po paszczy. 

Dla pewności druga próba przemieszczenia dziwnego zjawiska nastąpiła za pomocą łapy. Zwierz uderzał kończynami w ziemię jak zawodowy perkusista, ale kiedy łapa trafiła na kłujące, z Puchatka wydobył się kolejny pisk.
Na Morfinowym obliczu malowało się niezrozumienie i rosnąca determinacja. Teraz to już nie była ciekawość. To była wewnętrzna potrzeba zbadania bliżej tego obiektu, który bolał i nie chciał się dać przenieść.

Oglądało się to lepiej niż Animal Planet. Brakowało tylko głosu Krystyny Czubówny.
"Dojrzała samica natrafia na nieznane sobie dotąd zjawisko. Musi zdecydować czy jest to wróg, czy przyjaciel i ostatecznie decyduje się na stawienie czoła wyzwaniu, nawet za cenę własnego życia. Rozgrywa się nierówna walka między drapieżnikiem, a nieznanym zagrożeniem. Natura potrafi być zaskakująca, nawet dla dorosłych i doświadczonych osobników."
Podczas kiedy Morświn próbował telekinezą, siłą perswazji i swoimi pięknymi oczami przekonać kulkę do podróży, ja zastanawiałam się czy ewolucja na pewno poszła we właściwą stronę.
Po wielu próbach, tanecznych układach i wokalnym zachęcaniu, psi pazur trafił w sam środek kasztana, rozłupując jego łupinkę. Zdziwienie, dezorientacja, szok i niedowierzanie zstąpiło na psi pysk jak wielka chmura.
Co się stało? Dlaczego to się stało? Czy skrzywdziłam kulkę? Ja niechcący - pytało włosiane spojrzenie, kiedy do Morfiny dotarł jej własny geniusz.
Kulka, która wyszła ze środka była gładka i można było zabrać ją ze sobą. Twarde i okrągłe nie gryzło jak jego zielone ubranko. Kasztan dostał drugą szansę i dumna z siebie klucha przyniosła mi swoją zdobycz, przypłaconą bólem i krwią (której nie było). Po chwili upartość wygrała i doniesione zostały jeszcze skorupki, żeby nie rozdzielać rodziny.

To dało psu psychiczny spokój i pozwoliło wrócić do kontemplacji nad liściem, powiewającym na wietrze, który przyczepił się komuś do szyby samochodu.

Zwyciężczyni walki z szatańską bombką wyglądała jak myśliciel-filozof, który odkrył swoje "ja" i sens wszystkiego co ma miejsce na tej planecie.
Dzisiejszego dnia mój pies dokonał przełomowego odkrycia.
Kasztany w skorupce kłują, chociaż są miękkie, a kasztany bez skorupki nie kłują, chociaż są twarde.
Zupełnie jak niektórzy ludzie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz