Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 9 września 2019

Ciekawy rowerzysta

Jeden z bardziej upalnych dni. Diabeł postanowił usadzić pośladki akurat w tym rejonie polski i żar leje się z nieba, przysmażając gałki oczne.
Pies układa się na trawie, rezygnując z nagrzanego chodnika, na którym na spokojnie dałoby się przyrządzić sadzone. Zwierz wybierając chłodniejszą opcję podłoża, robi kilka okrążeń wokół własnej osi i pada zmęczony na pas zieleni.
Ja siedzę na ławce, maksymalnie dwa metry od niej. Żeby nie blokować chodnika, rezygnuję ze smyczy. Włosiana foka żyje w mieście już ponad siedem lat. Biegające dzieci, deskorolkarze, rowerzyści, biegacze, samochody, helikoptery, czy naloty kosmitów nie robią już na niej żadnego wrażenia.

Zdaję sobie sprawę, że istnieją ludzie z fobiami, dla których sam widok psa tych rozmiarów jest zagrożeniem życia, więc jestem gotowa podejść i przytrzymać zdechłego śledzia prowizorycznie za obrożę na czas przejścia panikującego. Żaden problem, jeśli ktoś ma się przez to poczuć bezpieczniej.

Siedzimy tak dłuższą chwilę i nic się nie dzieje. Mija nas młodzież na rolkach i małe smyki na hulajnogach, przechodzi masa ludzi. Przejeżdża mężczyzna na rowerze górskim i już po minięciu psa, zatrzymuje się z piskiem opon i patrząc na mnie rzecze:
- Hej Ty!
Wodo, hej potoku - mam ochotę dokończyć i zgarnąć bonus za odkrycie hasła-szyfru.
- Ku*wa, chciał mnie uje*ać - dodaje gość, spoglądając na trawę.
Rozglądam się więc po trawniku za jakimś wężem, żmiją, czy innym ślimakiem, co by mi psa nie pożarło, ale nie widząc niczego ciekawego, patrzę na rowerzystę z pytajnikami w oczach.
- Twój pies mnie chciał upie*dolić w nogę i się nie wypieraj, że nie Twój, bo widzę smycz.
Nawet nie mam zamiaru się wypierać. Spoglądam jednak na padlinę na trawie i uznaję, że gość śmieszkuje. Pan jednak nie raczy śmieszkować. 
- Raawr! - warczy mężczyzna w stronę Morfiny, na co pies reaguje podniesieniem głowy i miną Kubusia Puchatka po opracowaniu wiadra miodu. W trzech krokach znajduję się obok zwierza, bo widocznie psychiatrykowi brakuje jednego pacjenta i się jeszcze nie zorientował, a pies się sam nie obroni.
- Niech Pani sobie uważa - rzecze rowerzysta, machając mi przed oczami palcem wskazującym i rusza w dalszą podróż swoim jednośladem, oglądając się przez ramię.

Chyba na niego mam uważać, bo nie przychodzi mi do głowy żadne inne zagrożenie.

Uwaga, materiał drastyczny, na którym widzimy agresywne zwierzę, zakradające się do ofiary.
Tylko dla ludzi o mocnych nerwach.


2 komentarze: