Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 14 września 2019

Ojciec, a matka

Mam znajomego. Lat 28, dwójka dzieci, w tym jedno biologiczne. Dwie córki, jedna w wieku 6 lat, druga lat 4. Kiedy miał 20 lat związał się z dziewczyną, która już w tamtym czasie była alkoholiczką. Próbował wyprowadzić ją na prostą i na początku nawet mu to wychodziło. Rok później dowiedziała się, że jest w ciąży i obiecała sobie, że wszystko się zmieni. Przestała pić i imprezować, skupiła się też na rodzinie. Chłopak jej się oświadczył i pobrali się w pół roku po narodzinach dziecka. Rodzina była przeciwna, ale młodzi nikogo nie słuchali. wierzyli w prawdziwą miłość, oraz przeznaczenie.
Cóż, przynajmniej on wierzył.
Ona natomiast zdradzała go na prawo i lewo. Zaszła w drugą ciążę i po urodzeniu kolejnego potomka, oraz przeprowadzeniu badań na ojcostwo, okazało się, że drugie dziecko ma innego ojca. Kobieta tak długo błagała o wybaczenie i obiecywała poprawę, że mąż się zlitował. Przejął też ojcostwo nad drugą pociechą. Uznał je za swoje.
Happy end?
Nie do końca.
Laska wróciła do balowania w ledwo rok po ostatniej ciąży. Nie interesowała się dziećmi, wracała nad ranem, kompletnie pijana, wszczynała awantury. Odmawiała terapii i spotkań z psychologiem. Znajomy wystąpił o rozwód i ograniczenie praw rodzicielskich. Chciał walczyć o dzieci, jednak jak się okazało, nie miał z kim walczyć. Małżonka nie pojawiła się na pierwszej rozprawie, a na drugą przyszła pijana, usiłując przekonać sędziego, że jest dobrą matką i to mąż robi z niej potwora. 
To była prosta sprawa.
Sąd chciał przyznać matce dzieci prawo do widzeń, lecz ona odparła:
- Jeśli nie mogę ich mieć w całości, to nie chcę ich wcale.
W ten sposób rezygnując z dzieci całkowicie. W wieku 26 lat mężczyzna został rozwodnikiem z dwójką dzieci. Odciął się od ex małżonki (co nie było trudne, bo sama unikała kontaktu) i postanowił wychować córki na porządnych ludzi.
Nie mógł liczyć na pomoc rodziny. Dość miał też komentarzy bliskich, które sprowadzały się do "A nie mówiłam, że tak będzie?". Stwierdził więc, że poradzi sobie sam.

Było ciężko. Mężczyzna musiał brać nadgodziny żeby utrzymać siebie i dzieci, oraz opłacić opiekę dla córek, ale mimo to znajdował dla nich czas. Bawił się z nimi, zabierał na spacery, wyjeżdżał na wakacje. To on nauczył je jak się wiąże buty, czyta książki i robi kanapki. To on przekazywał im życiowe wartości, czytał do snu, opatrywał zadrapania, nie spał po nocach kiedy były chore. Wszystko co wiedziały w swoim wczesnym etapie dzieciństwa zawdzięczały jemu.
Nie pozwalał by czuły się niechciane, niekochane, czy gorsze.
Wychowywał je najlepiej jak potrafił.
Zrobił to, chociaż zewsząd słyszał, że sobie nie poradzi, oraz że ojciec nigdy nie zastąpi dzieciom matki. Słuchał komentarzy o tym, że potrzebna mu jest kobieta i że sąd nigdy nie powinien pozwolić żeby dwójkę dzieci wychowywał mężczyzna. Pojawiały się nawet głosy popierające ex małżonkę, jakoby najgorsza matka miałaby być lepsza od najlepszego ojca.

Teraz dziewczynki stają się coraz bardziej samodzielne. Są ze sobą zżyte i pomagają jedna drugiej. Starsza wkrótce pójdzie do pierwszej klasy. Jest łatwiej niż było, co nie znaczy, że jest prosto.
Dzieci nie pamiętają matki, lub nie chcą jej pamiętać. 
Czy chciałyby mieć pełną rodzinę? 
Na pewno, jak wiele z nas. 
Świat nie jest jednak idealny i wiele jest na nim samotnych matek i samotnych ojców. Jestem pewna, że dziewczynki z czasem całkowicie zatracą potrzebę posiadania drugiego rodzica, zwłaszcza kiedy podrosną na tyle by dowiedzieć się o nim prawdy.
Znajomy dalej słyszy o tym jak to zniszczył rozwodem strukturę rodziny i zaburzył swoim córkom dzieciństwo. Mówią mu to ludzie, którzy kompletnie nie znają jego życiowej sytuacji i polegają na swoim własnym, perfekcyjnym modelu rodziny. Przecież za rozpad małżeństwa zawsze musi być odpowiedzialny facet, czyż nie? Dużo lepiej gdyby oddał dzieci do jakiejś pełnej rodziny. Takiej z ojcem i matką. Zwłaszcza z matką, ponieważ jak wiadomo, dziewczynki powinna wychowywać kobieta. Kto im powie o chłopakach i miesiączce? Skąd facet miałby o tym wiedzieć? Będzie bardzo niezręcznie. Powinien znaleźć kobietę. Jakąkolwiek, żeby pełniła rolę matki. Nie da się wychować normalnych dzieci bez matki. Matka jest potrzebna. Z takiej dysfunkcyjnej rodziny wyrosną dysfunkcyjne dzieci, nie ma innej możliwości.

Nie. Są rodziny z dwojgiem rodziców różnych płci, jednej płci, jednym rodzicem, albo z żadnym. Są też rodziny z wieloma rodzicami (ojciec, matka, ojczym, macocha), lub związki poligamiczne.
Każda struktura jest dobra, dopóki spełnia swoją rolę. Liczba członków rodziny nie ma tutaj żadnego znaczenia.


Cenię znajomego za cierpliwość, ponieważ mnie takie komentarze doprowadziłyby do wybuchu, którego nie byłby w stanie ugasić żaden ocean. On natomiast wpuszcza te uwagi jednym uchem, a wypuszcza drugim. "Życzliwi" sąsiedzi nasyłali mu na głowę opiekę społeczną i kontrole z MOPS-u, ponieważ "To facet, to nie wiadomo co tam robi z tymi małymi dziewczynkami, a oni słyszeli krzyki". Nie wykryto jednak żadnych nieprawidłowości. Dzieci mają własne pokoje, są czyste, schludnie ubrane i najedzone. Mają zabawki, odpowiednie przybory i znajomych. Przede wszystkim są jednak dobrze wychowane.
Sąsiadów nosi, ponieważ nie mogą nic zrobić, a ludzi na placu zabaw zżera ciekawość.
Nie przejmują się tym jednak ani dziewczynki, ani ich ojciec.
Zapytane:
- A gdzie jest Wasza mama? 
Odpowiadają:
- Nie ma jej. Mamy tatę. Siedzi tam.
Matka przeszła dla nich do świata mitów i legend. Jak Święty Mikołaj, albo Zajączek Wielkanocny. Niby istnieją, ale nikt nie widuje ich na co dzień.

Zaskakujące jest to, że samotna matka w tej samej sytuacji byłaby normą, natomiast jeśli chodzi o ojca, jest to ewenement społeczny, wywołujący poruszenie i zainteresowanie niczym kości dinozaurów znalezione pod sklepikiem z drożdżówkami.

Osobiście życzę im jak najlepiej i mam nadzieję, że najgorsze już za nimi.
Podziwiam to jak sobie poradzili, pomimo niesprzyjających warunków i wścibskiego społeczeństwa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz