Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 5 września 2019

Trzy kamienie

Jaka jest jedna z gorszych kar dla współczesnej dziesięciolatki w środku wakacji?
Odebranie jej telefonu.

Taka życiowa tragedia spotkała trzy dziewczynki w tym wieku, w wyniku szlabanu. Karę wszystkie dostały taką samą, do tego w tym samym terminie, więc można było przypuszczać, że młodociany gang wspólnie sobie na nią zapracował. Dziewczynki były nierozłączne i odebranie im głównego urządzenia, służącego do komunikacji i namierzania się wzajemnie, było dla nich ciosem poniżej pasa. Dziesięciolatki zachowały jednak godność i przyjęły pokornie karę, nie próbując negocjować jej warunków. Widocznie wiedziały już, że jedyne co mogły uzyskać to wydłużenie szlabanu.

Pojawił się jednak problem. 
Bez komunikatorów nie były w stanie umawiać się na podwórkowe zabawy. Często mijały się, lub nie trafiały w miejsca spotkań, które nie były z góry umówione. Jako, że dzieci nie posiadły tajemnej wiedzy osób dorastających bez tych wszystkich gadżetów (które potrafiły wyczuć czy ktoś jest w domu z odległości dwóch kilometrów), dziewczynki nie były w stanie odnaleźć się bez użycia telefonu.

Wyrośnięte atomówki były jednak obdarzone intelektem i umiejętnością logicznego, nieszablonowego myślenia, więc szybko odkryły rozwiązanie swojego problemu z komunikacją.

Kamienie.


Każda z dziewczynek wybrała sobie jeden, słusznej wielkości kamień. Każdy kamień musiał różnić się od dwóch pozostałych, tak jak różniły się od siebie ich właścicielki. Każda z młodocianych musiała zapamiętać do kogo należy który kamień i cała kolekcja w liczbie trzy została położona na wieczku studzienki, w pobliżu ich wspólnej szkoły.
System polegał na tym, że kiedy któraś z dziesięciolatek wychodziła na zewnątrz, biegła do studzienki, odkładała swój kamień na bok i kredą pisała na jego spodzie pierwsze litery miejsca w które się udawała.
PLA - oznaczało plac zabaw.
RAM - oznaczało rampę.
TRA - oznaczało trampoliny itd.
Kiedy dziecko wracało do domu, wycierało napis o trawę i odkładało kamień na studzienkę.
Proste, ale w swej prostocie genialne. Kamień na studzience - jestem w domu. Kamień zdjęty ze studzienki - jestem na zewnątrz, odwróć, by dowiedzieć się gdzie mnie znaleźć.

Oczywiście taki komunikator nie był idealny i bardzo słabo funkcjonował w deszczu, zmywając napisy z kredy. Wtedy jednak dzieci najczęściej i tak przebywały w mieszkaniach.
Zdarzało się też nieumyślne przestawianie kamieni, lub ich celowe usuwanie przez nieco starszego kolegę, który podpatrzył niczym przyczajony paparazzi sposób dziewczyn na namierzanie się i postanowił zabawić się ich kosztem. Sneaky koleżka został jednak szybko zdemaskowany i nauczony manualnie, że nie należy wtrącać się w cudze wiadomości, obojętnie w jakiej by nie były formie. Zemsta małych, dziewczęcych rączek była brutalna i obejmowała prymitywne, aczkolwiek skuteczne sztuki walki.
Chłopak nigdy więcej nie spojrzał już na studzienkę.

Rozpoczął się rok szkolny, telefony komórkowe wróciły do małych właścicielek, system komunikacji studzienkowej upadł, a kamienie informacyjne leżą porzucone na uboczu.

Nie mówię, że powinniśmy przestać korzystać ze zdobyczy technologicznych, które znacznie upraszczają nam życie, ale może czasem warto odłożyć je na bok chociaż na chwilę, robiąc przysługę swojej kreatywności.
Just sayin'.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz