Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 30 czerwca 2019

Gdyby imiona zwierząt miały wpływ na ich żywienie

Co by było gdyby...


... wszystkie zwierzęta...

... były karmione tylko tym,
 po czym noszą imię?

Taką rozkminę zafundował mi ostatnio pewien kilkulatek, którego pilnowałam.
Dzieci są fascynujące pod tym względem. 
Ogląda sobie taki mały gnom jakąś animowaną produkcję w której postacie skaczą po ekranie i wołają w kółko ten sam wyraz (wiecie, coś jeszcze mniej wymagającego skupienia niż "Teletubisie") i przeżuwając płatki śniadaniowe nagle przestaje, odwraca się do Was i rzuca:
- Ciekawe czy jak się zjada roślinkę żywcem to ona krzyczy tylko tak, że nie można jej usłyszeć.
Lub coś w tym stylu. Tak żebyście się zastanawiali kilka minut czy rośnie z niego mały socjopata, czy to całkowicie normalne.

Tym razem młodzieniec głaszcząc swojego kota rzekł:
- Ale by było śmiesznie jakby zwierzątka mogły jeść tylko to jak się nazywają.
W przypadku jego kota nie byłoby to znowu aż tak dziwne. Zwierzę które ma na imię Pulpet raczej by sobie z takim zagadnieniem poradziło.
Chomik imieniem Fistaszek też by jakoś przeżył. Żyłby pewnie krócej, ale miałby jakąkolwiek szansę.

Morfina jednak byłaby stracona. Nawet zakładając, że dostawałaby combo z witamin i składników odżywczych żeby zachować podstawowe funkcje życiowe, to byłby to najkrócej żyjący i jednocześnie najbardziej wyluzowany pies na świecie.

Co do szczurów...
One też miałyby raczej niewielkie szanse. Teoretycznie najdłużej mógłby pociągnąć Pykkukurydz. Tylko teoretycznie, bo popcorn jest bardzo słaby jeśli chodzi o składniki odżywcze.
Karmel miałby bardzo słodkie lecz krótkie życie, a Masło dostałby zawału w wieku trzech tygodni.

To są wciąż większe szanse niż te które miałby pies Kauczuk, czy świnka morska Hipcia.

Co jednak w przypadku zwierząt o ludzkich imionach?

Czy one musiałyby żywić się ludźmi? 
Czy tylko ludźmi dokładnie o tych imionach, czy mogliby być jacykolwiek?

Co ze zwierzętami które mają mało oryginalne imiona? Jak rybka Rybcia, albo chomiczek Chomiś?

Czy one byłyby skazane na kanibalizm? Musiałyby wcinać tylko przedstawicieli własnego gatunku?
Kucyk imieniem Pony miałby ciężkie życie jako roślinożerca.

Co z tymi których imiona są po prostu kolorami, albo są nazwane po postaciach z bajek?

Znam psa wabiącego się Biały i jego brata Czarnego. Znam też chomika Tuptusia.
Czy w takich przypadkach wystarczy cokolwiek co jest odpowiedniego koloru i zawiera postać z wybraną bajką, czy niekoniecznie.
Najgorzej chyba miałyby zwierzęta o imionach takich jak Cygan, Ugryź, czy Bąbel.
Byłoby dość ciężko.

Czy człowiek mógłby oszukać system i celowo nazywać zwierzęta tym czym powinny się odżywiać?
Populacja psów wabiących się Mięso, Rybka, czy Kotlecik znacząco by wzrosła. Tak samo jak chomiczków o imieniu Ziarenko, czy koników imieniem Sianko, czy Trawka.

Najprościej chyba byłoby nazwać zwierzę po prostu Karma. Mogłoby to mieć wtedy drugie znaczenie. Bardziej metafizyczne.
Dla sprecyzowania dałoby się nazywać psy Brit, Orijen, Acana, szczury - Mixerama, kota - Applaws, czy Ontario.

Co ze zwierzętami bez imion? Tymi dzikimi i tymi którym ich jeszcze nie nadano. Wszystkie ssaki powinny mieć zaraz po porodzie nadane imię Mleko, a później zmienione. Czy jest możliwość zmiany imienia? Jeśli tak to jak często?
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi!

Tak, wiem. Nie powinnam analizować zdania rzuconego przez kogoś kto nie zna jeszcze wszystkich literek i nie zawsze zdąży do toalety, ale z jakiegoś powodu i tak zawsze to robię...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz