Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 8 czerwca 2019

Nowa rasa socjopaty

Na spacerze zaczepia mnie elegancko ubrany mężczyzna w średnim wieku. Akurat kiedy myślami jestem między sokiem z arbuza, a biokatalizatorami.
Jest siódma rano, Morfina zażądała spaceru ubijając dzwonek łapą jak schabowego na niedzielę. To nie znaczy jednak, że jestem już do końca wybudzona i nadaję się do rozmowy z drugim człowiekiem.
Mężczyzna nokautuje moje zaspane oblicze uśmiechem i wskazując na psa zaczyna do mnie mówić. Chyba jednak rozmowa będzie nieunikniona.
- Piękny pies.
- Dziękuję.
- Ja właściwie w nietypowej sprawie.
Świetnie. Uwielbiam nietypowe sprawy o siódmej rano. Zwłaszcza od nieznajomych którzy wczesnym rankiem wyglądają jakby wiedzieli co robią w życiu i mają ściśle określony plan. Nie znam tego stanu.
- Proszę, o co chodzi.
- O tego psa właśnie. Widzi Pani, obserwuję Was od dawna...
Czerwona lampka zapala mi się tak szybko, że przytomnieję i rozglądam się dookoła. Jak na złość żywej duszy. Jestem jednak pewna, że ktoś by mnie usłyszał i że pamiętam jeszcze chociaż część zajęć samoobrony. Na wszelki wypadek obracam klucze od mieszkania w dłoni tak żeby w razie potrzeby mogły posłużyć za kastet.
- ... spokojnie, nie jestem stalkerem - uśmiecha się mężczyzna.
Mnie jednak do śmiechu nie jest. To jest dokładnie to zdanie, jakie wypowiedziałby stalker.
- Po prostu widziałem panią wiele razy na spacerze i zdążyłem poznać pani psa. Właściwie to jest suczka, zgadza się? Widziałem, że kuca zamiast podnosić nogę.
- Zmierza pan do czegoś konkretnego? Czekają na mnie znajomi i jak się za chwilę nie pojawię, będą zmartwieni.
To nie brzmi prawdopodobnie, ale niech wie, że w razie mojego zaginięcia ktoś natychmiast zacznie mnie szukać.
- Jasne. Już przechodzę do konkretów. Co by pani powiedziała gdybym chciał odkupić pani psa za bardzo duże pieniądze?
- Że jest pan szalony - odpowiadam bez zastanowienia. Człowiek jednak zamiast się obrazić, albo znokautować mnie prawym sierpowym pogłębia uśmiech i kontynuuje wywód.
To socjopata, nie ma innej opcji. Nie zabił mnie jeszcze tylko dlatego, że chce to zrobić po cichu, nie brudząc garnituru. Przed oczami mam teraz wszystkie serie z Hannibalem Lecterem. Skończę jako jego kolacja. Będę jednak stawiać opór, tak łatwo mnie na grilla nie wepchnie.

- Rozumiem. Może wyjaśnię. Widzi pani, tworzę nową rasę. Chcę stworzyć psy o wybitnym węchu i umiejętnościach przetrwania. Może nieco wrócić do korzeni. Szukam więc takich egzemplarzy jak ona. Można powiedzieć do kolekcji.
- Proszę? - pytam, bo mam wrażenie, ze utknęłam gdzieś między snem i rzeczywistością i nie podoba mi się to miejsce. Wypowiadane przez człowieka słowa nie mają dla mnie sensu. Zupełnie jakby mówił w obcym języku.
- Chciałbym odkupić pani suczkę, której umiejętności węchowe podziwiałem wielokrotnie żeby razem z innymi moimi wyselekcjonowanymi psami była podstawą nowej rasy.
Czubek. Socjopata i czubek. Dlatego właśnie nie wychodzi się z domu przed dziewiątą. Patrzę na mężczyznę i zastanawiam się czy mówi poważnie, czy gdzieś ukryta jest kamera z której wyleci confetti i wielki napis "Mamy Cię".
- Tworzy pan nową rasę - odpowiadam żeby mieć pewność, że informacje prawidłowo dotarły do mózgu.
- Dokładnie.
- I stalkuje pan ludzi żeby ocenić czy ich psy się do tego nadają, a potem próbuje pan je od tych ludzi odkupić.
- Stalkuje to za duże słowo. Ja tylko obserwuję.
- Jest pan z FCI?
- Nie.
- Jakieś Stowarzyszenie, albo inny związek?
- Nie. Jestem wolnym strzelcem.
- Zdaje pan sobie sprawę, że takie celowe rozmnażanie jest nielegalne?
- Nie jest dopóki nie biorę za to pieniędzy. Na razie moje szczeniaki nie nadają się jeszcze na sprzedaż. Tworzenie rasy wymaga czasu.
- Ma pan jakieś doświadczenie w tym temacie?
- Mam psy od dwudziestu lat.
- Pytam o zawodowe doświadczenie. Profesjonalne. Przelane na papier.
- Nie.
- Żadnego?
- Żadnego.
- A kim pan jest z zawodu jak mogę spytać?
- Agentem nieruchomości, ale psy to moja pasja.
- Aha. Wie pan co nawet nie wiem jak to skomentować. Nie spytał pan nawet czy suka ma jakieś wady genetyczne które mogą przejść na te pana wyselekcjonowane szczenięta. Nie ma pan pojęcia o rozmnażaniu i żadnego doświadczenia, do tego zaczepia pan obcych ludzi na ulicy...
- Wady genetyczne droga pani to cena jaką trzeba zapłacić za wybicie wysoko jednej cechy. Wszystko ma swoje koszty.
- Panie. Ten pies ma taką dysplazję i zwyrodnienia, że teoretycznie nie powinien już chodzić, problemy z sercem i guzy w całym ciele. Czy pan się dobrze czuje?
- Fakt, nie jest najmłodsza, ale to ostatni moment na szczeniaki. Naprawdę płacę sporo. Nikt pani tyle za nią nie da co ja. Ponadto szczenięta dzielę na pół, co pani na to? Kilka piesków za jednego.
- Ta pana "hodowla" ma jakąś nazwę?
- Jeszcze nie.
- A gdzie się znajduje?
- Nie mamy stałej siedziby.
- Po pierwsze mógłby mi pan oferować miliony i bym się nie zgodziła, bo to moja rodzina. Nie handluję rodziną. Po drugie jest pan ostatnią osobą której bym powierzyła coś więcej niż rzeżuchę. To co pan robi jest skrajnie nieodpowiedzialne i chore. Takie zabawy się zawsze źle kończą.
Człowiek przestaje się uśmiechać. Chyba przesadziłam, a mogłam siedzieć cicho.
- Chce się pani targować, rozumiem. Proszę podać swoją ofertę.
- Moja oferta jest taka. Teraz pan odejdzie i nigdy pana więcej na oczy nie zobaczę, a jak zobaczę, nawet przyglądającego się z daleka jak ostatni creep, to wykręcę na telefonie numer policji i im pan będzie tłumaczył swoje hodowlane zapędy.
- To pani ostateczna decyzja?
- Owszem. Nie próbowałabym też innych sposobów. Suka jest wysterylizowana, zaczipowana i dobrze znana w okolicy. Żadnych szczeniaków nie będzie.
- Takie marnotrawstwo talentu. Szkoda. Wielka szkoda. No nic, to życzę miłego dnia - mówi mężczyzna i odchodzi.
Nie ruszam się z miejsca dopóki mężczyzna nie zniknie mi z oczu. Miałam już do czynienia ze świrami, ale ten osobnik jest ich liderem. Zastanawia mnie też, czy udało mu się przekonać już kogoś do sprzedaży psa i kim byli Ci ludzie.
Jednocześnie wiem, że dopóki nie będzie produkował szczeniaków na wielką skalę, nie zainteresują się nim żadne służby. Nie wiem nawet jak się nazywa ten człowiek. 
Wiem jednak, że jeśli zobaczę jego facjatę ponownie w ruch pójdzie numer 112.
Takiego poranka się nie spodziewałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz