Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 6 czerwca 2019

Odzienie wierzchnie to przeżytek

Chyba nigdy nie zrozumiem fenomenu ludzi którzy do komunikacji miejskiej wsiadają jakby wchodzili do sauny.
Prawdopodobnie wiecie o kim mówię. Są to panowie (na panie jeszcze nie natrafiłam), zazwyczaj grubo po czterdziestce, o budowie ciała od "ostatni raz jadłem w czterdziestym szóstym", po Thora w "Endgame". Nigdy nie jest to jednak klata zwykłego Thora.

Pomijając już kwestie wizualne, bo zarówno bojlerki jak i obwisłe skórki nieszczególnie mają się czym pochwalić (to też kwestia gustu), to wparadowanie do autobusu w samych gaciach jest mało praktyczne. Mówiąc "w gaciach" mam na myśli zwykłe bokserki, aczkolwiek zdarzało się, że i bardziej skąpą bieliznę. Gdyby to chociaż były shorty...
Cieszy mnie, że panowie nie wstydzą się swoich ciał i nie mają na ich punkcie kompleksów, ale dobry władco chroń nas przez tymi ludźmi, którzy kiedy tylko ujrzą na termometrach coś więcej niż 20 stopni postanawiają, że ubranie nie jest im więcej potrzebne, bo przecież ciepło i po co się człowiek ma pocić. Problem polega na tym, że człowiek i tak się poci. Niezależnie od tego czy jest odziany, czy też nie.
Autobus latem to jedna, wielka puszka śmierci, w której panuje temperatura zawsze wyższa co najmniej o 5 stopni od tej którą można cieszyć się na zewnątrz. Co za tym idzie, wszyscy oswobodzeni z ubrań panowie zmieniają się nagle w małe syrenki, na których można urządzać wyścigi kropel potu spływających po plecach. To chodzące naklejki. Przylepce, które będą kleić się do wszystkiego co znajdzie się na ich orbicie: rurki, kasownika, szyby, innego człowieka. Jest to mało komfortowe dla reszty pasażerów, zwłaszcza tych w bezpośrednim otoczeniu. Autobusy bywają naprawdę upchane i zapewne nikt nie ma ochoty przytulać się do obcego, spoconego faceta po którym płynie Niagara przy trzydziestu pięciu stopniach.
To nie jest jednak istotne, bo i tak nie ma się wyjścia, a Ci ludzie są wszędzie. Jeśli miałabym napisać co zdziwiło mnie w takim typie ludzi najbardziej, to powiedziałabym, że mocno starszy pan w spodenkach Sabrinkach (dla nieświadomych, to te spodenki co zakrywają mniej niż bielizna i uwalniają połowę pośladków) z taką ilością luźnej skóry, że można było sobie z niej robić zakładki i łabędzie origami. Musiał schudnąć co najmniej 40 kg.
Pamiętam, że kiedy go ujrzałam nie mogłam odwrócić wzroku mimo, że zniesmaczał mnie ten widok. To tak jak patrzeć na nagrania z paskudnej operacji - nie chce się tego widzieć, ale jednocześnie nie można się  powstrzymać. To wydarzenie zostawiło na mnie głęboki ślad i podejrzewam, że tego człowieka będę pamiętać jeszcze na łożu śmierci.
Z jednej strony jestem wdzięczna, że Ci ludzie uznają chociaż dolne odzienie (w mniejszy lub większy sposób, ale uznają). Byłabym jednak bardziej wdzięczna gdyby dorzucili do kompletu jeszcze koszulkę. Najcieńszą, najbardziej przewiewną koszulkę jaką znajdą, ale jednak koszulkę.
Po pierwsze wcale nie byłoby im w niej dużo cieplej, po drugie nie miałabym ochoty wypalić sobie oczu po jednym przejeździe przez dwa miasta, po trzecie powierzchnia lepiąca zostałaby znacznie ograniczona i zwiększyła komfort przejazdu pozostałych pasażerów.
Mam też kompromis dla bardziej opornych nudystów z cenzurą. Topy. Jeśli już koniecznie coś musi się wietrzyć, to stanowczo lepszy od full negliżu jest styl na Kubusia Puchatka i odkryty brzuch. 
Jest to już jakaś opcja. Nie satysfakcjonuje ona nikogo, ale po tym można poznać dobry kompromis.
Przysięgam, że jeśli spotkam jeszcze jednego rozebranego w autobusie to osobiście ubiorę go w to co będę akurat miała pod ręką - fartuch, worek na śmieci, szarą taśmę izolacyjną, albo po prostu wręczę dyszkę i poproszę o taniec na rurze. Stylizacja jest gotowa, a i sprzętu w komunikacji miejskiej nie brakuje, więc do dzieła kowboju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz