Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 4 czerwca 2019

Wychowanie dwubiegunowe

Na naszym osiedlu mieszka pewna rodzina. Młode małżeństwo z kilkuletnią córeczką. Rodzice dziewczynki mają skrajnie różne podejście do wychowania dziecka i mam wrażenie, że powodowało to u niej dezorientację do momentu w którym nauczyła się rozróżniać zasady jakie panują przy tacie, a jakie przy mamie.
Matkę dziewczynki można określić jako bardzo zapobiegawczą i nieco nadopiekuńczą. Przede wszystkim jest jednak osobą z obsesja na punkcie czystości i zarazków. Pod ręką zawsze znajduje się Asept, żel dezynfekujący, nawilżone chusteczki i cała pozostała apteczka. Dziecko przy rodzicielce chodzi w ślicznych, pastelowych sukienkach i warkoczyku.
Mama zabrania jej jednak się brudzić, przez co dziewczynka nie może bawić się na placu zabaw (w piasku załatwiają się koty, a przecież Toksoplazmoza czyha), biegać z innymi dziećmi (jeszcze się przewróci i ubrudzi), ani dotykać psów (nosicieli zarazków i pcheł). Młoda przy mamie nie je też czekolady ani lodów żeby nie pobrudzić sukienki i świat zwiedza głównie na rękach rodzicielki.
Kiedy dziecko pewnego razu przewróciło się i zdarło kolano (nic groźnego, zdarty naskórek) jej matka przeniosła ją w panice na ławkę i zaczęła wykonywać serię skomplikowanych zabiegów dezynfekcyjno-zabezpieczających. Po przeprowadzonej operacji dziewczynka została popsikana połową apteki, owinięta gazą i plasterkami w Barbie, po czym wylądowała w objęciach matki i już ich nie opuściła.
Ojciec małej ma zupełnie inne podejście do sprawy. Dziecko wydaje się przy nim szczęśliwsze. Również chodzi w sukienkach, ale przy mężczyźnie widziałam ją też w dresach i skarpetkach nie do pary. Ma pozwolenie na zabawę z innymi dziećmi, wtulanie się w psy (nawet te zabrudzone), skakanie po kałużach i wcinanie lodów cała twarzą. Po spacerze z tatą wygląda jak ja, kiedy wracałam do domu po całym dniu zabawy na żużlu - obdarta, brudna od stóp do głów, zasapana i z piaskiem we włosach. Nadawałam się wtedy tylko do przeniesienia z wycieraczki prosto do wanny. Na rany i otarcia tatuś ma prostą metodę - podmuchać, pocałować i wypuścić. Jeśli rana krwawi - przemyć wodą utlenioną i wypuścić. Jeśli są siniaki - spytać czy udało jej się złapać zająca i wypuścić.
Dziecko jest dwoma różnymi osobami w zależności od tego z kim przebywa.

Przy mamie - młoda dama, która herbatę pija przez słomkę, a po każdym dotknięciu klamki przeciera ręce chusteczką.
Przy tacie - córka wojny, mistrzyni zamku z piasku i poskromicielka ubłoconych psów.
Kiedyś dziecko zdenerwowało się o coś na mamę i wyrzuciło jej w twarz co myśli o zasadzie "psów się nie dotyka, bo są brudne".
- One są czyste, tatuś mi pozwala - wypowiadała stojąc przed rodzicielką z nieukrywanym oburzeniem.
- Są brudne i mogą mieć pasożyty.
- Tata ma rację!
- Z czym?
- Z tym, że dziczejesz na starość.
- Doprawdy? - zdziwiła się matka - A co jeszcze ciekawego tatuś Ci mówi na mój temat?
- Że zaczynasz zrzędzić jak babcia - kontynuowała dziewczynka nie widząc, że pakuje ojca w pułapkę.
- Tak?
- Tak! I że Twoje perfumy tyle kosztują, a pachną jak jej szafa!
Kobieta pokiwała w zastanowieniu głową, wypowiedziała sakramentalne "No to ja już sobie z tatusiem porozmawiam w domu" i zwinęła potomstwo na ręce.
Ktoś tu zdaje się będzie miał ciche dni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz