Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 23 czerwca 2019

Pogryziony przez Morfinę

Macie czasem tak, że robicie sobie półgodzinną drzemkę po obiedzie, a budzicie się trzy godziny później, nie wiedząc w jakiej czasoprzestrzeni się obecnie znajdujecie?

Tak się kończą wszystkie moje drzemki. Najgorzej jest w zimę, bo kiedy spoglądam na zegarek i widzę 7:00, nie wiem czy jest to siódma rano, czy wieczorem i czy spałam 3 godziny, czy 15.
Teraz na szczęście można to określić po położeniu słońca. Kolejny powód żeby szanować lato.

Budzę się z takiej drzemki, zastanawiając się który mamy rok i z odciśniętym guziczkiem na policzku zakładam psu obrożę. Idziemy na spacer, bo po co się najpierw wybudzać? Wybudzę się na zewnątrz.
Pies drepcze zadowolony na luźnej smyczy, podczas kiedy ja próbuję nogami ogarnąć grawitację i poruszając się jak ośmiornica wyciągnięta z wody, prę naprzód. 
Na horyzoncie widzę kobietę z Cocker Spanielem, któremu jakiś groomer zrobił krzywdę golarką. Pies idzie grzecznie obok swojej pani. Wyminiemy się bez problemu, może nawet psy się ze sobą przywitają i każda z nas pójdzie w swoją stronę - taki racjonalny scenariusz układa się w mojej głowie. Jednak kiedy tylko kobieta nas zauważa, robi psu windę smyczą i wciąga go na ręce. Dzieje się to tak szybko, że mój mózg przez chwilę nie rejestruje smyczy i zastanawiam się, czy kobieta jest Yodą i właśnie siłą telekinezy przeniosła psa z ziemi w swoje objęcia. Do kompletu jak spod ziemi wyrasta obok niej druga kobieta w podobnym wieku, tuląc do siebie stworzenie o oczach większych niż jego głowa, a o głowie większej niż reszta ciała.
Staję w miejscu i rozglądam się dookoła szukając innych czarodziejów. Trafiłam na jakiś portal do Hogwartu, nie ma innej opcji. McGonagall z nadwagą trzymająca psa który przed chwilą przelewitował w jej ramiona i koleżanka z sową w objęciach również stoją nieruchomo. Czekam aż któraś z nich zmieni się w kota. Na tym etapie łyknęłabym wszystko, może w końcu wręczą mi mój list z Hogwartu. Trochę spóźniony, ale to pewnie wina tej niepełnosprawnej sowy która cała się trzęsie i rozgląda dookoła jak mała surykatka.
Nagle czarodziejka z psem przerywa ciszę i rzecze do koleżanki, nie spuszczając wzroku z Morfiny:
- To ten pies.
Na wszelki wypadek oglądam się za siebie, ale panie zdecydowanie patrzą na mojego psa. Co to, to nie. Nie oddam psa nawet specjalistkom od czarnej magii. W tym momencie przypomina mi się scena z książki w której Pettigriew okazuje się być animagiem i może bez problemu zmieniać się z człowieka w szczura i na odwrót. Teraz i ja przyglądam się Morfinie, czekając na wielkie objawienie. Jeśli przez tyle lat obserwowała moje poczynania i milczała będąc tak naprawdę człowiekiem, to mamy teraz duży problem.
- To on pogryzł Tofika - dociera do mnie głos kobiety.
Jest za wcześnie na intensywne myślenie, ale moje komórki mózgowe robią co mogą żeby rozwiązać tę zagadkę. Panie najwyraźniej myślą, że Morfina kogoś pogryzła. Albo pomyliły psa, albo Świniak ma dużo bardziej tajemnicze życie niż przypuszczałam.
Ruszam przed siebie i z rozczarowaniem odkrywam, że to stworzenie należące do drugiej kobiety to nie sowa, a Chihuahua. Chyba czas na okulary.
- Chodź na bok, bo jeszcze doskoczy i znowu będę musiała go szyć - mówi z oburzeniem kobieta i schodzi z chodnika na trawnik.
No nie. Nikt nie będzie robił ptysiowi złej reputacji, do tego fałszywej. Już prędzej bym uwierzyła, że ja pogryzłam tego psa niż, że zrobiła to Morfina.
- Przepraszam bardzo - mówię najmniej zaspanym głosem jaki jestem w stanie z siebie wykrzesać. Zdaję sobie sprawę, że wyglądam teraz jak narkoman po dobrej imprezie - Panie chyba mylą z jakimś innym psem mojego psa.
Analizuję zdanie które w mojej głowie brzmiało lepiej, ale odpuszczam dla dobra sprawy.
- Pani pies pogryzł mojego Tofika! Miał dwanaście szwów, a to już starszy pies. Się nie spuszcza takich bydlaków jak się nad nimi nie panuje.
- Proszę pani, mój pies nawet jakby chciał to nie potrafiłby ugryźć. Ona po prostu nie wie jak to się robi.
- Ona? - pyta druga kobieta.
- No tak. Ona. To suczka jest.
- Mówiłaś, że tamten to był samiec - rzecze kobieta z psią sówką której oczka wyskoczą zaraz z orbitek.
- Tak mi się zdawało - mówi już mniej pewnie oskarżycielka i przygląda się Morfinie. 
- Czy ja byłam wtedy z psem? - pytam żeby potwierdzić prawidłową wersję zdarzeń.
- Nie, to była taka szczupła pani w blond włosach.
- Niestety. Ten pies wychodzi tylko ze mną, albo z moją mamą, która nie jest ani blond, ani szczupła. 
- To to nie jest ten pies? Ale jest identyczny.
- Wie pani ta rasa jest dość popularna. W naszym mieście jest siedem takich psów, jak nie więcej. Zapewniam panią, że ten konkretny osobnik nikogo by nie pogryzł.
- Aha.
- Może pani puścić pieska. Nic mu nie grozi.
- Rzeczywiście tamten był chyba trochę większy.
Po chwili kobieta zaczyna bardziej ufać uległemu Świniakowi, który leżąc na boku skubie trawę i merda ogonem do wszechświata. Oba psy lądują finalnie na ziemi, witają się z Morfiną, a uspokojone panie odchodzą w swoją stronę.

Zastanawia mnie tylko z którego Goldena taki agresor, zdolny do rozprucia podstarzałego Cockera. To chyba dowód na to, że w nieodpowiednich rękach nawet łyżka może być zabójczą bronią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz