Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 29 czerwca 2019

Klatka

Jeśli jesteście na Morfinowej grupie na fb, to wiecie zapewne o moich dwóch szczurzych wczasowiczach.

--->   Link do Morfinowej grupy   <---

Na grupie jest opisana cała sytuacja, więc żeby się nie powtarzać w wielkim skrócie powiem, że szczurki dotarły do mnie w klatce o bardzo szerokim rozstawie prętów. Ta informacja jest ważna dla dalszej części historii.

Zmęczona całym dniem, egzaminami, przygotowaniami dla nowych lokatorów i jazdą przez dwa miasta ogarnęłam szczurze dzieciaki w obu klatkach i postanowiłam sprawdzić, czy właściciele mieli rację i drobiazgi faktycznie ewakuują się w nocy poza klatkę.

Niestety taka sytuacja o ile akceptowalna w ich domu, u mnie jest stanowczo wykluczona przez uchylone w nocy okno. Zamknięcie go nie wchodzi w grę, bowiem na powierzchni pokoju o wymiarach 4,5 m x 2,5 m znajduję się ja, 5 (obecnie) szczurów i pies. Trwa tutaj dość duża rywalizacja o tlen, którego jedynego źródła nie mogłabym odciąć.
Nie mogłam też jednak ryzykować, że panowie zwieją mi na zewnątrz, co było wysoce prawdopodobne.

Niestety już po pierwszych kilku minutach od zgaszenia świateł usłyszałam tupot małych stóp po zewnętrznej stronie klatki. Kiedy zapaliłam światło ujrzałam Bartka stojącego na dachu konstrukcji i przyglądającego mi się niepewnie. Po chwili gryzoń czmychnął do klatki tą samą drogą którą z niej wyszedł i myjąc się miał zamiar udawać, że nic się nie stało.

Tego się właśnie obawiałam. Potrzebowałam chociaż kilku godzin snu. Nie mogłam ani wynieść ich do innego pomieszczenia, ani bawić się w "Baba Jaga patrzy" przez całą noc. Na zewnątrz zaczynało już wschodzić słońce.

Wyciągnęłam z piwnicy poprzednią, tymczasową klatkę moich chłopaków, umeblowałam ją prowizorycznie i z ciężkim sercem umieściłam tam Bartka i Kubę. Nie chciałam ograniczać im swobody, ale nie mogłam też dopuścić do tego żeby pod moją opieką stała im się krzywda.
Postanowiłam, że chłopcy będą w swojej potężnej klatce cały czas, poza chwilami w których będę musiała się położyć na dwie, trzy godziny i nie będę miała ich na oku. Wtedy zostaną przeniesieni do mniejszej klatki tymczasowej, w której będą zdecydowanie bezpieczniejsi. Przez te kilka godzin, po wcześniejszym wybiegu panowie nie powinni odczuć zmniejszonej przestrzeni. Gdyby źle się czuli w klatce tymczasowej, przeniosłabym ich z powrotem do ich klatki głównej i podarowała sobie sen przez kilka tygodni.


Szczurze dzieciaki były jednak tak zmęczone, że nie miały mi za złe zmiany klatki. Kiedy upewniłam się, że nie czują się w niej źle i oboje po zbadaniu terenu i opróżnieniu miski zaczęli mościć się w swoim domku, dostali po ciasteczku na dobranoc i udałam się do łóżka.

Niestety ze względu na upały tuż po wciśnięciu się pod kocyk zachciało mi się pić. Niezadowolona z fizjologii własnego ciała udałam się do kuchni i nie zapalając światła sięgnęłam po dzbanek.

Coś mnie zatrzymało i ze szklanką w dłoni poczułam, że lecę lotem ślizgowym. Minęłam kuchenkę gazową i zatrzymałam się obok pralki. Nie wiedziałam co się właśnie stało, ale na brzuchu czułam jakąś twardą powierzchnię, a dłoń wciąż mocno zaciskałam na szklance.

Moja rodzicielka zaalarmowana hałasem i moimi nogami znikającymi nagle za futryną w pozycji poziomej przytruptała zobaczyć dlaczego córka odprawia jezioro łabędzie w kuchni o wchodzie słońca.

Stanęłam na nogi i ujrzałam klatkę. Zmęczony mózg zapomniał najwidoczniej, że umieściłam ją tutaj przed chwilą kiedy przeniosłam chłopaków do tymczasówki.


Klatka wygląda na pustą, ale tak naprawdę od początku nie było w niej za wiele.
Miska, poidełko, kuweta, drewienka i domek zostały przeniesione do tymczasówki na czas pobytu w niej szczurków.
Hamaków i koszyków brak.

Cóż, przynajmniej teraz wiem, że tego rodzaju metal jest w stanie utrzymać dorosłego człowieka.

Mam wrażenie, że to swego rodzaju zemsta klatki za jej wymianę. To, albo nowi szczurzy bracia mają moc siły sprawczej i lepiej sobie z nimi nie pogrywać...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz