Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 19 czerwca 2019

Sterylizacja vs natura

Morfina została wysterylizowana (technicznie wykastrowana) zaraz po pierwszej cieczce. Miała wtedy koło roku i postanowiliśmy zrobić to jak najszybciej, wiedząc, że nie będzie rozmnażana i nie mając ochoty na spacery ze sznureczkiem rozkochanych psów.
Likwidowaliśmy też ryzyko ropomacicza, ciąż urojonych, guzów listwy mlecznej i wielu innych. Widzieliśmy same plusy takiego zabiegu, więc nie wahaliśmy się ani przez chwilę. Ta decyzja miała ulżyć zarówno nam, jak i jej.

Dwie klatki dalej mieszkał sąsiad z dwuletnią wtedy suką Owczarka Niemieckiego. Piękny pies, nieco rozszczekany i nielubiący towarzystwa własnego gatunku, ale jednak bardzo dostojny i karny.
Właściciel suki słysząc o tym, że pozbawiliśmy naszego zwierza możliwości rozpłodu i zostania matką, nie omieszkał wypominać nam tego latami.
- Jak mogliście ją tak pociąć? - lamentował widząc sukę zaraz po zabiegu - Jak ona wygląda? Przecież ta blizna to jej zostanie. Będzie się bać weterynarzy. Po co poprawiać naturę. Przecież nie musicie rozmnażać, ale żeby od razu pod nóż? Suka sobie sama ze swoimi kobiecymi sprawami poradzi, a tak to ją upośledzicie. Nie będzie już wiedziała, że jest suką. To mnóstwo pieniędzy, lepiej za te pieniądze byście jej zabawek kupili.

Sąsiad nie był ignorantem. Nie był też starej daty. Wiedział jak należy żywić psa, czego mu nie wolno i jakie plusy niesie ze sobą kastracja. Był po prostu trochę skąpy jeśli chodzi o wydatki (on powiedziałby, że oszczędny) i uważał, że lepsze jest wrogiem dobrego, a natury nie trzeba poprawiać. 

Za każdym razem kiedy jego suka miała cieczkę zachwalał jej ciętość i to, że nie dopuszczała do siebie samców.
- I to jest pies. Ona wie sama co dla niej najlepsze. Instynkt jej podpowiada - mawiał - Instynkt którego Wasza już nie ma.
Prawda była jednak taka, że Owczarek nie akceptował żadnego psa. Niezależnie od płci.

Lata uciekały, a suki mijały się na odległość. Sąsiad co jakiś czas rzucał uwagą w stylu "Na spacer idziecie z tym swoim obojnakiem?" i życie się toczyło.
Początkowo próbowaliśmy nakłonić mężczyznę do zmiany punktu widzenia, ale widząc, że jego upartość większa jest od naszej, daliśmy spokój. Był w końcu dorosły i w pełni odpowiedzialny za swojego psa.
To była jego decyzja i kim byliśmy, by prawić mu morały?

Suka Owczarka zaczęła miewać napady niespodziewanej agresji. Potrafiła rzucać się na przechodniów. Rzadko bywała na smyczy, ponieważ do tej pory była w pełni odwoływana. To musiało się jednak zmienić po tym jak wystraszyła nie na żarty kilkunastu przypadkowych ludzi.
Właściciel twierdził, że to instynkt, że suka czuje fałsz w człowieku i rzuca się tylko do złych ludzi, których niegodziwych zamiarów my nie potrafimy wyczuć. Uważał, że ona go tylko broni przed zagrożeniem którego nie widać na pierwszy rzut oka.
Było oczywistym, że mężczyzna kocha swojego psa, ale przypisywał mu przez to cechy których zwierzę tak naprawdę nie posiadało. Tłumaczył wszystko po swojemu, nie mając w tym racji.

Jakieś trzy miesiące temu zauważyłam, że suka powłóczy na spacerze łapami. Miała problemy z załatwianiem się, przestała jeść i z pochyloną głową dyszała na trawniku, wypluwając kolejne porcje żółci.
Mężczyzna był przestraszony. Krążył wokół niej i próbował zachęcić ją do opróżnienia pęcherza. Suka była tak wymizerniała, że nie miała siły nawet ujadać na Morfinę.
- Jadę z nią dzisiaj do weterynarza. Jest taka od wczoraj. Myślałem, że czymś się zatruła, ale to nie wygląda na zatrucie. Jest cała napęczniała, może ktoś jej podrzucił trutkę. Kolejny psychol - usłyszałam kiedy podeszłam bliżej - Uważaj lepiej na swoją.

Kilka dni później spotkałam Owczarkę na spacerze. Miała na sobie ubranko pooperacyjne i kołnierz. Niechętnie stawiała kroki, ale widać było, że jest już w znacznie lepszym stanie. Jej głowa nie wisiała bezwładnie na szyi i rozglądała się dookoła. Widząc Morfinę próbowała nawet zaszczekać, ale ból z tym związany szybko odwiódł ja od tego zamiaru.
Od właściciela dowiedziałam się, że suka przeszła operację. Diagnoza - ropomacicze z postępującym wrzodzieniem i toksykacją całego organizmu. Konieczne było wycięcie macicy, jajowodów i jajników. Sąsiad musiał codziennie jeździć na dożylne antybiotyki i wlewy. W ciągu trzech dni wydał prawie 4 000 zł żeby ratować swojego psa.
- Weterynarz powiedział, że jakbyśmy ją wysterylizowali profilaktycznie to byśmy takich akcji nie mieli. Ale skąd ja mogłem, wiedzieć? Żadne z moich psów, a miałem ich już sporo, nigdy takiego numeru nie wywinęło. Musiałem się zapożyczyć - powiedział sąsiad, głaszcząc obolałą sukę.

Widziałam ich wczoraj na spacerze. Futro nie odrosło jeszcze w pełni, ale szwy zostały już zdjęte i Owczarek wrócił do zdrowia. Je, pije, bawi się z właścicielem. Do tej pory nie próbował też atakować żadnego przechodnia.
O tym, że cokolwiek działo się na przestrzeni ostatnich miesięcy świadczy tylko odrastający meszek na brzuchu.

Sąsiad wita się z nami bez tradycyjnych docinek. Teraz i on posiada sukę obojnaczą. Nie wydaje mi się jednak żeby tak to widział i żeby żałował decyzji o pozbawieniu jej "instynktu".

Ten post nie ma na celu prawienia morałów, czy chełpienia się decyzją o sterylizacji. Nie ma też na celu namawiania nikogo do podjęcia takiej decyzji.
Wiem jakie kiedyś panowały poglądy i że niektóre suki są już albo za stare, albo mają za wiele problemów zdrowotnych które stanowią przeciwwskazania do zabiegu.

Ważne jednak żeby zawsze mieć z tyłu głowy, że ciała naszych zwierząt nie są idealne, a natura nie zawsze jest sobie w stanie poradzić sama. Przyroda nie zawsze wie lepiej i czasem pozorna oszczędność niesie za sobą wiele przyszłych wydatków.
Tym razem natura musiała ustąpić medycynie. Nie zawsze jednak jest na to czas i nie zawsze są na to środki.
Czy bardziej opłaca się zapobiegać niż leczyć każdy zdecyduje jednak sam.
W zgodzie z własnym sumieniem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz