Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 14 czerwca 2019

Cała prawda o tatuażach

Na pewno macie czasem tak, że przeglądacie sobie internet leżąc na łóżku i właściwie przysypiając scrollujecie kolejne zdjęcie słodkich piesków, kotków, czy małych dzieci. Widzicie zdjęcia znajomych z wakacji, jakieś filmiki o gotowaniu, czy makijażu, porady jak sobie radzić z upałem, bąbelka koleżanki, aż tu nagle natrafiacie na artykuł, który algorytmy Facebooka uznały za interesujący dla Was.
Klikacie z ciekawości, bo tematyka raczej Was średnio obchodzi, ale chcecie sprawdzić co ludzie o tym myślą.

Wchodzicie w sekcję komentarzy w której trwa wojna miedzy dwoma stronami o sprawy tak mało dla Was istotne, że nie potraficie wyobrazić sobie mniejszego problemu który mógłby doprowadzić do podziału setek dorosłych ludzi.
Nie macie ochoty brać w tym udziału, więc wycofujecie się po cichu, unikając kontaktu wzrokowego i licząc, że drapieżniki jeszcze Was nie wyczuły.

Mnie też to ostatnio spotkało. Z tym, że ja zostałam i z popcornem (nie szczurem) w dłoni oglądałam jak płonie Rzym.

Patrzyłam sobie jak jakiś Golden pochłaniał ogórka i kiedy przesunęłam stronę, Facebook zaproponował mi artykuł czasopisma religijnego.
Trochę kulą w płot, ale skoro już algorytmy się uparły, postanowiłam zajrzeć.
Artykuł opowiadał o sensie tatuaży z perspektywy katolika i człowieka niewierzącego. Szczerze mówiąc był średni. Niby przedstawiał obie strony, ale sam autor przychylał się bardziej ku religijnej wartości i jego brak bezstronności mógł kłuć niektórych czytelników w oczy.

Dowiedziałam się na przykład, że:
"Historycznie rzecz ujmując, ozdabianie ciała w podobny sposób było znane poganom, stąd też w Księdze Kapłańskiej spotykamy taki zwrot: „Nie będziesz się tatuować. Ja jestem Pan!” (Kpł 19, 28b). Jest także wspomniany już zwrot z Nowego Testamentu, w którym Paweł Apostoł przypomina, że ludzkie ciało ma być „świątynią Ducha Świętego” (1 Kor 6, 19)."
 I pod spodem pytanie:
"Dzisiaj tatuaż nie jest formą ślubowania złożonego bogom. Czym więc jest?"
Nie wiem. Ozdobą? Formą wyrażenia siebie? Przypominajką o jakimś ważnym wydarzeniu w naszym życiu, ukochanej osobie, albo życiowych wartościach?
Tatuaż może mieć wiele znaczeń, albo nie mieć ich wcale i być po prostu dodatkiem.
Autor artykułu wziął to w swoich refleksjach pod uwagę, ale zbył to przykładem Angeliny Jolie i Brada Pitta, którzy usunęli sobie kilka tatuaży, ponieważ przypominały im one o chwilach których nie chcieli pamiętać.
W całym artykule nie było jednak słowa o tym, że tatuaże są bezwzględnie złe, ani o tym, że ludzie je noszący powinni płonąć na stosach.
Zawsze pod takimi artykułami zaglądam jednak w sekcję komentarzy.

Nie rozczarowałam się.

Zarówno na samej stronie, jak i na odnośniku na Facebooku toczyła się batalia (głównie osób wierzących) z nielicznymi osobami które znalazły się tam przypadkiem i chciały jedynie wyrazić swoje poparcie dla takiej formy sztuki.

Komentarze ociekały tam jadem i dowiedziałam się z nich, że tatuaże to oddech szatana na skórze, znak bestii i objaw psychicznej choroby. 
Nie żartuję, przytoczę ciekawsze perełki (można w nie kliknąć, żeby je troszkę powiększyć i ułatwić sobie czytanie).

Nie wiem czy wiecie, ale tatuaże są objawem poważnych problemów psychicznych. Komentarze nie kłamią:








Według niektórych są też krzykiem o atencję, kiedy nie ma się żadnych umiejętności ani niczego do pokazania:




I robią je ludzie którym portfel nie mieści się do kieszeni:



Hasło "nie osądzaj nikogo po wyglądzie" tutaj nie działa:



Tu na przykład dowiadujemy się, że tatuaże są bramą dla demonów:




Ponieważ Adam Szustak (polski prezbiter rzymskokatolicki, dominikanin) wcale nie ma tatuaży. Absolutnie. To by z niego czyniło dziecko Lucyfera przecież.

Tatuaże są bardzo niebezpieczne:


To oczywiście moja własna opinia, ale jeśli trochę tuszu na skórze zakłóca czyjąś całą wiarę i światopogląd, to czy ta ideologia nie stoi przypadkiem na słabych fundamentach?
Może warto umocnić tę świątynię Ducha w sobie, zamiast przejmować się tym co robi z nią ktoś inny?
Just sayin.

Im głębiej w las tym więcej grzybów (głównie trujących).



Nie no, pewnie. W sumie dlaczego nie?

Idąc z kolei tą logiką...


Wszyscy wierzący powinni chodzić zarośnięci jak sam Mojżesz i unikać fryzjera jak ognia. To samo z paznokciami, makijażem, czy kolczykami.

Tutaj tak bardziej troskliwie:


A to mój osobisty faworyt, jak stoicie to usiądźcie:


To był ten moment kiedy nie utrzymałam herbaty w ustach i zrosiłam nią monitor. Tatuaże są grzybem duszy. Zapamiętajcie sobie.
Ta osoba wraca również żeby nam powiedzieć, że:


Serdecznie dziękujemy.

W tym całym biczowaniu znalazł się jednak jeden człowiek, z którego opinią się w pełni utożsamiam:



Jak i kilka głosów innych głosów:



Szczerze mówiąc świetnie się bawiłam czytając te komentarze. W jakiś sposób bawi mnie ból jaki czują niektórzy ludzie rozmawiając o tematach, które ich bezpośrednio nie dotyczą.
Bawiłam się tak dobrze i było mi tak wesoło, że aż Morświn przyszedł sprawdzić czy aby na pewno wszystko ze mną w porządku.
Postanowiłam zakryć nazwiska i pseudonimy osób komentujących.
Zrobiłam to na wszelki wypadek, żeby zablokować ewentualną falę hejtu w stosunku do tych ludzi. Mówcie co chcecie, mnie poprawili oni dzień.
Poza tym nie uważam żeby nienawiść miała zwalczyć nienawiść.
To się jeszcze nigdy nie udało.
Zastanawia mnie jednak jedno...
Jeśli tutaj powiało takim miłosierdziem, to wyobraźcie sobie co się musi dziać pod tematami poświęconymi homoseksualizmowi, albo polityce? 
Podejrzewam, że sam Mojżesz by tego morza miłości, dobroci i zrozumienia nie rozstąpił.

Ten post nie jest atakiem na religię i ludzi wierzących. Skomentowałabym te wypowiedzi w ten sam sposób gdyby pochodziły na przykład z grupy miłośników koła garncarskiego.
Jednak zwłaszcza ludzie religijni powinni chyba patrzeć sercem. Mylę się?
Wydaje mi się, że tego właśnie naucza kościół.

Uważam, że każdy ma prawo do własnych decyzji, wierzenia w co chce, kochania kogo chce, chodzenia w czym chce i robienia ze swoim ciałem co chce, dopóki nie krzywdzi tym innych.

Skoro ludzie mają prawo do wolności wypowiedzi, dlaczego piszę o tym post? Przecież oni tylko wyrażają opinię.

Cóż, jak mawiała moja babcia: 
"Z wyrażaniem opinii jest jak z dupą. Każdy ma własną i nie powinien się nią chwalić dopóki ktoś go o to nie poprosi"
Jest również różnica w powiedzeniu...
 "Nie lubię tatuaży, nie podobają mi się one. Ciężko mi się do nich przekonać"
a powiedzeniu...
 "Tatuaże są obrzydliwe, Ty jesteś obrzydliwy, nie zbliżaj się do mnie, uważam, że jesteś gorszym człowiekiem niż ja, ponieważ masz tusz na skórze. Bóg Cię nie kocha, jesteś marionetką Szatana"
Jestem pewna, że każdy widzi różnicę.

Nie definiuję człowieka ze względu na jego wygląd, a ze względu na charakter, osobowość i to jak traktuje mnie i swoje otoczenie.
Rozumiem, że pierwsze wrażenie jest ważne i czasem czyjś wygląd nie odpowiada naszym standardom, ale często przy bliższym poznaniu okazuje się, że nasze oczy się myliły i powinniśmy spojrzeć trochę głębiej. 
To jakbym pewnego dnia stwierdziła, że nie lubię łysych ludzi (bo powody) i traktowała ich zupełnie inaczej przez to, że zgolili sobie głowę. Mogłabym stwierdzić, że mnie to obrzydza, ponieważ kojarzy mi się z kulturą więzienną, ergo rani moje wizualne postrzeganie tego człowieka.

Nie wiem jak Wy, ja nie widzę w tym sensu.

"Ale to ludzie decydują o swoim wyglądzie, więc proszą się o osąd!"

Nie, wcale nie.
Ludzie podejmują decyzję jak chcą wyglądać, ale to Wy podejmujecie decyzję jak na to zareagować. 
To czy się tym przejmiecie, czy Was to obejdzie, oraz jak się zachowacie wobec drugiego człowieka to Wasza decyzja. Podjęta świadomie przez Was.

Powtórzę się, ale będę to mówić do skutku.
Traktujmy innych tak jak sami chcemy być traktowani.
Czy chcielibyśmy żeby po naszym wyjściu od fryzjera, albo ze sklepu z ubraniami ktoś obcy podszedł do nas i opiniował głośno nasz ubiór i uczesanie?
Osobiście czułabym się nieswojo.
To jednak tylko moja, prywatna opinia.

Tutaj link do artykułu, gdyby ktoś miał ochotę się zagłębić:

Gość Niedzielny

Przypominam żeby przed wejściem odłożyć pochodnie i widły. Proszę nikogo nie atakować i zachowywać się kulturalnie. 
Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz