Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 12 czerwca 2019

Dwóch Gumisiów i zebra

Normalni ludzie kiedy mają do zrobienia masę rzeczy, po prostu się za to zabierają.
Ja, kiedy mam do zrobienia masę rzeczy, wychodzę na spacer z psem by przemyśleć swoje życie, podjęte decyzje i znaleźć motywację żeby nie rzucić tym wszystkim w cholerę. Zazwyczaj długość spaceru jest wprost proporcjonalna do ilości zadań i obowiązków jakie na mnie czekają.
Podczas kiedy maszerując ze Świniakiem u boku rozmyślam nad sensownością justowania tekstu (który po takim zabiegu wszędzie się rozjeżdża i czyta się go tragicznie) natrafiam na pewien dość codzienny, jednak zaskakujący obrazek.
Dwóch mężczyzn stoi po drugiej stronie przejścia dla pieszych. Z tym, że stoi to znaczne naciągnięcie rzeczywistości. Panowie są jak krzywa wieża w Pizie. Opierają się prawu grawitacji.
Jeden z mężczyzn obniża lot i maca stokrotki - nazwijmy go ogrodnikiem.
Drugi natomiast zachwyca się architekturą słupa i usiłuje wcisnąć wielki, żółty przycisk, służący do informowania sygnalizacji świetlnej, że ma się ochotę przejść. Gość znajduje się twarzą bardzo blisko przycisku i wygląda jakby składał zamówienie w Macu.
Wygląda na to, że albo oboje dostali udaru słonecznego, albo są pod wpływem soku z Gumijagód. Postanawiam pomóc mężczyznom i wciskam guzik po ich przeciwnej stronie. Kiedy zmierzam na trawnik, do mego nosa dochodzi woń zmieszanego cydru i wódki. 
Jestem studentem, znam się na tym.
Składający zamówienie przygląda się mrygającemu na czerwono guziczkowi jak jaskiniowiec który przypadkiem odkrył ogień i zwraca się do swojego kolegi który podziwia właśnie faunę i florę mikroświata na trawniku.
- Macieeej. Maciej wstawaj, bo włączyłem. Macieeej.
Maciej jest jednak zajęty. Macha na kolegę ręką i przygląda się mróweczkom. W jego głowie lektorem tej scenerii jest zapewne Krystyna Czubówna.
- Macieeej - mężczyzna szarpie ogrodnika za ramię i usiłuje przekonać go do przybrania pozycji dwunożnej.
- Neeee - wydobywa się z Macieja - Ty zabraeś! - przemawia do kolegi, patrząc mu głęboko w oczy. Co zabrał i komu zabrał już się jednak nie dowiadujemy, bo głos ze słupa oświadcza towarzystwu, że można bezpiecznie przejść na drugą stronę. Zielony ludzik ma takie samo zdanie w tym temacie.
- Maciek ku*wa zielone, chodź! - dzielny człowiek podnosi towarzysza nadprzyrodzoną mocą i razem suną przez pasy. Ramię w ramię. Idą jak torpeda. Pana Macieja ogrodnika jednak zaczyna przeważać nieco do przodu i dziób jego statku obniża lot. Kolizja jest nieunikniona. Pan Maciej po serii piruetów ląduje twarzą na jezdni, pomimo włączenia awaryjnego hamowania rękami. Jego wingman spieszy z pomocą i próbuje wznieść rannego kolegę. Będzie po tym pamiątka.
Zielony ludzik zaczyna mrugać i gaśnie po chwili, ustępując miejsca czerwonemu koledze. Wciskam ponownie guzik i na wszelki wypadek wchodzę na ulicę, przed modlącymi się na niej ofiarami procentów. Kierowcy zauważą stojącego człowieka z psem szybciej niż dwóch tarzających się na ziemi jegomościów. Szkoda by było stracić życie pod kołami w takim stanie.
Morfina z zainteresowaniem przygląda się ogrodnikowi o twarzy Wiedźmina, zaoranej asfaltem od brody po czoło i stwierdzając, że człowiek pachnie zachęcająco postanawia poszturchać go nosem. Pan Maciej przebudza się ze swojego snu księżniczki i widok puchatego łba kilka centymetrów od jego twarzy jest dla niego mocnym zastrzykiem energii. Człowiek na czterech przebiega po pasach niczym antylopa i podpierając się o kosz na śmieci usiłuje wstać. Jego przyjaciel stoi oniemiały na przejściu, przed którym zaczynają zbierać się samochody. Zauważając ponowne pojawienie się zielonego ludzika opuszcza powoli zebrę i dołącza do kolegi. Razem z Morświnem ewakuujemy się z jezdni. Misja zakończona sukcesem, panowie przeszli na drugą stronę. 
Mijając wielbicieli sfermentowanych jabłek słyszę jeszcze z ust Macieja:
- Nie piję więcej. Alee nie namaawiaj mnie. Nie piję więcej. Nie. Poedziałem Ci, nie. Co ja widziałem. Nie uwierzyszsz. Widziaem, takie. Takie potwore widziaem. Tu stała, o tu.
- To Ty w domu w lustro nie patrz Maciej. Bo zobaczysz następną - uprzedza kumpel pana Macieja. 
- Nie pije więcej. Nie pijeee - odpowiada człowiek skaryfikacja i razem bujają się od słupa do słupa, usiłując ogarnąć jak działa chodnik.
Morfina lekiem wzmacniającym abstynencję.
Potwierdzone info.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz