Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 20 maja 2019

Stanisław legenda

W starszym pokoleniu najbardziej rozwala mnie szczerość, otwartość i brak jakichkolwiek hamulców.
Dotarło do mnie właśnie, że dla niektórych to ja jestem już starszym pokoleniem. Rozmawiamy jednak o ludziach urodzonych przed erą kolorowych filmów. O tych, którzy dzisiaj chodzą już z napędem na trzy (laseczka), cztery (balkonik), lub nawet są w pełni zmechanizowani (wózeczek). Słowem - o prawdziwych legendach.
O ludziach, którzy w nosie mają poprawność polityczną, ale jednocześnie zachowują się przyzwoicie (przez większość czasu). O dżentelmenach, którzy przytrzymają drzwi, ale jak trzeba to przełożą laseczką przez żebra delikwenta i przeprowadzą wykład o szacunku dla młodszych.
Dziś będzie o tych kozakach.
W naszej okolicy mieszka jeden z nich - pan Stanisław. Zwrot "w okolicy" jest użyty celowo, ponieważ nikt tak naprawdę nie wie gdzie mieszka ten człowiek. Codziennie przesiaduje na innej ławce, ale nigdy nie wychodzi poza obręb własnego osiedla. Zawsze schludnie ubrany i wsparty na drewnianej lasce - elegancko wyrzeźbionej i zwieńczonej głową wilka. Jednej z tych jakie można kupić na Krupówkach. Pan Stanisław ma trzech najlepszych kolegów z ławeczki:
pana Stanisława, pana Stefana i pana Karola. Jako, że najwidoczniej Stanisław imię modne i popularne, jednego pana Stanisława nazywają po prostu Stasiek, a drugiego - Stasiu.
Pan Stanisław, vel Stasiek ma nieco staroświeckie poglądy i bywa zbyt ciekawski (złośliwi powiedzieliby, że wścibski), ale jeśli jest się wobec niego w porządku, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że mężczyzna odwdzięczy się tym samym. Nie jest to pewne, ponieważ istnieją ludzie których pan Stanisław nienawidzi z zasady, a jego upartość nie pozwala mu zmienić zdania.
W większości przypadków mister Stasiek jest jednak wporzo gościem z laseczką z wilkiem. Znaczy prawie Wiedźmin.
Pewnego dnia umówiłam się ze znajomymi na dłuższy spacer. Jako pierwsza pod moim blokiem pojawiła się męska część ekipy, więc skazani byliśmy na cierpliwe oczekiwanie pań, które najwidoczniej albo pomyliły godziny, albo dosuszały jeszcze paznokcie.
Podczas kiedy witałam się ze znajomymi i wymieniałam wiadomości ze spóźnionymi dziewczynami pan Stanisław bacznie nam się przyglądał. Jego sokole oko obserwowało każdy nasz ruch i w końcu ruszony potrzebą przekazania nam ważnej informacji wstał i pokuśtykał w naszą stronę. Na tym etapie panowie nie znali jeszcze mistera Staśka. To miało się jednak zmienić.
Kiedy mężczyzna podszedł do nas rzuciliśmy grupowe dzień dobry i oczekiwaliśmy co ma dam do powiedzenia jego zgarbiony majestat.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry - odpowiedział pan Stanisław i uśmiechy zniknęły z naszych twarzy jak połowa populacji po pstryknięciu Thanosa.
- A przepraszam, o co chodzi? - spytał znajomy, który był młodszy nawet od laski szanownego pana Stanisława.
- O co chodzi? O co chodzi?! Z kobietą się witacie. W rękę należy ucałować, a jeśli już się nie chce to chociaż ukłonić by się wypadało i zdejmij czapkę chłopcze jak do Ciebie starszy mówi - odpowiedział mężczyzna głosem nie znoszącym sprzeciwu i koledzy choć wyżsi o dwie głowy zmaleli nagle wobec oczywistej władzy człowieka o trzech nogach, w tym jednej drewnianej.
- Nie, nie, panie Stanisławie. Tak już się nie robi. Jest równouprawnienie, wszyscy witamy się tak samo - odpowiedziałam ratując zruganych chłopaków.
- Panienko kultura osobista z mody nie wychodzi. A panienka wiecznie tak w tych spodniach i spodniach. Sukienkę jaką by panienka założyła, a nie jak chłopczyca chodzi. Taka ładna, a tak nie po dziewczęcemu chodzi.
- O, dokładnie to samo jej mówię - odezwał się jeden ze znajomych, ale widząc nokautujące spojrzenie zarówno pana Staśka - gdyż odezwał się niepytany, jak i moje - gdyż sukienki gryzą mnie w duszę, zaprzestał dalszych dywagacji.
- Wyście powinni panience płaszcz zaproponować. Chłodno jest, a dziewczyna bez okrycia stoi.
- Ona mieszka obok, jak jej będzie zimno to sobie pójdzie po sweter, proszę pana.
- Do kobiety bez kwiatów! To się nie godzi! Powinna z Wami w ogóle nie rozmawiać. Ile Wy właściwie macie lat? Nie za starzy jesteście, żeby ją podrywać? I nie garb się chłopcze, garbić to ja się mogę, bo mnie już ziemia w dół przyciąga.
- Przepraszam, ale ja już jestem dawno pełnoletnia. Panowie mnie nie podrywają również, zapewniam - wtrąciłam, bo czułam, że pan Stanisław się nakręca.
- Ja rozumiem, ale jak Wy wyglądacie. Gdzie koszule jak do kobiety w odwiedziny idziecie?
- Ale my do lasu idziemy. W koszulach niewygodnie by było.
- Chłop, czy baba jesteś? Bez urazy panienko.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam. Nie było sensu przerywać weteranowi dobrego wychowania i zasad które kiedyś może obowiązywały, ale zdążyły dawno odejść w zapomnienie. Jeszcze bym znowu oberwała za brak sukienki. Uznałam, że faceci obronią się sami.
- A jak właściwie ja wolę facetów, to co? - wspomniał jeden z kompanów tylko po to by wywołać reakcję.
- Ty sobie lub kogo chcesz i wkładaj co chcesz gdzie chcesz, ale koszula jest strojem dobrym na wszystko.
Pan Stanisław spojrzał na kolegę stojącego obok rozmówcy i wskazując na niego laską spytał:
- Razem jesteście?
Panowie spojrzeli po sobie i odsunęli się na bezpieczną odległość, po czym zaczęli zaprzeczać.
- Dobra, dobra. Plecak jej powinieneś wziąć w takim razie.
- Ale tu jeszcze z cztery dziewczyny dojdą.
- To ich też, kobiety nie powinny dźwigać. Dzieci w brzuchach będą za Was dźwigać, wtedy im nie pomożecie, ale teraz możecie. A jak trzeba będzie to na ręce wziąć panienki, droga daleka, a Wy sobie przynajmniej mięśnie wyrobicie.
- Panie, co pan?
- Słuchaj no bąblu. To jest porządna dziewczyna. Z szacunkiem ją macie traktować.
- Przecież traktujemy. Jakbym przyszedł z kwiatami, pod krawatem i zaproponował jej niesienie plecaka na wycieczkę do lasu to by mnie śmiechem zabiła, pan ją spyta.
- Ma rację - odparłam - Pan na nich spojrzy panie Stanisławie, gdzie oni by mieli mój sprzęt unieść, o mnie nie wspominając. Na kwiaty mam alergię, a jak się zahaczą krawatem o drzewo, to się jeszcze powieszą.
- Eh, te pokolenia coraz gorsze są. Jakby się panience naprzykrzali to panienka zawoła. Się pogoni tałatajstwo i cześć.
- Jasne panie Stanisławie.
- A jak ona mi się będzie naprzykrzać? - spytał znajomy, który zdążył już staruszka za jasność przekazu polubić.
- To powinieneś podziękować.
- Ale to nie jest sprawiedliwe, nie uważa pan?
- A na stojąco sikać potrafisz?
- No potrafię.
- A ona nie, to wszystko jest sprawiedliwie i się zgadza.
Tym sposobem okazało się, że wszystkie wygody tego świata kobietom należą się z natury, ponieważ poskąpiono im możliwości sikania na stojąco.
Ma sens? Ma sens.
Od tej pory kiedy panowie mijają strażnika kobiecych praw siedzącego na ławeczce, ściągają grzecznie czapkę i prześcigają się w drodze do drzwi. Założyli się który pierwszy swoją niesamowitą charyzmą i osobowością zasłuży sobie na pochwałę pana Stanisława i traktowanie jak równego gościa, a nie młokosa co to podstawowych zasad społecznych nie zna.
Osobiście bardzo bawi mnie widok dorosłych facetów, którzy próbują zaimponować jeszcze bardziej dorosłemu facetowi, ale pula nagród jest zbyt wysoka (zakład sięgnął już 100 zł i skrzynki piwa) żeby którykolwiek miał się poddać.
Pan Stanisław jak się okazało wie o wszystkim.
- Patrz pani jakie to głupie. Myślą, że o zakładzie nie wiem, a ja wiem. Ja wiele rzeczy wiem. Jakby byli mądre chociaż trochę to by przyszli mnie przekupić piwkiem, albo dwoma i wygrana by była ich. Ale to nie myśli nic.
- Ale to by było nieuczciwe - odparłam.
- Życie jest nieuczciwe panienko. Ja już nawet nie mogę sikać na stojąco. Panienka wybaczy, ale taka prawda. To bym się przynajmniej piwka napił. Piwko dobrze na nerki robi.
Cenię tego człowieka.
Do końca nie wiem dlaczego, ale darzę go dużą sympatią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz