Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 1 maja 2019

Kostka lodu

Podczas przesypywania kostek lodu z pojemnika do dzbanka jedna kosteczka wybrała się w podróż, opuszczając swoich sześciennych braci i postanowiła pozwiedzać kuchnię. Ruchem ślizgowym sunęła po podłodze aż nie natrafiła na kudłaty filar znajdujący się w pobliżu lodówki. Filar schylił się, powąchał kosteczkę i spojrzał na mnie. Skoro lód i tak spadł na podłogę nie widziałam przeciwwskazań żeby Morfina się nim poczęstowała. Uszczęśliwiony zwierz zamerdał i kosteczka zniknęła w czeluściach paszczy puchatej bestii. W normalnej sytuacji nie zobaczyłaby już światła dziennego, ale Świnek zdecydował, że na razie nie ma ochoty na deser więc odłoży go sobie na legowisko i wróci do niego kiedy już wyżebrze w kuchni trochę dobroci. Kostka lodu została więc wypluta na poduchę i zostawiona "na później". Biedny pies nie miał pojęcia o właściwościach fizycznych lodu ani o tym, że nie pozostaje on w stałym stanie skupienia na długo więc kiedy wrócił mocno się zdziwił. Wata cukrowa ze smutną miną biegała po całym domu i próbowała wywęszyć zgubę, obrzucając mnie pełnym wyrzutu spojrzeniem. Zupełnie jakbym to ja zabrała zachomikowany lód i zostawiła na jej poduszce mokrą plamę. Obwąchiwała miejsce w którym zostawiła kostkę tak długo, że poduszka wyschła od powietrza wydmuchiwanego przez psie nozdrza. Kiedy poszukiwania nie przyniosły rezultatów pies przyszedł do mnie, położył łeb na kolanach i westchnął ciężko. Ktoś jej buchnął lód który sobie odłożyła. W jej oczach widziałam tyle pytań. Dlaczego ktoś to zrobił? Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe? Czy kosteczka jeszcze kiedyś wróci?
Tyle smutku z powodu zwykłej kostki lodu, która nie wytrwała próby czasu.
Pełna depresja.
Byłam zmuszona dać jej kolejną kostkę z zamrażarki tylko dlatego, że nie mogłam znieść jej udręczonego spojrzenia. Puchatek uradowany, że kosteczka się odnalazła (jak ona przeszła sama do tej dziwnej zimnej szafy?) zabrała ją i zaczęła memlać na miejscu. Podejrzewam, że bała się ponownego zniknięcia kwadratowej wody w magicznych okolicznościach, które nie były dla niej jasne.
Najważniejsze, że kostka przestała się ukrywać i dała się zjeść.
Niedobra kostka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz