Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 19 października 2018

Weterynarz zna sekret życia

Będąc ostatnio u weterynarza natrafiłam na godziny szczytu. Kolejka wychodziła aż za drzwi budynku, więc obsługujący lekarze rozdzielili się na dwa gabinety, żeby ludzie nie musieli czekać kilka godzin. Jednym z pomieszczeń był przejściowy pokój przedoperacyjny, gdzie dokonuje się oględzin zwierząt przed zabiegiem. Pomieszczenie jest małe i otwierane głównie kiedy pacjent wymaga podania szczepionki, oczyszczenia gruczołów, czy zastosowania innych nieskomplikowanych praktyk. Pokój ten jest połączony z gabinetem głównym i jeśli uchylone są drzwi, można usłyszeć co dzieje się za ścianą, chociaż nie można tego zobaczyć. 
Jako, że z Morfiną przyszliśmy tylko na kontrolę oraz do szczepienia, zostaliśmy poproszeni o przejście do mniejszego gabinetu. W czasie oczekiwania na panią doktor, która przeszła do pokoju obok po igły, strzykawki i Rabisin, byłam świadkiem rozmowy drugiego weterynarza, z właścicielką psa (tak głośnego dyszenia nie mógł wydawać kot), która była obsługiwana w gabinecie głównym. 
- To myśli pan, że mu przejdzie? - usłyszałam kobiecy głos
- Tak, tylko niech mu pani daje coś lekkostrawnego przez kilka dni. Nic mu nie będzie, psy czasem tak mają -
- Czyli Rufus wyzdrowieje? - zapytał cienki, piskliwy głosik, który prawdopodobnie należał do jakiejś małej dziewczynki
- Tak, za kilka dni będzie biegał jak zawsze -
- To dobrze - odpowiedziała kobieta - Wie pan już się wystraszyłam, on nigdy tak nie robił. Z tymi zwierzętami to czasem gorzej niż z dziećmi. Dziecko przynajmniej powie jak coś je boli - 
- Nauczyłam go nowej sztuczki! - zakrzyknęła rozweselona dziewczynka
- Naprawdę? Jakiej? -
- Zdechł pies, dobrze mu idzie. Prawie zawsze mu się udaje -
- To świetnie, tylko nie przekarmiaj go ciastkami, bo mama znowu będzie się martwić - odpowiedział lekarz
- Sama nie wiem kto tutaj kogo bardziej uczy - zaczęła rozprawiać kobieta - Siedem lat nie potrafiłam jej wbić do głowy, że buty się chowa do szafki, a plecaka nie zostawia w korytarzu. Pies raz pogryzł jej trampki i nasikał do plecaka i to wystarczyło, żeby więcej tego nie robiła -
- Każde zwierzę coś w nas odkrywa - skwitował lekarz - Coś, czego wcześniej nie mieliśmy lub było w nas, ale o tym nie wiedzieliśmy
- Na przykład? - spytało zaciekawione dziecko
- Mój ojciec, który też był z zawodu i zamiłowania weterynarzem powiedział mi kiedyś, że tylko głupi, próżny i naiwny człowiek wypiera się lekcji, którą dają mu zwierzęta. Twierdził, że pies uczy nas odpowiedzialności, koń - zaufania, pająk - ostrożności, kot - że nie można wszystkim władać, a chomik daje nam bardzo istotną lekcję o śmierci. Wszystkie razem i każde z osobna uczą nas natomiast miłości i wrażliwości -
- A człowiek? - spytała dziewczynka
- Człowiek? - zastanowił się chwilę weterynarz - Człowiek uczy nieobliczalności. Tego, że wyciągnięta ręka nie zawsze chce pomóc, a ukryta zaszkodzić -

Nie wiem, czy dziecko zrozumiało przekaz lekarza, ale do mnie jakoś bardzo trafiły te słowa. Mimo, że usłyszałam je przypadkiem, przez uchylone drzwi małego gabinetu, czekając na zaszczepienie mojego psa.


1 komentarz:

  1. Ech, czy jest ograniczona ilość reakcji dziennie? Nie wiem czemu ale nie mogę dać "mega" na akurat tym poście. Oh well, może jutro się uda.

    Radek od Królików

    OdpowiedzUsuń