Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 25 października 2018

Ramzes vs Mietek

Psia górka. Nieoficjalne miejsce spotkań czworonogów i ich właścicieli, stanowiące kawałek zieleni i pokaźnych rozmiarów wzniesienie, przypominające domek Teletubisiów. To tutaj psy mogą się rozpędzić, poczuć wiatr w sierści, czy pokopać dziury w ziemi.
Kiedy pojawiamy się na miejscu trwa już impreza maluchów. Yorki, Maltańczyki, Westy, Jamniki. Wszystko harcuje, szczeka i się gania. Morfina nieśmiało dołącza i rozwala się na środku górki na plecach tak, żeby każdy pies mógł ją sobie z każdej strony obwąchać. Po tej skromnej ceremonii przejścia następuje wesołe merdanie i podążanie stadka za psem, który akurat niesie badyla.
Około sześciu maluchów i jeden Golden, na samym końcu łańcuszka, próbujący wpasować się w grupę. Przy każdym warknięciu Morświn podwija ogon pod siebie i zaczyna biec w przeciwnym kierunku, mimo że jedną łapą mógłby znokautować trzy psy tej wielkości jednocześnie. Pacyfista absolutny.
Nagle ziemia zaczyna drżeć pod nogami, słychać tętent i oczom naszym ukazuje się on - Ramzes. Psi pojazd pancerny, pędzący w pełnej prędkości na gromadkę karzełków, z Morfiną stojącą wśród nich jak adoptowane dziecko. Ramzes jest Wyżłem. Jednym z tych większych, jednak psiak kończąc niedawno pierwszy rok swego życia nie pojmuje jeszcze, że nie jest już małym szczeniaczkiem, tylko wielkim, ciężkim psem. Nie zdający sobie sprawy ze swoich rozmiarów Ramzes wpada w maluchy i zachęca je do zabawy, co zostaje odebrane jako zamach stanu i próbę ataku, więc pieski rozbiegają się w popłochu na wszystkie strony. Wyżeł źle to jednak interpretuje i zadowolony, że koledzy proponują berka zaczyna gonić przypadkowe psiaki. Jeden jego krok to dziesięć jamniczych. Nad niższymi psami Ramzes po prostu przebiega, nie zauważając że coś przemknęło mu pod nogami. Te nieco wyższe stają się ofiarą jego długich susów i potężnych łap, którymi przewraca schwytanych kompanów. Pieski sypią się jak domino. Nie mają żadnych szans na ucieczkę. Jest pisk, jest ewakuacja, jest ogólna panika.
Wzrok Ramzesa zatrzymuje się na Morfinie. Ona już wie, ona przeczuwa że od znokautowania dzielą ją już tylko sekundy. Postanawia biec, jednak nóżki obciążone dysplazją nie są w stanie nabrać odpowiedniej prędkości. Suka decyduje się na manewr wymijający i zaczyna driftować slalomami między mniejszymi psami, które w oszołomieniu włażą na siebie i jeżdżą jedne na drugich. Najmniejsze derby świata. 
Właściciele wyłapują swoje psiaki, które w panice wskakują im na ręce. Morfina wyciąga szyję, wysuwa peryskop i lokalizuje swojego człowieka. Znalazła. Obiera kurs, wykonuje jeszcze kilka manewrów bokiem między krzakami i pędzi w moją stronę. W końcowym etapie tyłek świnki zaczyna wyprzedzać jej przód i pies biegnie już właściwie bokiem. Nagle orientuję się co sucz zamierza zrobić. Księżniczka obczaiła sobie, że pańcie i pańciowie ratują inne psy biorąc je w objęcia, więc również postanawia obrać taką taktykę. Sucz nie bierze jednak pod uwagę różnicy masy. Jest jednak za późno, pies skacze, ja rozchylam ramiona i razem zgrabnie padamy na ziemię. Moje plecy amortyzują upadek i suniemy sobie radośnie ze szczytu górki. Ja, jadąc głową w dół i robiąc za sanki, a dwa psy na mnie, bawiąc się w elfa i Mikołaja. Używam określenia "dwa", ponieważ Ramzes sekundy po Morfinie również ląduje na mojej klatce piersiowej. Próbuję zatrzymać kulig kończynami, ciesząc się jednocześnie, że na dworze mróz i postanowiłam ubrać kurtkę, lecz psy ewakuują się z pojazdu i rozpoczynają pościg od nowa, kasując po drodze kolana ludzi, którzy nieopatrznie znaleźli się na trasie wyścigu. Cały chaos i zamieszanie, z bezpiecznej odległości obserwuje trzynastoletni Miecio. Miecio jest podstarzałym kundelkiem wielkości Shih Tzu, który nie wdaje się w dyskusję z gówniarzami i przygląda się im zawsze z tą samą dezaprobatą i pogardą. Goniona Morfina decyduje się na samobójczy krok i obranie kursu na siedzącego Miecia. Zbliżające się psy nie podobają się psiemu seniorowi. Miecio bardzo nie lubi takich klimatów, zaczyna warczeć i szczerzyć te zęby, które mu jeszcze zostały. Morświn w ostatniej chwili odbija na bok i omija Miecia, jednak Ramzes nie ma tyle szczęścia i zahacza tyłkiem o psiego dziadzię. Tego już za wiele. Mieczysław się wkurzył, a każdy mądry pies wie że wkurzony Mietek jest gorszy nawet od odkurzacza. Kundelek łapie zębami za to co znalazło się najbliżej i Ramzes zaczyna skomleć i wić się po trawie z posiwiałym psem przyczepionym zębami do jego ogona. Miecio powiewa za Wyżłem jak chorągiewka na wietrze, ale mimo to nie rozluźnia szczęk. Oswobodzona z pościgu Morfina zatrzymuje się przy mnie i zdyszana chowa się za moimi nogami. Tak na wszelki wypadek. Ramzes nie jest już jednak zagrożeniem. Wielki pies zostaje unieszkodliwiony i przytwierdzony do ziemi przez obciążenie na ogonie.
Staruszek zabiera leciwego Mieczysława, który odebrany od ogona wciąż warczy i ujada, a Ramzes trafia na smycz. Reszta natomiast wygląda jak pobojowisko. Ludzie, otrzepujący się z trawy, psy poprzewracane to tu, to tam, wszędzie wyżłobienia w ziemi, błoto w futrach zwierząt. Nikt jednak nie ucierpiał, nie ma żadnych poszkodowanych.
Może oprócz Ramzesa, który mimo braku widocznych śladów pogryzienia zapewne zapamięta, że do Mietka należy podchodzić z należytym szacunkiem.
Z Mietkiem się nie dyskutuje... Mietka należy się bać.

1 komentarz: