Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 5 października 2018

Babcia wiedziała.

Kiedy miałam może z sześć lat i chodziłam jeszcze do zerówki, byłam już po moim przełomie świadomości, w którym dotarło do mnie że chcę mieć psa. To nawet nie tak, że ja chciałam mieć psa, ja go potrzebowałam. Fizycznie, tak jak ludzie potrzebują wody i powietrza. Już na tym etapie byłam małym, upartym gnojkiem, który był w stanie czekać lata i zamęczać wszystkich dookoła codziennym przypominaniem, że jak będę już stara i w końcu skończę te osiemnaście lat, to będę mieć najlepszego psa na świecie. W mojej małej główce kołatało się jednak pytanie: jaki właściwie jest ten najlepszy pies? Są przecież psy małe, duże, z futrem długim i krótkim, białe, czarne, kolorowe. Jak wybrać tego idealnego? Nie miałam wtedy pojęcia o istnieniu związków kynologicznych, predyspozycjach rasowych i wzorcach. Potrafiłam odróżnić Owczarka od Pudla i na tym się moja wiedza kończyła. W tym wieku posiadałam już chomika. Był to dla mnie olbrzymi sukces, ponieważ do tej pory miałam tylko rybki i kiedy rodzicielka stwierdziła, że jestem już gotowa na wyższy poziom odpowiedzialności, dostałam piękną, białą kuleczkę, imieniem Puszek. Tak naprawdę chomik był okrągły nie dlatego że miał dużo futerka, on był po prostu tłusty. Dbałam o niego, karmiłam go i przeprowadzałam z nim bogate w treści konwersacje. Po kilku latach Puszek był wielkości małej świnki morskiej i nie mieścił się już w kółeczku do biegania. Chomik dożył sędziwego wieku pięciu lat. Pewnie pożyłby jeszcze z rok, gdybym go nie przekarmiała, ale miałam sześć lat. Guzik wiedziałam o żywieniu chomika, zwłaszcza że mnie również nie szczędzono jedzenia.
Wracając do problemu psa idealnego, nie wiedząc jakiego psa powinnam wybrać za te dwanaście lat (planowałam sporo do przodu, ale dzieci mają średnie poczucie czasu), postanowiłam poprosić o pomoc dorosłych. Chodziłam więc z karteczką do każdego członka rodziny po kolei i stawiając krzywe literki, starałam się zapisać, lub w przypadku trudnych słów - narysować, jaki powinien być ten mój pies.
Jako pierwsza wywiadu udzieliła moja mama:
- Przede wszystkim musi umieć zachować czystość -
- Ale jak ma wyglądać mamo? -
- Jakiś mały, krótka sierść, żeby się z niego nie sypało. Może jamnik? -
- Jajnik? -
- Jamnik. To ten piesek parówka. Z takimi krótkimi nóżkami -
Zapisałam "czysty", z drobną pomocą rodzicielki, bo to skomplikowany wyraz, narysowałam długiego psa o krótkich nóżkach i poszłam do dziadka.
- Dziadku, jaki jest idealny piesek? -
- Taki, który jest trzysta metrów od domu, na łańcuchu i w budzie -
Cóż, dziadek nie był pomocny, ale narysowałam budę na wszelki wypadek. Nie sądziłam jednak, żeby mama pozwoliła mi wybudować ją w mieszkaniu na czwartym piętrze. No cóż, najwyżej się zrobi domek z koca i poduszek. Kolejna była ciocia:
- Najlepiej Pudel. Pudle są bardzo mądre, są niewielkie i bardzo ładne -
- To te jak owieczki? -
- Tak -
Na kartce wylądowała więc chmurka z kółkiem i czterema patykami, imitującymi nogi. Byłam artystą.
Wujek powiedział jednak coś z goła innego niż ciocia:
- Owczarek, albo Doberman. Będzie bronił mieszkania i Ciebie. Duży pies jest najlepszy, przynajmniej jest pożyteczny -
Miałam lekki problem z tym jak narysować te rasy, ale wujek podał mi pomocną dłoń. Wtedy stwierdziłam, że z moim rysowaniem nie jest jeszcze najgorzej. Malowidło wujka przypominało bardziej smoka i włochatą krowę, ale trzeba lubić co się ma. Pytałam jeszcze pradziadka, prababcię, kuzynów, resztę wujostwa, a nawet koleżanki z zerówki. Każdy jednak podawał mi opis i cechy charakteru innego psa. I co ja biedna miałam zrobić? Każdy miał inny wzorzec psa idealnego, a ja już w końcu nie wiedziałam, czy lepszy jest duży pies obronny, czy mały pies torebkowy. Zrezygnowana poszłam do babci, licząc że trochę rozjaśni mi sytuację. Pokazałam jej karteczki i rysunki i spytałam co ona o tym myśli.
- To wszystko bzdety - powiedziała babcia
- Ale jak to? To jak ja mam wybrać pieska? -
- Nieważne jaki on będzie, ważne jaka Ty będziesz. To od Ciebie zależy jaki będzie ten pies i czego go nauczysz. To nie robot, którego można zaprogramować i będzie działał na pilota. On się do Ciebie upodobni i będzie Cię na swój psi sposób naśladował. Dlatego to Ty mu musisz pokazać co jest dobre, a co złe, gdzie może się załatwiać, a gdzie nie, co ma robić kiedy się nudzi, jak się zachować kiedy Cię nie ma. Wygląd nie ma tutaj żadnego znaczenia. Może być mały, duży, gruby, chudy, brzydki, czy ładny. Ważna jest miłość, a miłość nie ma wyglądu. Ważne, żebyś go kochała tak samo mocno kiedy będzie chory, albo stary, albo kiedy będzie miał zły dzień i coś zniszczy. Wtedy on też Cię będzie kochał przez całe życie. Nie zapomnisz? -
- Chyba nie, ale skąd będę wiedzieć, że to ten piesek skoro mam nie patrzeć na wygląd? -
- Serce Ci powie. Oczy Cię okłamią, ale serce nigdy. Pies to przyjaciel, a przyjaciół się nie wybiera, oni pojawiają się sami. No, myj rączki i do stołu, zaraz będzie obiad -
Nie zapomniałam. Szukałam tak daleko, a najlepszą odpowiedź jak zwykle miałam pod samym nosem. Dzięki babciu, miałaś rację. Serce podpowiedziało słusznie, mam swojego najlepszego psa na świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz