Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 20 października 2018

List do Aresa

Zostałam poproszona przez pewną znajomą parę o przypilnowanie ich dziecka przez kilka godzin, kiedy oni będą poza domem. Nie mogli zabrać dziewczynki ze sobą, ponieważ już była lekko przeziębiona i bali się, żeby obecna pogoda i silne wiatry nie dokończyły dzieła. Amelia - owa dziewczynka, była przeze mnie pilnowana już wcześniej i nigdy nie było z nią żadnych problemów więc się zgodziłam. To w końcu tylko kilka godzin. Można było poczytać bajki, czy pooglądać kreskówki. Dziecko miało jednak inne plany.
- Wiesz, gdzie są tęczowe mosty? - spytała dziewczynka, kiedy tylko jej rodzice wyszli z domu.
- Ale, o jakie mosty Ci dokładnie chodzi? -
- Takie, gdzie jadą pieski jak są bardzo chore -
O matko. Takich pytań obawiam się zawsze najbardziej. W tym momencie zauważyłam też, że rozbrykany, kudłaty kundelek nie powitał mnie w drzwiach jak miał to w zwyczaju. Dziwne.
- Amelka, gdzie jest Ares? - spytałam, chociaż właściwie już domyślałam się odpowiedzi.
- Potrącił go samochód, bo poleciał za jakimś kotem. Tata go wołał, ale on nie słuchał i wpadł pod samochód. Tata go szybko wziął na ręce i zaniósł do pana doktora, tego od zwierząt i jak wrócił, to powiedział że Ares musiał wyjechać na wakacje za tęczowy most. Nie wiem jak długo go będą leczyli i ile tam będzie siedział, a jak spytałam rodziców to oni też nie wiedzą. Ty wiesz? -
Wyglądało na to, że rodzice nie mieli odwagi, lub serca powiedzieć dziecku od razu całej prawdy i ja też nie mogłam tego zrobić. To było ich zadanie, nie moje. Nie można było im się jednak dziwić. Takie wieści nigdy nie są proste do przekazania, zwłaszcza dziecku.
- Nie wiem, naprawdę. Mój pies nigdy tam nie był - odpowiedziałam. "Chociaż kilkukrotnie próbował" dopowiedziałam w myślach i starając się odwrócić uwagę dziewczynki od niewygodnego tematu, zaprowadziłam ją do pokoju.
- Chciałabym, żeby już wrócił, ile można się leczyć - podjęła ponownie Amelka - Już wiem! Napiszę tam list i panie które opiekują się tam pieskami może napiszą mi kiedy Ares wróci! Wyślesz go? Proszę, proszę -
- Amelka, ale ja naprawdę nie wiem gdzie to miejsce jest. Żeby wysłać list trzeba mieć adres -
- Ale Ty znasz tyle osób które mają psy, że jak się popytasz to na pewno kogoś znajdziesz, kto będzie wiedział. No zgódź się -
I co ja niby miałam zrobić w tej sytuacji. Stałam pod murem, a brązowe oczy dziecka wlepiały się we mnie z taką siła, że czułam jak przechodzą mi przez czaszkę.
- No dobra - odpowiedziałam - spróbuję ok? Nic nie obiecuję, bo może się okazać że nikt tego miejsca nie zna -
- Na pewno ktoś zna - zakrzyknęła optymistycznie dziewczynka i popędziła do pokoju po kartki i długopis. Jeszcze nigdy nie widziałam tak zdeterminowanego dziecka. Mała rączka, nie przyzwyczajona jeszcze do tak długiego pisania szybko się męczyła i musieliśmy robić kilka przerw, ale długopis w dłoni Amelki tańczył po papierze jak szalony. Im dalej zmierzał list, tym bardziej czułam w gardle narastającą gulę. Poprawiałam na bieżąco jej błędy ortograficzne, czy stylistyczne, ale nie wtrącałam się do treści, a kiedy skończyła przyjrzała się swojemu dziełu i podała mi kartki, zapisane najdokładniejszym pismem jakie dziecko w tym wieku było w stanie z siebie wykrzesać. Widać, że była z siebie zadowolona.
- Masz, tylko nie mam koperty - powiedziała
- Koperta to nie problem. Większym jest adres -
- Znasz chyba ze sto psów, któryś tam musiał być! - odrzekła i uradowana poszła umyć ręce przed zbliżającą się kolacją.
Treść listu możecie zobaczyć poniżej. 
Mimo, że dziewczynka ma bardzo ładne pismo i bardzo się starała, pod spodem umieszczam tekst normalnym drukiem, gdyby ktoś miał problemy z przeczytaniem wiadomości.
















" Hej Ares. Postanowiłam do Ciebie napisać ten list, bo bardzo za Tobą tęsknię. Kiedy wrócisz? Tata powiedział, że musisz być tam długo, żebyś wyzdrowiał. Wyglądasz źle, więc chcę żebyś szybko wyzdrowiał. Jedz dużo, bo jak się je to się szybko zdrowieje. Pani Basia tak mówi i że trzeba jeść dużo warzyw. Jesz dużo warzyw? Musisz jeść marchewki. Szkoda, że nie możemy Cię odwiedzić tam na Tęczowy Mostek, ale tata mówi że to za daleko, żeby tam jechać autem. Mam nadzieję, że czujesz się już dobrze i szybko do nas wrócisz. Może pojedziemy po Ciebie, na przykład pociągiem! Jeszcze nie wiem, ale najpierw musisz wyzdrowieć. Mama mówi, że masz tam kolegów piesków i koleżanki piesków. Są dla Ciebie mili? Chcą się z Tobą bawić? Jak chcesz się z nimi bawić, to bądź grzeczny, to na pewno się z Tobą pobawią. Tylko za dużo nie szalej, bo te pieski też muszą wyzdrowieć i wrócić do swoich rodziców, a jak będą szaleć i szaleć to w końcu złamią nogę i będą tam musiały zostać na dłużej. Jesteś tam już bardzo długo, chyba z tydzień! Bardzo długo zdrowiejesz, ale jak wrócisz to się pobawimy i porzucam Ci Twoją piłkę i pójdziemy na długi spacer. Tylko musisz teraz chodzić na smyczy, bo znowu byś wpadł pod samochód i musiał jechać za Tęczowy mostek, żeby się leczyć. No i po co biegłeś za tym kotkiem, zrobił Ci coś ten kotek? A teraz widzisz, musisz się leczyć. Strasznie mi bez Ciebie smutno! Tobie pewnie też jest bez nas smutno, ale nie bądź smutny, bo już niedługo do nas wrócisz! Narysuję Ci później obrazek, żebyś pamiętał jak wyglądamy i żeby Ci nie było smutno. Chcę Cię przytulić, ale Ciebie nie ma, więc muszę przytulać misia. To nie to samo, Ciebie się lepiej przytula, bo jesteś milutki i cieplutki i zawsze mnie liżesz jak jest mi smutno i wyganiasz potwory w nocy. Na razie żadnych nie widziałam, ale chyba nie wiedzą że Ciebie nie ma, dlatego musisz szybko wrócić! Musisz mnie poprzytulać i bronić przed potworami. Mama płakała, jak mi mówiła że musisz tam wyjechać na ten Tęczowy Mostek i ja trochę też, ale tylko troszeczkę, bo mi bez Ciebie smutno, ale już niedługo wrócisz i będziemy się znowu bawić.
Kocham Cię bardzo, bardzo, bardzo mocno. Jedz dużo i jedz lekarstwa i nie szalej! Nie mogę się doczekać aż Cię przytulę tak mocno, z całej siły! I nie zjedz tego listu, bo będziesz chory, papieru się nie je.
Buziaczki, Amelka."

Szczerze? Nie chciałabym być teraz na miejscu jej rodziców. Będą musieli wytłumaczyć dziewczynce, że Ares nie wróci już zza tęczowego mostu. Że psy, które raz tam trafią, zostają tam już na zawsze. Że nie da się ich odwiedzić ani zobaczyć... Że Ares po prostu umarł, kiedy potrącił go samochód i nie jest wcale na wakacjach i leczeniu. Że więcej go nie przytuli. Mogę się tylko domyśleć jak trudne i traumatyczne to będzie przeżycie i jak ciężkie będzie pogodzenie się dla niej z tym faktem.
Co do mojego zadania... Nikt nie znał niestety adresu tęczowego mostu, toteż umieszczam list tutaj.
Może któreś z Was jest w posiadaniu takiej informacji i może przekazać Aresowi list od jego Pani.
Bardzo się w nim postarała.

2 komentarze:

  1. może przyczepić list do balona z helem i wypuścić gdzieś na otwartej przestrzeni bez drzew..?ja tak robiłam za małolata

    OdpowiedzUsuń