Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 16 października 2018

Dziewczynka z wróbelkiem

Do poczekalni weterynaryjnej weszła dziewczynka z małym zawiniątkiem na rękach.
- Pani jest ostatnia? - spytało dziecko, mimo że siedziałam tam całkiem sama.
- Tak, teraz będę wchodzić -
- To dobrze - odpowiedziała dziewczynka i usiadła na krześle przy drzwiach. Zawiniątko okazało się być wróblem, owiniętym w chustkę. Szczerze mówiąc, ptak nie wyglądał najlepiej
- Masz wróbelka? - zagaiłam
- Znalazłam go. W ogóle się nie rusza, ale oddycha. Widzi pani? Wzięłam pieniążki ze skarbonki, pan doktor mu pomoże. Mam tylko nadzieję, że mi wystarczy -
Rozpuściła mnie tym i nie miałam serca mówić jej okrutnej prawdy, że ptaszek prawdopodobnie wcale nie poczuje się lepiej i że jest raczej w dość ciężkim stanie. Zamiast tego powiedziałam:
- Gdyby Ci zabrakło, to Ci pożyczę -
Miękka ze mnie klucha.
- Oh. Dziękuję -
Przepuściłam też dziecko w kolejce, jako że niosło nagły przypadek, a mnie się tego dnia nie spieszyło. Kiedy dziewczynka wyszła już bez wróbelka, podbiegła do mnie i powiedziała:
- Pan doktor go wziął na leczenie. Nie chciał pieniędzy, bo powiedział że dzikie zwierzęta leczy bezpłatnie, więc nie będę musiała od pani pożyczać, ale dziękuję - po czym dziewczynka radosna, że mogła nieść pomoc opuściła gabinet.
Weszliśmy z Morfiną do środka i nos psa natychmiastowo skierował się do białego pudełka po ciastkach, leżącego na parapecie. W środku znajdował się ranny ptaszek, którego widziałam przed chwilą w poczekalni. Lekarz spojrzał na mnie wymownie i wzruszył ramionami, kwitując sytuację tylko jednym słowem:
- Dzieci -
Następnego dnia, kiedy odwiedziłam gabinet, wróbelka nie było już na parapecie, mimo że jego pudełko stało w tym samym miejscu.

- Co się stało z ptaszkiem? - spytałam, kiedy weterynarz oglądał mojego psa.
- Zdechł. To było pewne już wczoraj. Jakiś kot musiał go tak paskudnie urządzić. Był praktycznie martwy już kiedy go wsadziłem do tego pudełka -
- No to dziewczynka się nie ucieszy -
- Właściwie to była tutaj dzisiaj -
- Powiedział jej pan? -
- A gdzie tam, nie jestem bez serca. Powiedziałem że wróbelek dostał leki, poczuł się lepiej i odleciał -
- Uwierzyła? Ten ptak był nieprzytomny jeszcze wczoraj, a dzisiaj już odleciał? -
- Uwierzyła, jak pokazałem jej zdjęcie wróbli na parapecie. Oczywiście to nie był ten wróbel. Ten już nigdzie nie pofrunie, ale każdy wróbel wygląda tak samo. Wkręciłem jej coś, że przylecieli po niego koledzy i gdzieś sobie wszyscy razem odlecieli -
Lekarz musiał chyba wyczytać moje zdziwienie z wyrazu twarzy bo dorzucił:
- No co? Nie mogłem jej powiedzieć, że fajnie że się starała, ale ptak nie przeżył bo takie jest życie i zwierzęta umierają każdego dnia, a ona akurat miała pecha. Trochę wrażliwości. Jeśli fakt, że pomogła wywoła w niej pozytywne wspomnienia, to jest wielce prawdopodobne, że zrobi to ponownie. Może w ten sposób kiedyś naprawdę komuś pomóc. Powiedzenie jej, że ptak zdechł i niepotrzebnie się starała przyniósłby odwrotny skutek -
I to drodzy państwo nazywamy drobnym kłamstwem dla wyższego dobra.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz