Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 20 lutego 2019

Złoty deszcz

Fragment ziemi dotkniętej porannymi promieniami słońca, które wyrwało się z objęć zimy dotyka ciemność. Cień pokrywa okoliczną roślinność, odbiera światło żywym stworzeniom. To nie zaćmienie, coś zakrywa niebo. Jest wielkie i nieprzyjazne. Obiekt zsyła na zamarzniętą glebę złoty deszcz. To dar, czy przekleństwo? Ulewa przybiera na sile. Barwna woda płynie strumieniem i porywa wszystko co znajdzie na swojej drodze. Trawa ugina się od prądu nurtu. Nieostrożne dzieci, które nie zdążyły zauważyć niebezpieczeństwa w porę, oddzielają się od matek. Walczą o przetrwanie, uczepiając się przepływających obok patyków. Porywane są całe domy.
Deszcz ustaje. Słońce wraca na zniszczone powodzią ziemie. Rodziny mrówek szukają ocalałych wśród traw i zalanych terenów. Nie wszystkie dzieci wrócą jednak do swoich mrówczych rodzin. Wiele owadów straciło w tej katastrofie bliskich. Straty miniaturowego świata są potężne, ale wielka bestia postanawia być litościwa i oszczędzić maluczkim dalszych dewastacji. Podnosi swój futrzany tyłek i opuszcza miejsce rzezi niewinnych. Dla mikroświata oznacza to ocalenie i jednoczesne okrucieństwo bóstwa złotego deszczu, dla mnie - że pies skończył sikać i możemy iść dalej.
Z obserwacji zalanego mrowiska wyrywa mnie krzyk kobiety. Spoglądam na niewiastę na pierwszym piętrze. Szlafrok, czapka, lokówka w ręce. Stoi na balkonie i zdziera struny głosowe, machając lokówką w moją stronę:
- Szczać tymi psami gdzie indziej! -
Rozglądam się dookoła. Zielony skwerek, żadnych znaków zakazujących wyprowadzania psów (które swoją drogą są niezgodne z prawem), żadnych klombów, czy innych roślin dekoracyjnych. Ot taki sobie trawnik pośrodku niczego. Dwa drzewa i bloki dookoła. Wracam więc wzrokiem do królowej poranka i jedyne na czym mogę się skupić to technika kręcenia włosów w czapce. 
- Dlaczegóż to? - pytam wyrażając swoje zdziwienie uniesionymi brwiami.
- Bo potem moja nie może wyjść, bo się boi większych psów i wszędzie nimi czuć -
Patrzę w oblicze majestatu niezdolna wydusić słowa. Mój mózg wysyła komunikaty o błędach, próbując dojść logiki balkonowej Julii i odmawia udzielenia odpowiedzi. Mrugam kilkukrotnie, licząc, że może utknęłam w sennej rzeczywistości i odchodzę, zostawiając pieklącą się kobietę i jej rozmachaną lokówkę.
Najwidoczniej potęga i dominacja Morfiny bije od niej tak mocno, że nie potrafiąc znaleźć ujścia gromadzi się w jej moczu i powoduje stany lękowe mniejszych towarzyszy. Patrząc na to jak bezlitośnie potraktowała to mrowisko, też bym się bała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz